sobota, 20 marca 2021

Leszkorun Gdańsk Południe #45


Nie byłem dziś na Leszkorunie za karę, choć tak to wygląda. Byłem, bo sobie obiecałem, że tylko naprawdę obiektywne powody będą w stanie mnie zatrzymać przed wyjściem. Nie ważne czy mi się chce czy nie chce, to z sobotnią poranną piątką nie będę dyskutował. Nie przypominam sobie aby kiedykolwiek w przeszłości zdarzyło się, że po 5 km byłem mniej zadowolony niż przed. 

Staram się biegać powoli, trochę mi to odpowiada bo tempo 6:00-6:30 min/km jest całkiem ok na powrót po przerwie ze sporym nadbagażem. Trochę jednak przeszkadza, bo pamięć ruchów, które wyrobiłem sobie rok temu, rwie mnie do przodu. Ale co z tego, jak to tylko wspomnienie możliwości totalnie odległe od dzisiejszych realiów. W związku z tym biega mi się źle, nie osiągam w biegu spokoju i wytchnienia. Na przemian krępuje mnie albo ciało albo wspomnienia. Ale na pewno nie biegam za karę. Biegam zdecydowanie za nagrodę, ale taką trochę odłożoną w czasie. 

Nie wiem czy jest druga osoba, która "oglądała" sobotnia poranną piątkę dookoła zbiorników z tylu perspektyw. Ale z każdej z nich wygląda tak samo. Tak samo biegnie się pierwsze kilkaset metrów za szybko, tak samo nienawidzisz tego podbiegu, ale tuż za nim czujesz, że jest już tylko z górki. I równie tak samo z każdego miejsca do mety jest identyczna odległość. 

Tak samo było dziś i tak samo będzie za tydzień.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy