niedziela, 1 listopada 2015

Kącik biegowego melomana: Dead Can Dance - Within the Realm of a Dying Sun


W królestwie umierającego słońca... To trzecia płyta duetu Dead Can Dance. Na okładce fotografia z fragmentem grobowca z paryskiego Pere Lachaise. Nie ma na niej ani nazwy zespołu, ani tytułu płyty. Brendan Perry i Lisa Gerrard tworząc to arcydzieło byli bezkompromisowi na każdej płaszczyźnie. Dzięki temu powstała muzyka, której nie było ani wcześniej ani później. Dosłownie. Nie ma tutaj nic z rockowych korzeni grupy. Jest mieszanka muzyki klasycznej z muzyką świata. Muzyka monumentalna, poza jakimkolwiek obrysem tego co znamy i co można zawrzeć na 40-minutowym longplayu.

To płyta do słuchania w całości. Płyta, na której nie analizuje się poszczególnych dźwięków, ale taka, której się doświadcza. Nie ma na niej nic przypadkowego i nie brakuje ani jednej nuty. Lisa Gerrard śpiewa na niej w swoim wymyślonym języku. Mógłbym go usłyszeć tydzień temu po 100 km, drugiej nocy na Łemkowynie.

Gdybym miał ją ze sobą całkiem prawdopodobne, że usiadłbym pod krzyżem na szczycie Cergowej w środku nocy i oddalił się na 38 minut do królestwa umierającego słońca.

To płyta o przemijaniu. O śmierci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy