piątek, 25 grudnia 2015

"Wybiegnij przed siebie na 2,5 km"

"Jestem juz najedzony, więc zjem jeszcze" - taki obrazek, który zobaczyłem dziś rano na FB mocno mnie rozbawił. Są Święta i tak po prostu jest. Nie narzekajmy na te kilka dni obżarstwa. Jeżeli w styczniu będziemy grubi to będzie znaczyło, że już w sierpniu byliśmy. Ważniejszy jest globalny plan niż kilkudniowe zrywy.


W ciagu ostatnich dni mielę w kółko temat motywacji. Dominik pewnie napisze mi na priv, że ja znów o tym samym, ale wszystkie znaki mówią mi, że to jest właśnie najważniejsze.

Sukces tkwi nie w ilości powtórzeń, a odpowiednim zmotywowaniu. Tak sądzę. - napisał dziś Waldek pod moim przedostatnim wpisem. Dokładnie to robię. Biegając już 25 dni pod rząd nie jest dla mnie ważna jakość treningu, ale właśnie motywacja i praca nad nawykami. Nad jakością treningu będę pracował w nowym roku.

Ponadto samo pojęcie nawyku jest czym innym, niż zautomatyzowanym przyzwyczajeniem. Nawykowe działanie polega na wykonywaniu określonej/ych czynności w tych samych warunkach, np. "gdy założę słuchawki, zakładam buty biegowe, włączam muzę i idę biegać". Wówczas nawet jak ci się nic nie chce, wystarczy założyć słuchawki, a buty same cię zniosą na dwór :) Im dłużej biegasz, tym więcej wykształciło się takich zachowań, po których odczuwasz potrzebę lub nawet powinność biegania. - napisał w komentarzu Dominik.

Cytuje niemal w całości, bo nie chcę aby te kilka zdań zniknęło w głębinie komentarza.  Tak właśnie od dłuższego czasu reaguje. Moje bieganie to nie tylko 25 ostatnich 5-kilometrówek, ale blisko 700 treningów przez 3,5 roku. Tyle razy musiałem się zmotywować i zawiązać buty. Kiedy przeczytałem komentarz Dominika (oczywiście znałem tę teorię juz wcześniej chociażby z bloga podtworca.blogspot.com, czy wielu dyskusji podczas wspólnych biegów z Dominikiem) postanowiłem rozebrać ten nawyk na czynniki pierwsze. Od tyłu:

  • skoro biegnę już 5 kilometrów to znaczy, że musiałem dwadzieścia kilka minut wcześniej biec pierwszy kilometr
  • skoro biegnę pierwszy kilometr to musiałem zejść po schodach, wybrać muzykę i odpalić endo
  • skoro schodzę po schodach, to muszę być ubrany w  buty do biegania
  • skoro zakładam buty do biegania to znaczy, że muszę już mieć ubrane legginsy...

Legginsy, czyli niemęskie rajtuzy do biegania są tutaj kluczem. Nie mam zwyczaju siedzieć w nich w domu ani jechać na zakupy. Jeżeli je zakładam - kolejne ruchy to już domino pchnięte w ruch. Muszę się więc skupić NIE na tym aby wyjść pobiegać, ale aby ubrać się w rajtuzy! Jak już je założę to nawet jeśli krzątam się jeszcze bezmyślnie po domu w ciagu 10 sekund usłyszę pytanie:

- Idziesz biegać?
- Taaaak, idę.

Trzeci cytat brzmi tak: "wybiegnij przed siebie na 2,5 km". Powiedział go Michał kiedy wahałem się dziś czy biegać przed czy po obiedzie. 2,5 km to tylko 15 minut! Wiadomo, że jeszcze trzeba jakoś wrócić, ale dzięki temu każdy krok do przodu liczy się podwójnie. Zdążę przed obiadem - pomyślałem i chwilę później biegłem w losowo wybranym, nieznanym mi wcześniej kierunku Chojnic. Dobiegłem do dworca PKP i jeszcze kawałek dalej. Zawróciłem nie po 2,5 km ale po 3,5 km.

Wniosek jest jeden: ubierz rajtuzy. Reszta zrobi się sama.


1 komentarz:

  1. Podoba mi się ten wniosek, nie dość że zabawny to jescze prawdziwy. Dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy