Hush-a-bye, don't you cry
Go to sleepy, little baby
When you wake, you shall have
All the pretty little horses
Go to sleepy, little baby
When you wake, you shall have
All the pretty little horses
W środę 7 października 2015 roku o godzinie 13:15 przyszedł na świat mój syn. Kilka godzin wcześniej jeździłem między jednym a drugim służbowym spotkaniem po Trójmieście i na pełny regulator w samochodzie słuchałem The Final Cut - Pink Floyd śpiewając każde słowo razem z Rogerem Watersem. Najważniejsza płyta w moim życiu. Płyta o bezsensowności wojen na świecie. W latach 80-tych, kiedy gorący był spór o Falklandy, Waters muzycznie i tekstowo składał hołd swojemu ojcu, który zginął w jednej z bitew II WW. Myślałem wtedy, że to niezwykle fatalny splot okoliczności - mieć takiego syna jak Roger Waters - największy geniusz muzyczny drugiej połowy ubiegłego stulecia - i nigdy go nie poznać.
Chwilę później trzymałem swojego syna na rękach. To moje trzecie dziecko. Emocje są dokładnie takie same jak za pierwszym i drugim razem. Nie ma rutyny w tym temacie. Za każdym razem, zarówno 8 i 5 lat temu trzymając na rękach moje cudowne córki, jak i wczoraj w głowie kłębiły się setki myśli, nie byłem w stanie ich wysłowić, ale wyrzucałem z siebie telepatycznie chmury energii. Na początku tradycyjna checklista. Palce są - po pięć na każdej kończynie. Nos jest, uszy są. Oczy się otwierają. Płacze, czyli oddycha, więc dobrze. Lekarza zapytałem krótkim "Wszystko OK?" - "OK" - odpowiedział. I wtedy wyleciała że mnie ta telepatyczna chmura energii: Bądź szczęśliwy! Po prostu bądź szczęśliwy!
Dzisiaj udało mi się cudem wygenerować w planie dnia pomiędzy szkołą, zerówką, pracą i szpitalem godzinkę na bieganie. Płyta, którą ze sobą wziąłem wpadła w moje ręce bez chwili zastanowienia. Current 93 - All The Pretty Little Horses. W zeszłym roku spełniłem swoje marzenie i widziałem C93 na żywo w swoje urodziny (tego samego dnia kiedy biegłem parkrun w Bushy Parku). Jak biegać w taki dzień? Chyba jedynym sensownym rozwiązaniem jest fartlek. Czasem spokojnie w tempie 6 min/km a potem spontanicznie, nagle kilometr w tempie pod 4 min/km. Czas zleciał szybko, choć mógłbym tak biegać godzinami.
Witaj na świecie Ksawery!
Kołysanka dla Ciebie:
Gratulacje Tomku ! wszystkiego naj dla całej rodzinki :) / Mirek
OdpowiedzUsuńGratulacje, niech się Ksaweremu szczęści , Kwierzba
OdpowiedzUsuń