Podsumowanie roku czas zacząć. Tradycyjnie rozpoczynam od rozprawienia się czynionymi rok temu planami na 2015-ty. W zeszłym roku zrealizowałem je w połowie, co opisałem
tutaj. Jak było tym razem?
Moje plany były następujące:
Plany na rok 2015
Miałem kupić sobie rower, miałem zainteresować się triathlonem. Głownie po to, aby zróżnicować trening, oraz pośrednio - udowodnić sobie, że Ironman jest do zrobienia. Gdzieś tam na końcu stawki i na granicy limitów, ale jednak. Moja "pycha" bierze się stąd, że w każdym momencie mogę wskoczyć do basenu czy jeziora i przez 2 godziny non stop pływać, przebiec 42 km - przecież biegam, więc to normalne, ale na rowerze... hmmm na rowerze się całe dzieciństwo jeździło :) Nie poczyniłem jednak ani jednego kroku w tym kierunku. Nie kupiłem sobie roweru. Kupiłem za to dwa wózki Emmaljunga. Łącznie 8 kółek :) Co więcej zawody triathlonowe coraz mniej mnie kręcą. Wiem, że to co powiem, to opinia wydana na zasadzie "
nie znam się więc się wypowiem", ale nad triathlonem zaczyna zbierać się ciemny PR. Coraz bardziej dostrzegam tę dyscyplinę przez pryzmat rywalizacji jednego buca z drugim, gdzie trzeba kogoś zablokować, popchnąć, przewrócić, dosłownie - połamać. Ten sport coraz mniej ma w sobie z poezji, walki z samym sobą i pomagania na trasie. Nie wiem czy istnieje coś takiego jak niepisany kodeks triathlonowca. Biegając górskie ultra kiedy na chwilę przysiądziesz na pieńku odpocząć, albo posilić się czekoladą dosłownie KAŻDY mijający Cię biegacz przystanie i zapyta czy wszystko OK. Sam nie wyobrażam sobie przebiec obok kontuzjowanego, albo zmęczonego biegacza bez chwili rozmowy i upewnienia (patrząc prosto w oczy) czy na pewno nie potrzebuje pomocy. Być może dokładnie taka sama etyka występuje w triathlonie - ale jeżeli tak jest, to warto dla dobra całej dyscypliny zadbać o to, aby postronny czytelnik, hipotetycznie zainteresowany dołączeniem do grona miał inny obraz niż ten, który do nas dociera. A dociera wyścig zbrojeń, rowery za pięciocyfrowe kwoty, sponsoring, firmowe teamy i w efekcie rywalizacja nie fair. Jest w tym wszystkim też i druga strona, poezja sportu, relacje, które czytam z wypiekami, takie jak
Harda Suka czy koleje życia
Waldka Misia. Mimo to ciągle nie kupiłem roweru.
Plany vs Realizacja - 1:0
Kiedy planowałem rok miałem już w kieszeni wyprawę w Ardeny na przełomie maja i czerwca. 60 km w Belgii było moją nagrodą za relację z Łemkowyna Ultra Trail. Chociaż nie planowałem wtedy, że w 2015 roku powiększy mi się rodzina ;) Na bieg ostatecznie udało mi się dotrzeć i zrealizować plan w pełni. Tutaj moja relacja:
http://runaroundthelake.blogspot.com/2015/06/relacja-z-grand-trail-des-lacs-et.html
Plany vs Realizacja - 1:1
Na początku stycznia byłem już zapisany na 98 km w Niepokornym Mnichu. Szczerze mówiąc nie sądziłem, że ledwie kilka dni później dam się namówić do zapisania na 150 km w Łemkowyna Ultra Trail. Niesamowicie bałem się ŁUT150 i raczej lekceważyłem Mnicha. Miał być tylko przetarciem, dobrą zabawą. Życie zweryfikowało mnie boleśnie. Bo Mnich okazał się najtrudniejszym biegiem w jakim wziąłem udział. Dotarłem do 67 km i zostałem zdjęty z trasy z powodu przekroczenia limitów czasu. Dominik ledwo doturlał się w limicie a potem przez pół doby leżał nieruchomo w pozycji "na Lenina". Jaromir, który trzy miesiące później stał na podium TUTa, w Mnichu także śliznął się jakieś trzy minuty przed limitem czasu. ŁUT 150 miało być dla mnie tym, czym jest podniesienie poprzeczki dla skoczka wzwyż po jej strąceniu w poprzedniej próbie. Ale lepiej się przygotowałem, zadbałem o każdy detal i przede wszystkim - o głowę. No i wziąłem dłuższy rozbieg :) ŁUT 150 skończyłem z bluzą finiszera :)
Plany vs Realizacja - 1:2
Ten bieg, to inicjatywa Dominika, Jarka, Michała i moja. Rok temu pisałem, że fajnie by było gdyby bieg stał się oficjalny. W 2015 roku odbyły się kolejne dwie edycje. Każda coraz liczniejsza, każda trochę lepiej zorganizowana. Nie jesteśmy jeszcze formalnym tworem, ale wszystko rozwija się tak jak tego sobie życzymy. Bieg jest bezpłatny i organizowany przez biegaczy dla biegaczy. Są pamiątkowe naszywki, jest mobilny przepak, jest zielony stolik z ciastem i bułeczkami. I przede wszystkim - jest atmosfera. Cieszę się strasznie, że mogę uczestniczyć przy jego organizacji. To co się wydarzyło przez ten rok zdecydowanie zaliczam do zrealizowanych planów.
Plany vs Realizacja - 1:3
Rok temu planowałem zrzucić 13 kg. Za to przybrałem z jakieś 5. Wiele pomysłów się nie powiodło. Były eksperymentalne diety, było totalne odstawienie alkoholu na pół roku, było bardzo dużo biegania, była nawet wizyta u dietetyczki. Nikt mi nie wierzy, że przez cały rok nie wpieprzam jak w Święta. A tak jest. Z jakiegoś powodu odnoszę porażkę. To jest temat na osobny wpis.
Plany vs Realizacja - 2:3
Podoba mi się wpis związany z triatlonem, zgadzam się z tobą :) waga hmmm ją przez bieganie zwalilem 50 kilo ale temat zguby jest indywidualny, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa zrzuciłem 40 kg. Przez 1,5 roku. Potem waga stanęła az w końcu zaczęła iść do gory. Potraktuje ten temat w osobnym wpisie za kilka dni.
Usuń