Czas od pomysłu do konsumpcji zamknął się w 1 godzinie. Nie będę podawał przepisu, bo Gesslerowa pewnie zna lepszy :) Tylko kilka sprawdzonych porad.
- Wołowinę zawsze kupuję w sklepie mięsnym, a nie dyskontach. Wybieram odpowiedni kawałek i proszę panią w sklepie o zmielenie. Dzisiejsza porcja na 4 osoby to 42 dag.
- Zazwyczaj formuję z tego 4 kotlety, ale dziś zadałem dzieciakom pytanie czy wolą jeden duży czy dwa małe i zgodnie wybrały dwa małe - a mogłem nie pytać. Dziś zrobiłem więc 8 mniejszych.
- Do mięsa daję tylko sól i pieprz. Smażę bardzo krótko. To się chyba nazywa fachowo "medium-rare".
- Warzywa do wyboru, ale jest jedno obowiązkowe - to pikle mojej Mamy z ogórków z jej działki.
- Jeżeli sos, to czasem musztarda, czasem majonez. Dziś wystarczyła tylko łyżeczka musztardy.
Wiem, że tym postem narażam się na piękne strollowanie, ale taka jest prawda. Dominik ma rację, nie walczyłbym z tuszą, gdybym jadł same warzywka. Idę w ten deszcz pobiegać. Wyrzuty sumienia się już odzywają...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz