poniedziałek, 2 listopada 2015

Test słuchawek do biegania - Sennheiser HD 25-1


Parę tygodni temu wpadły mi w ręce zupełnie przypadkiem bardzo ciekawe, a w niektórych kręgach wręcz kultowe słuchawki Sennheiser HD 25-1. Nieśmiało zapytałem mojego kolegę, który nocami zamienia się w DJ'a czy mogę wpiąć sobie w telefon, tylko na chwilę, jego słuchawki. Skończyło się na tym, że wyszedłem z "wciśniętymi" mi słuchawkami do testowania w domu, pod warunkiem, że oddam do piątku... zeszłego piątku. A dokładnie tego zeszłego dwa tygodnie temu... Jutro na poważnie muszę je oddać.

Ja nie jestem historykiem słuchawkowym, moją wewnętrzną misją jest raczej punktować te słuchawki, które się kompletnie do biegania nie nadają. Dlatego, że po prostu wypadają z uszu, albo dlatego, że brzmienie tak kaleczy muzykę, że lepiej ściągnąć je z głowy i słuchać swojego oddechu. Wielu producentów wychodzi z założenia, że biegacze to "ciemny lud, który wszystko kupi", że jak będzie słychać beat, to biegaczowi nic więcej nie potrzeba. Kończy się tak, że wielu z nas po prostu nie lubi biegać z muzyką dlatego, że nigdy nie dopasowało odpowiednich słuchawek do biegania. Założę się, że gdybyśmy oglądali filmy wyłącznie z podłych trzęsących się screenerów na 14-calowych ekranach z odległości 10 metrów... to wielu z nas twierdziłoby, że po prostu nie lubią kina i filmy ich nudzą.

Nie jestem historykiem słuchawkowym, ale te Sennheisery HD 25-1 są w pewnych kręgach kultowe. Pierwszy krąg do DJ-e. Słuchawki są niesamowicie solidne, a do tego każdą z ich części można niezależnie wymienić. Rozdzielany na dwoje i osobno regulowany pałąk sprawia, że trzymają się bezpiecznie przez całe noce podrygiwania głową. Do tego muszą przebijać się przez hałas otoczenia. Jest to oczywiście konstrukcja nauszna zamknięta. Czy biegając potrzebujemy czegoś więcej w temacie stabilności mocowania na głowie niż DJ w amoku? Nie sądzę.

Drugi krąg, to zastosowania studyjne. Można przeczytać, że słuchawki te widać na zdjęciach z zaplecza stołów mikserskich kilku wielkich nazwisk. I raczej ich wybór nie był kwestią ekonomii, a po prostu świetnego, maksymalnie neutralnego i detalicznego brzmienia. Dodam w tym miejscu, że słuchawki te można kupić za ~800 PLN

Po takim wstępie zacząłem zastanawiać się, czy po prostu biegając w nich nie dokonam pewnej profanacji? Słuchawki stworzone dla DJ-ów, ale takie prawdziwe, obrośnięte legendą już od lat 80-tych, ma założyć koleś w rajtuzach by swoim radosnym truchtaniem wkurzać dekadenckich kierowców samochodów i pasażerów autobusów?

Na pierwszy ogień wrzuciłem Lark's Tongues in Aspic - King Crimson. Znam tę płytę na wylot. I nie zdziwiłem się, kiedy po pierwszych dźwiękach zacząłem twierdzić, że to najlepsza płyta we wszechświecie, a King Crimson jest mistrzem nastroju (Exiles, Book of Saturday) oraz trashowego pierdolnięcia (oba utwory tytułowe). Nogi niosły mnie znacznie szybciej niż powinny. Sennheisery HD 25-1 grały czysto, detalicznie, ale też bardziej ostro niż jestem przyzwyczajony przez moje 10 x tańsze HD-201. Żadnego podkolorowania dźwięku, żadnego efektu. Po prostu pięść między oczy. Sprawdzenie tych słuchawek na mojej standardowej playliście (Jethro Tull, Van der Graaf, Krafwerk, Pink Floyd, Dream Theater) było tylko formalnością.

Egzemplarz, który testowałem ma 15 lat. Słuchawki niejedno przeżyły i na pewno pamiętają czasy, kiedy w klubach paliło się fajki w środku. Były przez ten czas na pewno intensywnie użytkowane. A mimo to trzymają się jak stare dobre szwedzkie Volvo z przebiegiem 1 mln km.

Aktualnie na rynku dostępna jest wersja HD 25 II i inne jej mutacje. Starzy DJ-e mówią, że to już nie to samo co stara poczciwa jedynka. Nie doszukałem się jednak żadnej inżynierskiej przesłanki na ten temat a jedynie kolejne legendy. Fajnie jednak, że udało mi się posłuchać ich w tej klasycznej wersji. Zapamiętam do brzmienie.

Tutaj [KLIK] znajdziesz moje inne testy słuchawek do biegania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy