środa, 30 grudnia 2015

Podsumowanie roku 2015 - część 2: miesiąc po miesiącu


Czym się różnił ten rok od poprzednich? Odpowiedź nasunęła się sama, kiedy zebrałem kilka najważniejszych zdjęć do powyższego kolażu, a z drugiej strony otworzyłem szafę i zerknąłem na wieszak z krawatami - w moim przypadku obwieszony głównie medalami. W tym roku działo się strasznie dużo, wybierając 12 zdjęć do kolażu i tak wiele z nich musiałem odrzucić, lecz z szafy wyjąłem... tylko 4 medale.

Test słuchawek: Samsung Galaxy S6 vs Sony Xperia Z3

Zawsze zastanawiało mnie po co w zestawach z telefonem dołączane są słuchawki. Zazwyczaj na tyle słabej jakości, że zaraz po otwarciu pudełka lądowały w nim ponownie. Podczas kiedy telefony stały się smartfonami ścigającymi się ze sobą coraz lepszymi parametrami ekranu, szybkością procesora, pojemnością pamięci, a jakością aparatu fotograficznego przyczyniły się do rynkowej śmierci idioten kamer - słuchawki to nadal ich pięta achillesowa. Dochodzę do takich wniosków mniej więcej regularnie co rok kiedy naprzemiennie telefon wymienia moja żona i ja.

Słuchawki dołączane do telefonu nie są też słuchawkami dedykowanymi do uprawiania sportów, więc nie jest do końca fair próba oceniania ich na na tym polu. Ale z drugiej strony Sennheiser HD 201 także nie jest przeznaczony do sportu, a wg mnie to wciąż słuchawki nr 1 jeżeli chodzi o przelicznik jakości do ceny. Gdyby więc jakiś z producentów smartfonów dołożył do swojego zestawu startowego słuchawki, które okazałyby się świetne jakościowo, brzmieniowo a poza tym byłyby tak skonstruowane, że dałoby się w nich biegać - myślę, że mógłby podbić sobie tym drobnym faktem nieco statystyki sprzedaży.

Od jakiegoś czasu mam w domu słuchawki, które otrzymałem w zestawie z następującymi telefonami:
  • Sony Xperia Z3 (słuchawki Sony MH750)
  • Samsung Galaxy S6 (słuchawki Samsung EO-EG920BW)  


poniedziałek, 28 grudnia 2015

Kącik biegowego melomana: Manfred Mann's Earth Band - The Roaring Silence


Wiem, że ciężko jest się utożsamiać z kimś kto ma na imię Manfred. Pasuje jak piąty do zdjęcia czterech przyszłych informatyków na koloni pod Kaliszem. Jednak Manfred Mann's Earth Band to kawał progresywnego grania. 

sobota, 26 grudnia 2015

Podsumowanie roku 2015 - część 1: Plany vs Realizacja

Podsumowanie roku czas zacząć. Tradycyjnie rozpoczynam od rozprawienia się czynionymi rok temu planami na 2015-ty. W zeszłym roku zrealizowałem je w połowie, co opisałem tutaj. Jak było tym razem?


piątek, 25 grudnia 2015

"Wybiegnij przed siebie na 2,5 km"

"Jestem juz najedzony, więc zjem jeszcze" - taki obrazek, który zobaczyłem dziś rano na FB mocno mnie rozbawił. Są Święta i tak po prostu jest. Nie narzekajmy na te kilka dni obżarstwa. Jeżeli w styczniu będziemy grubi to będzie znaczyło, że już w sierpniu byliśmy. Ważniejszy jest globalny plan niż kilkudniowe zrywy.


W ciagu ostatnich dni mielę w kółko temat motywacji. Dominik pewnie napisze mi na priv, że ja znów o tym samym, ale wszystkie znaki mówią mi, że to jest właśnie najważniejsze.

Sukces tkwi nie w ilości powtórzeń, a odpowiednim zmotywowaniu. Tak sądzę. - napisał dziś Waldek pod moim przedostatnim wpisem. Dokładnie to robię. Biegając już 25 dni pod rząd nie jest dla mnie ważna jakość treningu, ale właśnie motywacja i praca nad nawykami. Nad jakością treningu będę pracował w nowym roku.

czwartek, 24 grudnia 2015

Nawyk poddany próbie

"a Ty napisales bloga i jestes dumny z 21 dni biegania pod rzad? 
zapierd.... na sciezke, now!"

Michał J. 23 grudnia 2015 21.08




Tymi słowami przywitał mnie na messengerze Michał, kiedy spokojnie sączyłem trzecie piwko w klubie Szafa ze znajomymi z LO. Taka przedwigilijna tradycja.

Wiłem się z myślą "kiedy iść pobiegać?" cały dzień. W tym roku Wigilię organizujemy u nas i trzeba się porządnie wywiązać z roli gospodarza. Z rana musiałem polować na dorsza, ale karpia się nie udało, więc tuż po 12-tej musiałem podjąć jeszcze jedną próbę. A potem długie godziny w kuchni, gdzie z małżonką podzieliliśmy się sprawiedliwie - ona ciasta - ja resztę...

środa, 23 grudnia 2015

21 dni, które tworzą nawyk - czyli o wadach i zaletach krótkiego biegania

Mówi się, że aby coś weszło w nawyk trzeba to wykonać przynajmniej 21 razy. Oczywiście jest tyle samo teorii mówiących, że ta teoria to bzdura, ale ja w nią wierzę. Kiedy zaczynałem biegać 3,5 roku temu wiedziałem, że za wszelką cenę muszę zmusić się do 21 wyjść na trening, a potem będzie tylko łatwiej. Tak się stało, biegam do dziś.

Jak nie masz gdzie biegać, pobiegnij np. na Sympatyczną 13
Obserwowałem też moich znajomych, którzy zaczynali razem, albo chwilę po mnie, Ci najwytrwalsi zrobili od 17 do 21 treningów. Dziś nie biegają, ale odgrażają, się, że wiosną coś muszą ze sobą zrobić. Trzymam kciuki i koniami wyciągnę na 22 trening.

czwartek, 17 grudnia 2015

Kącik biegowego melomana: U2 - The Joshua Tree



Świat muzyki, w którym żyję dzielę na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.

Przeszłość to wszystko co działo się między 1967 (wcześniej to prehistoria) czyli debiutami Pink Floyd na wyspach i The Doors po drugiej stronie oceanu, a rokiem 1988 kiedy zacząłem świadomie, słuchać muzyki.

Teraźniejszość to albumy wydane miedzy rokiem 1988 a 2000 kiedy skończyłem studia. Kiedy ktoś mówi o Amused To Death - Watersa albo Murder Ballads - Nicka Cave'a to właśnie moja teraźniejszość.

Przyszłość to ostatnie 15 lat, w trakcie których zacząłem czuć się obco na Openerze.

Jest jeszcze międzystrefa, czyli okres, który rozpoczynają dźwięki The Final Countdown - Europe nagrywane na Grundiga przez moją siostrę. Gdzieś w tym wszystkim są też pierwsze przeboje Pet Shop Boys co tydzień słuchane przy Liście Przebojów Programu Trzeciego. Oraz Born To Be My Baby - Bon Jovi. Kiedy Sinead O'Connor wydała  The Lion & The Cobra a Enya - Watermark dla mnie skończyło się nieświadome słuchanie a największym dobrem i jedyną walutą, która miała wartość była czysta kaseta, na którą mogłem nagrać muzykę z radia.

niedziela, 13 grudnia 2015

Test ścieżki pieszo-rowerowej Kowale-Kolbudy


Chodził mi ten bieg od kilku dni po głowie. Przeczytałem gdzieś w necie, że gmina Kolbudy dokończyła ścieżkę rowerowo-pieszą między Kowalami a Kolbudami. Fragmenty tej trasy często łapały się do moich biegowych pętli po Otomińskich lasach i za każdym razem narzekałem na te kilka km biegania poboczem drogi tuż przy sunących samochodach. Alternatywy zbytnio nie było.

Zaplanowałem, że pobiegnę dokładnie od obwodnicy Trójmiasta do Kolbud i z powrotem. Próbowałem jeszcze wyciągnąć na ten bieg Dominika, ale ... powiedział, że nie może bo umówił się na łyżwy z sąsiadką :)

Sprawdziłem prognozę pogody, miało padać cały dzień, więc praktycznie nie miało znaczenia kiedy się tam wybiorę. Zmotywował mnie hamburger na obiad. A dokładnie wyrzuty sumienia po jego zjedzeniu. Założyłem koszulkę termiczną na na nią wielozadaniową kurtkę przeciwdeszczową, która przez połowę Łemkowyny służyła mi jako dodatkowy szalik. Na głowę zamiast czapki - moje ulubione Sennheisery HD201.

Domowe hamburgery

Od rana pada. Głownie deszcz, ale czasem zakosi mokrym śniegiem. Tak będzie do nocy. Jest niedziela i trzeba coś pobiegać. Motywacji dzisiaj poszukałem w jedzeniu. W takim znaczeniu, że jeżeli zjem wielkiego domowego hamburgera to wyrzuty sumienia wyniosą mnie z domu na kopach niezależnie od pogody.


sobota, 12 grudnia 2015

Pierwszy Bieg Morsa w sezonie 2015/16 czyli jak uratowaliśmy Dominikowi sobotę

Dwa tygodnie temu Dominik powiedział przed "milionami telewidzami": "Co roku mamy taki bieg morsa .... eee w każdy weekend. Staramy się pobiec nad morze, wykąpać się i wrócić. Człowiek trochę się rozgrzeje... przy okazji."


piątek, 11 grudnia 2015

Run & Listen

"Gadanie o muzyce przypomina tańczenie o architekturze"
Edgar Froese - Tangerine Dream

Czytając dziesiątki artykułów na portalach biegowych i blogach można odnieść wrażenie, że muzyka, z którą biegamy to jeszcze jeden, dodatkowy gadżet. Narzędzie, które ma sprawić, że będziemy biegli szybciej, będziemy bardziej zmotywowani i osiągniemy lepsze rezultaty. Narzędzie oparte wyłącznie o rytm, które robi z ciebie galernika ponaglanego miarowymi uderzeniami fenickiego bicza.

środa, 9 grudnia 2015

Test słuchawek sportowych - Beats Powerbeats2 Wireless


Koszt tych słuchawek, około 700 PLN sprawia, że przed ich kupnem warto się kilka razy zastanowić, bo chybiony wydatek takiego rzędu może boleć. W moim imieniu ryzyko wziął na siebie Michał i po prostu je sobie kupił. Męczyłem go od kilku miesięcy. W końcu w ostatni weekend dał mi posłuchać.

Powerbeatsy2 to słuchawki typu dokanałowego z klipsem zakładanym na ucho, bezprzewodowe, łączące się z urządzeniem przez bluetooth. No i ze "znaczkiem", który dla wielu jest bardzo ważny i za który się dopłaca podobnie jak za jabłuszko w sprzęcie Appla. Czy warto?

wtorek, 8 grudnia 2015

Quo Vadis Endomondo?

Co było najfajniejszym gadżetem w endomondo? Dla mnie przelicznik spalonych hamburgerów, drogi dookoła Ziemi oraz drogi na księżyc.


Te śmieszne ikonki wizualizowały mi to co robię i pozwalały marzyć. Jeszcze 10-15 lat i obiegłbym Ziemię dookoła! Jeżeli Was także cieszyły - to są ostatnie chwile Waszej radości. Endomondo właśnie wprowadziło nową stronę główną. Bez hamburgerów, okrążania Ziemi i podróży na księżyc. Teraz ten widok prezentuje się tak:

Ładniej, nowocześniej, zgodnie z trendami w designie, z fajnymi ikonkami, ale ... bez wypracowanego przez poprzednie lata charakteru.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Kącik biegowego melomana: Tai Phong - Windows


Miałem kiedyś na takiej półce pod telewizorem kilkadziesiąt płyt wepchniętych tam i nie ruszanych od lat. Niektóre posłuchałem tylko kilka razy. Niektórych nie posłuchałem może nawet wcale. A może były kiedyś moją ulubioną płytą dnia-tygodnia-miesiąca? Od dwóch lat te płyty stoją na półce. Otrząsam je z kurzu i zabieram na bieganie. Są to płyty głównie z II i III ligi prog-rocka lat 70-tych. Wiele z nich jest naprawdę świetna i tylko zła konstelacja gwiazd, zły kontrakt z wytwórnią, bycie w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze sprawiło, że nie są drugim King Crimson... Oczywiście dużo jest przesady w tym co piszę, bo przede wszystkim te zespoły były raczej odtwórcze, mniej pomysłowe i po prostu słabsze, podczas kiedy ekstraklasa z King Crimson czy Pink Floyd to byli wizjonerzy i perfekcjoniści.

Losowanie miejsc w biegach


Od kilku dni kiedy skoczyłem swoje fizycznie i psychiczne roztrenowanie zauważyłem, że głównym tematem w biegowym towarzystwie są biegi na jakie warto się zapisać w 2016 roku. Kilka razy już odpowiadałem, że nie jestem zapisany na nic, na nic na razie nie chce mi się zapisywać i pomyślę o tym w nowym roku.

A tymczasem widzę, że Niepokorny Mnich, który pokonał mnie w zeszłym roku za chwilę będzie już niedostępny. Limit 300 miejsc został już przekroczony. Zapisać się można do jutra a potem.... losowanie!! To słowo wywołuje u mnie nieprzyjemne dreszcze.

sobota, 5 grudnia 2015

Pomysł na grudzień czyli o zaletach regularnego ale krótkiego biegania

Najpierw napisałem "plan" ale przekreśliłem i zmieniłem na "pomysł". Plan jest czymś, do czego się zobowiązujemy. Pomysł to tylko idea, która może wypalić, albo i nie.


Tydzień temu wracałem do biegania po moim pierwszym w życiu roztrenowaniu. Napisałem wtedy dwa posty.


Dominik skarcił mnie słownie, że w tym drugim, powtarzam niemal to samo co w pierwszym. Czyli, że zmuszam się do biegania, bo to aby polepszyć inne dziedziny swojego życia, a samo bieganie nie jest wcale spotykaniem absolutu na leśnej ścieżce. I zamieniłbym chętnie bieganie na siatkówkę, tenis czy basen gdyby te dyscypliny były tak samo tanie oraz dostępne terytorialnie i czasowo... Ale nie zamienię. Bo nie są.

piątek, 4 grudnia 2015

Rozwiązanie konkursu - "Szczęśliwi biegają ultra"

"Tato, nie przejmuj się, każdy w szkole wie że rodzice kupują prezenty i można je znaleźć przed gwiazdką a gabinet to miejsce gdzie zawsze wszystko chowacie więc to oczywiste że tam zaczęłyśmy szukać" - moja córka, lat 8

Skoro łamiemy zasady, to łammy je do końca. Rozwiązanie konkursu miało być jutro, ale skoro jest zwycięzca, to po co czekać? Wszyscy jesteśmy ciekawscy i każdy chciałby dostać prezent przed Świętami. Zanim ogłoszę kto wygrał mój konkurs najpierw kilka słów o pytaniach i odpowiedziach.

Pytanie nr 1
To pytanie okazało się nie do końca poprawnie zadane. Bo można było interpretować je jako bieg wspólny - czyli taki, gdzie biegliśmy jedną zwartą grupą. Takim biegiem była wyprawa z Kolana na Hel. Podobno obok Kolana jest gdzieś Niebo i pierwotnie tam miał być start, ale nie znaleźliśmy Nieba i ruszyliśmy z Kolana. Dystans to 147 km. Natomiast najdłuższy bieg, który przebiegliśmy wspólnie - w sensie, że każdy dobiegł do mety, to Łemkowyna Ultra Trail 150 km z Krynicy do Komańczy. Biorąc pod uwagę, że ŁUT ma raczej 147 km uznawałem obie odpowiedzi za poprawne. 

czwartek, 3 grudnia 2015

Wygraj książkę "Szczęśliwi biegają ultra" - konkurs wiedzy o RATL i TCU :)

Kilka miesięcy temu kupiłem sobie książkę Szczęśliwi Biegają Ultra. Książka jest rewelacyjna. Według mnie to pozycja, która powinna stać na każdej półce obok Urodzonych Biegaczy. Napisałem recenzję tej książki na swoim blogu [tutaj] i tą recenzją wygrałem konkurs organizowany przez Galaktykę na najlepszą jej recenzję. Paradoksalnie w nagrodę dostałem ... tę książkę :) A także cztery inne przy okazji. Tym samym stałem się posiadaczem dwóch egzemplarzy Szczęśliwych...

No i tak się zbierałem pół roku nie wiedząc jaki konkurs wymyślić aby ją ktoś mógł wygrać. Trochę bez sensu są konkursy "kto pierwszy kliknie ten lepszy". Z drugiej strony konkursy związane z uzależnianiem wygranej od polubienia, skomentowania lub udostępnienia wpisu na FB są niezgodnie z regulaminem. Dlatego nie organizuję go na FB, ale na blogu. I jest trudny. Nagrodą jest wspomniana książka Szczęśliwi biegają ultra, którą wysyłam na swój koszt w dowolne miejsce w Polsce.

wtorek, 1 grudnia 2015

Nie chcę ale muszę


Dwa dni temu odpowiedziałem sobie dlaczego biegam - dlatego, że nie mam wyboru. A dokładnie nie chcę być gruby i umrzeć. Reszta jest przy okazji. Będąc świadomy tej deklaracji jest mi w pewnym sensie łatwiej, nawet jak nie chce mi się biegać - wiem, że muszę.

Nie szukam motywacji w memach z cytatami, nie łaknę tego poczucia wygrywania z lenistwem, nie chcę nic nikomu, a tym bardziej sobie udowadniać. Ja po prostu muszę biegać aby nie umrzeć.

niedziela, 29 listopada 2015

Bolesny powrót z roztrenowania

Czy on stracił rozum?
Czy on widzi, czy jest ślepy?
Czy w ogóle może chodzić,
Czy może się przewróci przy pierwszym ruchu?
(Iron Man - Black Sabbath)


Na wszelki wypadek nie zaglądałem na endomondo przez cały miesiąc. Listopad na screenie powyżej wygląda dramatycznie. 37 minut aktywności. Mój GPS ostatni raz logował się dokładnie 5 tygodni temu o 8 nad ranem w Komańczy na mecie ŁUT 150. 
Kiedy zalogowałem się dziś po tej długiej przerwie, okazało się, że dosłownie połowa moich znajomych z endomondo skomentowała swoje dzisiejsze biegi "roztrenowanie czas zakończyć" albo "śmierć po roztrenowaniu jest szczególnie bolesna".  Generalnie można powiedzieć, że listopad był miesiącem roztrenowania. Pierwszym w moim życiu. Pierwszym po 3,5 latach biegania.

sobota, 28 listopada 2015

Każdy ma swoje 5 minut czyli Tricity Ultra w TVP Gdańsk

Jesteśmy jak dzieci we mgle. Cieszą nas takie drobne rzeczy jak 5 minut w porannej Panoramie a z drugiej strony potrafimy pomylić zjazd Słowackiego ze Spacerową. O 7:20 dzisiejszego poranka Dominik zadzwonił do nas mówiąc, że pomylił zjazdy, że są korki, i że nie da rady. Ale mimo to o 7:50 przy Stawie Młyńskim w Oliwie w relacji na żywo spędziliśmy swoje pierwsze 5 minut w TV.

Tricity Ultra - TVP Gdańsk
Pobudka o 5:30, wskakujemy w ciuchy biegowe, Dominik (nasz przewdonik Tarahumara) się trochę zgubił, bo pomylił Spacerową ze Słowackiego, ale ostatecznie szczęśliwie stanęliśmy na starcie... eee ... przed kamerą :D
Posted by TriCity Ultra on 27 listopada 2015


Gdyby podsumować nasze bełkotliwe wypowiedzi i uznać, że najwyższy czas zakończyć to roztrenowanie, bo głowę mam już niemal taką samą jak 300 kilowy knur Michał u Rysia z Wituni to:

środa, 25 listopada 2015

100 Ironmanów w 100 dni


Patrzę sobie na FB a tam Hania wrzuca takie mocno niewyraźne fotki z Polityki. Z Rysiem Kałaczyńskim. I dopisuje jedną informację, która rozgrzewa moją wyobraźnie tak jak dzisiejsza oficjalna zapowiedź czterech koncertów King Crimson w Polsce, albo nowa płyta Davida Bowiego na którą trzeba będzie poczekać do 8 stycznia.

wtorek, 24 listopada 2015

Tricity Ultra edycja IV czyli udany rewanż Pelplińskiego


WSTĘP

W niedzielę rano obudziłem się z wypiekami na twarzy wysmaganej wiatrem i tak samo podekscytowany jak wtedy kiedy budzę się po kolejnym ultra. Ale tym razem było inaczej. Nie miałem zakwasów. Choć na wszelki wypadek poruszałem się powoli jakbym miał rozruszać moje urojone zmęczenie. Naprawdę nic mnie nie bolało bo ja po prostu nie biegłem tego biegu. Byłem na trasie, supportowałem go i choć pokonałem najwięcej bo 140 km to ani jednego na własnych nogach.

sobota, 21 listopada 2015

Tricity Ultra IV


Kiedy wspólnie z Dominikiem, Jarkiem i Michałem wiosną 2014 roku po raz pierwszy biegliśmy 80 kilometrową pętlę leśnymi ścieżkami oraz nadmorskimi chodnikami dookoła Trójmiasta zamarzyliśmy sobie, że kiedyś w dalekiej przyszłości będzie to fajny bieg, w którym będzie towarzyszyć nam grupka kilkunastu, może kilkudziesięciu osób. A może przyjadą do nas osoby spoza Trójmiasta aby pobiegać w grupie po nadmorskich - i wcale nie płaskich - terenach.

Kiedy dziś patrzę na listę ponad 60-ciu zapisanych osób odczuwam niepewność. To nie jest nawet lista startowa, bo to przecież nie zawody, a biegowa wycieczka. Całkowicie darmowa - bo taka jest idea tego biegu. Jak mawiał Caballo Blanco - za bieganie nie powinno się płacić.

Mam nadzieję, że poza unikalną plakietką z 21 listopada 2015 roku pozostanie w Was wiele miłych wspomnień.

Dla przypomnienia, komunikat startowy jest tutaj: http://www.tricityultra.pl/zapisy

Gdyby ktoś obudził się rano, przeczytał ten tekst i zechciał potowarzyszyć nam choćby fragment - serdecznie zapraszamy.

niedziela, 15 listopada 2015

Shane Niemeyer - Sztuka cierpienia


Ta książka utwierdza mnie w przekonaniu, że każdy sportowiec, który doprowadza swoje ciało do granicy możliwości ma lub miał nierówno pod sufitem. Często też niesie na barkach mroczną historię.

Shane Niemeyer nie jest wybitnym sportowcem. Jego największe osiągnięcia to kilkukrotny udział w Ironmanie w Kona. Oczywiście uzyskanie kwalifikacji dla amatora to nie jest bułka z masłem. Tym bardziej jeżeli ten amator rozpoczynał w wieku 30 lat  jako narkoman, alkoholik i skazany przestępca, urwany z więziennego stryczka. Dosłownie urwany.

czwartek, 12 listopada 2015

Roztrenowanie wchodzi w krew

 
Biegam od 3,5 roku i praktycznie poza tygodniami, kiedy byłem chory nie miałem klasycznego okresu roztrenowania. Zdarzały się tygodnie, kiedy odpuszczałem ciału, ale nigdy głowie. Wyznawałem zasadę klasycznego świeżaka, że na roztrenowanie przyjdzie czas na starość. W efekcie mniej więcej raz na pół roku przychodziły takie stany ducha, że bieganie nie sprawiało frajdy a do przodu ciągnęła mnie bardziej muzyka, chłopaki z TCU czy wyrzuty sumienia. Z zazdrością obserwowałem jak rok temu Michał na miesiąc przestał biegać. Potrafił to zrobić i wrócić z taką siłą, że całą wiosnę, lato i pół jesieni dosłownie fruwał. Ja nie potrafiłem...bo na roztrenowanie miał przyjść czas na starość...

poniedziałek, 2 listopada 2015

Test słuchawek do biegania - Sennheiser HD 25-1


Parę tygodni temu wpadły mi w ręce zupełnie przypadkiem bardzo ciekawe, a w niektórych kręgach wręcz kultowe słuchawki Sennheiser HD 25-1. Nieśmiało zapytałem mojego kolegę, który nocami zamienia się w DJ'a czy mogę wpiąć sobie w telefon, tylko na chwilę, jego słuchawki. Skończyło się na tym, że wyszedłem z "wciśniętymi" mi słuchawkami do testowania w domu, pod warunkiem, że oddam do piątku... zeszłego piątku. A dokładnie tego zeszłego dwa tygodnie temu... Jutro na poważnie muszę je oddać.

Ja nie jestem historykiem słuchawkowym, moją wewnętrzną misją jest raczej punktować te słuchawki, które się kompletnie do biegania nie nadają. Dlatego, że po prostu wypadają z uszu, albo dlatego, że brzmienie tak kaleczy muzykę, że lepiej ściągnąć je z głowy i słuchać swojego oddechu. Wielu producentów wychodzi z założenia, że biegacze to "ciemny lud, który wszystko kupi", że jak będzie słychać beat, to biegaczowi nic więcej nie potrzeba. Kończy się tak, że wielu z nas po prostu nie lubi biegać z muzyką dlatego, że nigdy nie dopasowało odpowiednich słuchawek do biegania. Założę się, że gdybyśmy oglądali filmy wyłącznie z podłych trzęsących się screenerów na 14-calowych ekranach z odległości 10 metrów... to wielu z nas twierdziłoby, że po prostu nie lubią kina i filmy ich nudzą.

niedziela, 1 listopada 2015

Kącik biegowego melomana: Dead Can Dance - Within the Realm of a Dying Sun


W królestwie umierającego słońca... To trzecia płyta duetu Dead Can Dance. Na okładce fotografia z fragmentem grobowca z paryskiego Pere Lachaise. Nie ma na niej ani nazwy zespołu, ani tytułu płyty. Brendan Perry i Lisa Gerrard tworząc to arcydzieło byli bezkompromisowi na każdej płaszczyźnie. Dzięki temu powstała muzyka, której nie było ani wcześniej ani później. Dosłownie. Nie ma tutaj nic z rockowych korzeni grupy. Jest mieszanka muzyki klasycznej z muzyką świata. Muzyka monumentalna, poza jakimkolwiek obrysem tego co znamy i co można zawrzeć na 40-minutowym longplayu.

ŁUT 150 - Suma moich doświadczeń


Na kilka tygodni przed biegiem sezonu jakim był dla mnie start w Łemkowyna Ultra Trail na dystansie 150 km popełniłem dwa wpisy na blogu:
Dokładnie tydzień temu byłem gdzieś za Iwoniczem-Zdrój na 110 km trasy i raczej byłem pewny, że tylko jakiś fatalny splot wypadków może uniemożliwić mi dotarcie do mety. Ciało miało czas, a głowa była już mocna. Największe kryzysy miałem do 50 kilometra i były one już dzień za mną.

W ostatnich dniach opisałem zarówno sam bieg jak i jego inżynierię materiałową. Tym razem, myślę, że już po raz ostatni, wracam do tych 32 godzin na trasie z pozycji oceny moich przedbiegowych strachów i nadziei. Czego tak naprawdę warto było się bać? A czego nie doceniłem?

piątek, 30 października 2015

Biegacz vs Pizza


Dean Karnazes w swoje książce Ultramaratończyk w pewnym sensie postawił pizze na piedestale. Kiedy myślisz o Deanie masz przed sobą uśmiechniętego greka zamawiającego w nocy pizzę z zegarkiem w ręku określając dostawcy na jakiej dokładnie przecznicy będzie kiedy pizza wyjdzie z pieca. W 50 maratonów w 50 dni jeden z rozdziałów poświęcił na wytłumaczenie się z techniki jedzenia pizzy w trakcie biegu. Pizza musi być na cienkim cieście, najlepiej hawajska, zwinięta w ruloniki i jedzona jak tortille.

czwartek, 29 października 2015

Ile kosztuje biegacz ultra?

Od biegu Łemkowyna Ultra Trail 150 minęło kilka dni, a wymięty numer startowy i medal wciąż leżą na środku stołu w kuchni. Te wspomnienia są zbyt świeże aby trafiły od razu na wieszaczek/do szuflady. Stan, w którym jestem to ciągłe, totalne otępienie. Zacząłem już normalnie funkcjonować, chodzę bez stękania, podbiegam nawet kiedy trzeba, chodzę do pracy, wożę dzieci do szkoły a po szkole pilnuję aby odrobiły lekcję. Ale co jakiś czas zatrzymuję myśli i mówię sam do siebie: "Fuck yeah!! Zrobiłem to!!"


Do tej pory racze unikałem wpisów o sprzęcie. Kiedyś skrobnąłem coś o odzieży z Tchibo oraz epitafium dla moich Asicsów. Dla mnie najważniejszym elementem wyposażenia biegacza są słuchawki. Reszta ma nie przeszkadzać, ewentualnie pomóc dotrzeć do mety. Wiem, że im droższy sprzęt - tym najczęściej lepszy. I na pewno liczy się to kiedy walczysz o czołowe lokaty, ale czy dla zawodników częściej kontrolujących limity na punktach jest to aż tak istotne?

Istotne jest na pewno, dla mojej żony, której ulubionym blogerem jest Michał Szafrański. Grazia, to dla Ciebie :)

środa, 28 października 2015

Łemkowyna Ultra Trail 150 - relacja z wyprawy


Wrzuć do garnka z błotem pół worka halucynacji, przypraw kłaczkiem z sierści niedźwiedzia, dorzuć trochę słońca, trochę wichury i dwadzieścia garści nocy, na oknie postaw zapalony znicz i zaproś do stołu trupę cyrkowców rodem z Toda Browninga. Panie i Panowie, tak smakuje Łemkowyna 150.

sobota, 17 października 2015

O tym jak zrobiłem Dominika w jajo


Ze snu wyrwał mnie dzwonek domofonu. Jeden sygnał. Zerwałem się z łóżka. Była godzina 7:07. Myśli skłębiły mi się w głowie. Pobiegłem do okna, na dole stał Dominik z plecaczkiem, gotowy do biegu nad morze i z powrotem. Jakieś 30 km. Tyle, że wczoraj poczułem, że mam już w tym tygodniu 40 km i nie koniecznie rozsądne będzie dokręcanie kolejnych 30 km na 7 dni przed startem sezonu... ba... startem życia - Łemkowyną Ultra Trail 150. Niestety nie byłem precyzyjny w komunikacji i bardzo na okrętkę chciałem się wyłgać z porannego biegu.

Na co dzień nie używam budzika. Może to głupie, ale jakieś 30 lat temu przeczytałem w jakiejś książce, że w nocy nasze ciała astralne podróżują poza ciałami fizycznymi i dźwięk budzika jest jak ukręcanie głów małym żółtym kurczaczkom. Staram się przewidywać ile snu potrzebuję i kładę się spać tak, aby bezstresowo obudzić się o wymaganej godzinie. Wyjątek stanowią tylko sytuacje "życia i śmierci".  No ale dziś moje ciało fizyczne zostało obudzone zanim astralne wróciło do doczesnej powłoki i jak zombie bez duszy otworzyło okno krzycząc pełne pogardy słowa:

- "Czemu mnie k*** budzisz o 7-mej?!?!"
- "Bo umówiliśmy się na bieganie?" - odpowiedział Dominik

czwartek, 8 października 2015

All The Pretty Little Horses

Hush-a-bye, don't you cry
Go to sleepy, little baby
When you wake, you shall have
All the pretty little horses


W środę 7 października 2015 roku o godzinie 13:15 przyszedł na świat mój syn. Kilka godzin wcześniej jeździłem między jednym a drugim służbowym spotkaniem po Trójmieście i na pełny regulator w samochodzie słuchałem The Final Cut - Pink Floyd śpiewając każde słowo razem z Rogerem Watersem. Najważniejsza płyta w moim życiu. Płyta o bezsensowności wojen na świecie. W latach 80-tych, kiedy gorący był spór o Falklandy, Waters muzycznie i tekstowo składał hołd swojemu ojcu, który zginął w jednej z bitew II WW. Myślałem wtedy, że to niezwykle fatalny splot okoliczności - mieć takiego syna jak Roger Waters - największy geniusz muzyczny drugiej połowy ubiegłego stulecia - i nigdy go nie poznać. 

Chwilę później trzymałem swojego syna na rękach. To moje trzecie dziecko. Emocje są dokładnie takie same jak za pierwszym i drugim razem. Nie ma rutyny w tym temacie. Za każdym razem, zarówno 8 i 5 lat temu trzymając na rękach moje cudowne córki, jak i wczoraj w głowie kłębiły się setki myśli, nie byłem w stanie ich wysłowić, ale wyrzucałem z siebie telepatycznie chmury energii. Na początku tradycyjna checklista. Palce są - po pięć na każdej kończynie. Nos jest, uszy są. Oczy się otwierają. Płacze, czyli oddycha, więc dobrze. Lekarza zapytałem krótkim "Wszystko OK?" - "OK" - odpowiedział. I wtedy wyleciała że mnie ta telepatyczna chmura energii: Bądź szczęśliwy! Po prostu bądź szczęśliwy! 

Dzisiaj udało mi się cudem wygenerować w planie dnia pomiędzy szkołą, zerówką, pracą i szpitalem godzinkę na bieganie. Płyta, którą ze sobą wziąłem wpadła w moje ręce bez chwili zastanowienia. Current 93 - All The Pretty Little Horses. W zeszłym roku spełniłem swoje marzenie i widziałem C93 na żywo w swoje urodziny (tego samego dnia kiedy biegłem parkrun w Bushy Parku). Jak biegać w taki dzień? Chyba jedynym sensownym rozwiązaniem jest fartlek. Czasem spokojnie w tempie 6 min/km a potem spontanicznie, nagle kilometr w tempie pod 4 min/km. Czas zleciał szybko, choć mógłbym tak biegać godzinami.

Witaj na świecie Ksawery!


Kołysanka dla Ciebie:

środa, 7 października 2015

Test słuchawek - Superlux HD 681


Superlux to firma z Tajwanu. W sumie to nic dziwnego, w końcu zdecydowana większość sprzętu elektronicznego jest produkowana na wschodzie. Tamtejsze firmy nawet jeżeli jeszcze nie są tak dobre jak te z europejskimi, amerykańskimi lub japońskimi korzeniami to z pewnością będą. A może już są?

Słuchawki Superluxa obserwowałem od jakiegoś czasu. Czytałem o nich w necie, choć jest to niebywale trudne. Mam na myśli wyłuskiwanie z ogromu internetu sensownych opinii i przykładanie im odpowiedniej wagi celem osiągnięcia pewnej średniej. A sensownych opinii nie ma. Wszystkie opinie, wszystkie wpisy na blogach mają konsystencję owsianki. Albo są totalnie nijakie i za wszelką cenę chcą zachować fałszywą obiektywność poprzez schlebianie. Albo są recenzjami popkulturowymi czyli kładą nacisk na zdjęcia i wygodę noszenia + banalny przedruk parametrów. Paradoksalnie im więcej na temat danego produktu się piszę - tym mniej o nim naprawdę wiemy.

niedziela, 4 października 2015

Fragmenty "Bursztynowego Szlaku", dwa jajka na boczku i "kac cukrowy" Dominika


Bursztynowy Szlak - oznaczony na żółto, to nasza rutynowa trasa, często wplatamy jej fragmenty w biegi po drugiej stronie obwodnicy. W całości biegnie od jeziora Otomińskiego przez pradawną kopalnię bursztynu do Raduni, a następnie wzdłuż rzeki w górę jej biegu do Kolbud, oraz powrót drugą stroną do Pruszczańskiej Faktorii. Całość to 36 km. Fajny dystans na niedzielne wybieganie, ale aby dotrzeć na start i jakoś wrócić z Pruszcza - robi się ponad 50 km. Za dużo - jeżeli obiecało się powrót do domu w okolicach 9:00 rano.

Plany na niedzielę zazwyczaj powstają w sobotę wieczorem. Są odruchowe i odważne. Mam na myśli odwagę w postaci budzika nastawionego na 6:00 rano. Gdybym miał wstać sam dla siebie - drzemka byłaby opcją. Kiedy wiem, że o 6:30 umówiłem się pod blokiem z Dominikiem - opcji takiej już nie ma.

Stasiu w pracy, leży na plaży na brzuchu i robi odwierty w piasku. Michał był na weselu, obietnice składał, ale obserwując face'a Ewy (małżonki Michała) i jej relację z postępów imprezy byłem raczej pewny, że w niedzielę wybiegniemy tylko we dwóch z Dominikiem. Nie każdy ma charakter zdolny do Kac Kwidzyn ;)

piątek, 2 października 2015

ŁUT 150 - Suma moich nadziei


Wczoraj pisałem o strachach związanych ze 150 kilometrowym biegiem Łemkowyna Ultra Trail. Dzisiaj o tym, dlaczego wierzę, że to się uda, choć statystyka przemawia raczej na niekorzyść, bo ze 150 osób rok temu bieg ukończyła ledwie połowa.

czwartek, 1 października 2015

ŁUT 150 - Suma moich strachów


Chcę sporządzić listę swoich strachów przed największym biegowym wyzwaniem jakie czeka mnie za trzy tygodnie. Strachów jest dużo, a ja cały czas zastanawiam się czy zasypać je piaskiem i jakoś to będzie, a może po prostu wyartykułować. Czy ten, który o nich pisze staje się przez to słabszy czy silniejszy?

Łemkowyna Ultra Trail. Najdłuższa trasa. 150 kilometrów Szlakiem Beskidzkim z Krynicy Górskiej do Komańczy. 5500 metrów w górę i podobnie w dół. Start o północy i dwie noce na szlaku. Sumując wszystkie parametry takie jak dystans, pora roku i pogoda, teren oraz relacje tych, którzy dobrnęli do mety rok temu - ten bieg jawi się jako najtrudniejszy bieg ultra w Polsce. A ja jestem tylko amatorem z drugiej części stawki.

wtorek, 29 września 2015

Kącik biegowego melomana: U2 - October


Pospieszyłem się z tym albumem o 2 dni. Ale mentalnie czuję, że dziś zaczął się październik. Można powiedzieć, że przyszedł w samą porę. W kontekście pogody wrzesień był wyjątkowo udany, a sierpień upalny jak nigdy. Jestem gotowy na kolejny sezon w długich legginsach, na treningi po ciemku niezależnie czy będzie to przed czy po pracy, na wdychanie mroźnego powietrza i puszczanie obłoków pary. Muzyka po ciemku zawsze smakowała lepiej.

niedziela, 27 września 2015

The Baby Wait Ultra 6h - relacja z biegu, czyli kamień, który leży, ale jest twardy


W dwóch słowach o idei. Nie mogę biegać za daleko od domu, bo w każdym momencie możemy jechać na porodówkę. Ale przebiec coś większego przed biegiem ŁUT150, który jest za 4 tygodnie po prostu należało. Dzisiejsza niedziela była jedynym terminem, który pasował naszej czwórce. Ale przy tej okazji zrobiliśmy otwarte wydarzenie na FB, do którego dołączyły (fizycznie) trzy osoby. Biegaliśmy w kółko po 1-kilometrowej pętli dokoła zbiornika retencyjnego Świętokrzyska I.

Zupełnie przypadkiem pod Ostrołęką częściowo w podobnym terminie odbywały się Mistrzostwa Polski w biegu 24-godzinnym w kółko. My wymyśliliśmy coś bardzo podobnego - Mistrzostwa Osiedla w biegu 6-godzinnym w kółko czyli tzw. (używając nomenklatury triathlonowej) 1/4 Mistrzostw Polski w biegu 24-godzinnym w kółko :D

piątek, 25 września 2015

The Baby Wait Ultra

- A gdyby tak pobiegać dookoła zbiornika? Cały dzień! Albo przynajmniej 12 godzin!


Taki pomysł rzuciłem kilka tygodni temu chłopakom z Tricity Ultra. To nic nowego, w pewnym sensie. Jak jest ciemno, zimno i późno lub po prostu nie mam pomysłu na trasę kręcę czasem te kilometrowe kółka dookoła zbiornika. Czasem 5 czasem 10. Najwięcej nakręciłem 30 ale były to takie nieczyste kółka, bo z wypadami na dzielnię aby rozruszać głowę.

Kiedy Scott Jurek opisywał w swojej książce 24-godzinny bieg po ulicznej, kilkusetmetrowej pętli wydawało mi się to chore. Kiedy biegnąc wiosną z Rysiem w Wituni rozgorzała dyskusja o 6 dniowym ultra na Węgrzech (EMU) toczonym także na pętli krótszej niż 1000 metrów - to był już czysty psychiatryk.

Mamy końcówkę września, do Łemkowyny pozostały 4 tygodnie, a moja małżonka jest w 39 tygodniu ciąży. Biegam sobie po osiedlu wieczorami, ale na dalsze eskapady mam zakaz. A jakieś ostatnie przygotowawcze ultra trzeba pobiec. Nie ma innego sposobu niż ... bieganie jak chomik dookoła :)

  • Startujemy w niedzielę, 27 września, o godzinie 7 rano.
  • Kręcimy 1 kilometrowe kółka dookoła zbiornika Świętokrzyska 1.
  • Zapraszamy każdego, kto nie ma pomysłu na niedzielne długie rozbieganie czy krótszy trening, lub po prostu chce nam trochę potowarzyszyć
  • Każdy może pokręcić tyle kółek ile chce
  • Ja deklaruję się, że będę biegał minimum do 13:00 (godzin) i chciałbym zrobić przynajmniej 50 km.... chyba że zostanę wezwany
  • Można dublować
  • Postaram zapewnić wodę oraz elementarny prowiant

wtorek, 22 września 2015

Kącik Biegowego Melomana: David Gilmour - Rattle That Lock


Chyba nie ma co ukrywać, że czekając na nowego Davida Gilmoura każdy z nas zastanawia się jak dużo będzie w nim Floydów. Inna ocena niż przez nomen omen - pryzmat - Pink Floyd jest niemożliwa. Ale takie postrzeganie nie musi być wcale pułapką. Pink Floyd jest już po prostu bezkresny, bo kawałek Pink Floyd jest w każdej wartościowej muzyce jaka tworzy się na świecie. A ja sam mimo mojej ogromnej sympatii dla Rogera Watersa i szaleńczej miłości płyt The Final Cut oraz Pros & Cons of Hitch-Hiking  równie często wracam do A Momentary Lapse of Reason i The Division Bell - nagranych już z Gilmourem w roli głównej.

Po wydaniu w zeszłym roku The Endless River - płyty powstałej jako uczczenie pamięci Ricka Wrighta chyba wszyscy pogodziliśmy się, że to jest już prawdziwy koniec Pink Floyd. Nikt nie oczekuje i nie chce aby jakakolwiek muzyka powstała jeszcze pod tą nazwą. W pewnym sensie zeszło ciśnienie. Gilmour to Gilmour, a Waters to Waters. Każdy z nich jest jest tak samo ważną cegłą w murze z napisem Pink Floyd. A kiedy któryś z nich nagrywa płytę - z nieba pada śnieg, a w domu pachnie choinką.

- Słuchałeś już nowego Gilmoura? - zapytałem w piątek Michała
- Tak, i czuję się jakby była Gwiazdka - odpowiedział.

Bieg Czyste Miasto Gdańsk

Są dwa rodzaje biegów: takie, które są świętem biegaczy i to na nich skierowany jest słup światła z reflektorów, oraz takie, gdzie liczy się festyn, a bieg równie dobrze można by zastąpić konkursem ujeżdżania byków i byłoby tak samo fajnie :)


W ostatnią sobotę głównym bohaterem Święta Południa Gdańska współorganizowanego przez Zakład Utylizacyjny - był festyn. Bieg był jego elementem, ale muszę całkowicie zgodzić się z moją żoną, która skomentowała go takimi słowami:

- Sorry, możesz myśleć co chcesz, ale ja 100 razy bardziej wolę spędzić dzień właśnie tak, gdzie dzieciaki wyskaczą się na trampolinach a woda z saturatora jest za friko niż jechać z Tobą na jakieś zawody gdzie stoimy kilka godzin na linii mety, a jak dziewczynki chcą skubnąć drożdżówkę to jakiś wolontariusz je goni, że mają oddać, bo to są tylko dla "finiszerów".

niedziela, 20 września 2015

A Day At the Races: Tort i Poniewierka



- W piątek jadę na mistrzostwa świata w piłce nożnej do Radomia - powiedział Michał, kiedy dzień wcześniej próbowałem go wyciągnąć na kilkanaście lub więcej kilometrów by potowarzyszyć Przemkowi Ignaszewskiemu w jego biegu z Morskiego Oka na Hel.

- W piątek jadę do Bydgoszczy - powiedział Dominik, kiedy zadałem mu to samo pytanie.

Prawdę mówić trochę bałem się zadzwonić do Stasia, bo pewnie odpowiedziałby mi, że jedzie w bardzo ważnej sprawi do Darłówka... albo do Siedlec. Ale to Stasiu mnie uprzedził i zadzwonił z pytaniem:

- Co robisz w piątek wieczorem? Nagle mi się wszystko ułożyło, bo to był już TEN piątek.
- W piątek spotykam się z Tobą aby pożyczyć Ci swojego powerbanka - odpowiedziałem
- No i zawieść mnie na start do Wieżycy - dodał Stasiu.

Dzieci z Bullerbyn

Dzieci z Bullerbyn w czasie kiedy chodziłem do szkoły było lekturą obowiązkową. Połknąłem tę książkę w jeden weekend. Pamiętam ten stan, kiedy człowiek jest pełen przekonania graniczącego z pewnością, że to właśnie najlepsza książka jaką przeczytał ever. Kilka lat później czułem to samo poznając muzykę Pink Floyd.


Dzieci z Bullerbyn to opowieść o sąsiadach i ich wspólnych przygodach. Jeżeli spojrzelibyśmy na Michała, Dominika, Stasia i mnie z góry zobaczylibyśmy dokładnie to samo. Mieszkamy blisko siebie. Na odległość rozgrzewki przed wspólnym treningiem. Od ponad dwóch lat biegamy razem w bliższej i dalszej okolicy. A jeżeli kiedykolwiek ktoś z nas chciałby zostać politykiem, musiałby sporo zapłacić za milczenie pozostałym. No i odkupić prawa do niewygodnych zdjęć :)

piątek, 18 września 2015

Endomondo zrobiło mnie bez wazeliny...


Endomondo właśnie zrobiło mnie bez wazeliny. Ale nie spodziewałem się niczego innego. Inny scenariusz nie był możliwy. Nie chodzi mi o nowy widok, bo ten jest nawet w porządku. Chodzi mi o wycięcie playlist z funkcjonalności.

W dwóch punktach przypomnę fakty:

1) Końcówka maja 2015 roku i pierwszy redesign endomondo po zakupie duńskiego startupa przez amerykańskiego giganta odzieżowego - Under Armour. Redesign fatalny, bo pełny absurdów na polu użyteczności programu. Więcej pisałem tutaj. Ale po tym co zrobili nastąpiło pospolite ruszenie i w kilka dni "amerykańscy naukowcy" wycofali się z pomysłu. Choć tylko głupi i naiwny myślał, ze na długo.

2) Po miesiącu, pod koniec czerwca 2015 roku dostaliśmy nową, lepszą, poprawioną wersję. Więcej pisałem tutaj. Co najważniejsze - nowa strona była OPCJONALNA! Można było w ustawieniach zostać przy starej i zapomnieć, albo przyzwyczaić się do nowej.

niedziela, 13 września 2015

Bieg o Puchar Decathlonu


Nie zapisałem się na ten bieg. Na pytanie dlaczego odpowiadam, że nie wiem. Ale prawda jest taka, że po prostu unikam ostatnio krótkich, szybkich biegów. Rezultaty pewnie byłyby dalekie od życiówki, a tempo ledwo ledwo poniżej 5min/km. No i bym wszedł w strefę dyskomfortu. A minuta w strefie dyskomfortu jest gorsza niż 50 km w tempie konwersacyjnym.

Bieg o Puchar Decathlonu organizowało Stowarzyszenie Wiszące Ogrody i był to w pewnym sensie "domowy" wyścig Michała. Trasa była dość zróżnicowana, częściowo biegła przez lasy na skraju Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, częściowo dookoła zbiornika Jasień i ścieżkami wzdłuż trasy PKM. Łącznie około 6 kilometrów.

piątek, 11 września 2015

Zbiornik Jeleniogórska (przegląd gdańskich zbiorników wodnych)


Zbiornik "Jeleniogórska" na Gdańskim Ujeścisku (przy Szkole Podstawowej nr 12) zalicza się raczej do tych mniejszych, ale dzięki temu, że jego obwód to niewiele ponad 400 metrów jest idealnym substytutem... bieżni na stadionie. Wiadomo, że kostka to nie tartan, ale przynajmniej jest za darmo i nie trzeba płacić 15 ziko aby pobiegać jak na gdańskiej AWFiS ;)