niedziela, 13 grudnia 2015

Domowe hamburgery

Od rana pada. Głownie deszcz, ale czasem zakosi mokrym śniegiem. Tak będzie do nocy. Jest niedziela i trzeba coś pobiegać. Motywacji dzisiaj poszukałem w jedzeniu. W takim znaczeniu, że jeżeli zjem wielkiego domowego hamburgera to wyrzuty sumienia wyniosą mnie z domu na kopach niezależnie od pogody.


Czas od pomysłu do konsumpcji zamknął się w 1 godzinie. Nie będę podawał przepisu, bo Gesslerowa pewnie zna lepszy :) Tylko kilka sprawdzonych porad.
  • Wołowinę zawsze kupuję w sklepie mięsnym, a nie dyskontach. Wybieram odpowiedni kawałek i proszę panią w sklepie o zmielenie. Dzisiejsza porcja na 4 osoby to 42 dag. 
  • Zazwyczaj formuję z tego 4 kotlety, ale dziś zadałem dzieciakom pytanie czy wolą jeden duży czy dwa małe i zgodnie wybrały dwa małe - a mogłem nie pytać. Dziś zrobiłem więc 8 mniejszych.
  • Do mięsa daję tylko sól i pieprz. Smażę bardzo krótko. To się chyba nazywa fachowo "medium-rare". 
  • Warzywa do wyboru, ale jest jedno obowiązkowe - to pikle mojej Mamy z ogórków z jej działki.  
  • Jeżeli sos, to czasem musztarda, czasem majonez. Dziś wystarczyła tylko łyżeczka musztardy.
Hamburgery w wersji wege, oparte o kotlety z cieciorki lub soczewicy też występują.

Wiem, że tym postem narażam się na piękne strollowanie, ale taka jest prawda. Dominik ma rację, nie walczyłbym z tuszą, gdybym jadł same warzywka. Idę w ten deszcz pobiegać. Wyrzuty sumienia się już odzywają...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy