piątek, 20 marca 2020

Kącik biegowego melomana: Artur Rojek - Kundel


Od kiedy tydzień temu przesłuchałem nowego Rojka chciałem rzucić się na recenzję tego albumu jak kundel na kość. Ale... im dłużej słuchałem, im dłużej układałem w głowie słowa tym bardziej zaczęła mnie przerastać. Bo ja nie jestem fanem Myslovitz ani Artura Rojka, ale ... z jakiegoś powodu bardzo go szanuję i cenię i nawet słucham sobie w ukryciu :)

I nagle po 25 latach okazuje się, że ten nowy album jest taki bardzo mój. Taki idealny dla kategorii M40. Na skrajnych brzegach, ale wciąż i Artur Rojek i ja wpisujemy się dziś w tę kategorię. Moglibyśmy rywalizować o podium w lokalnych biegach :)

Rojek biega. Nie trzeba czytać jego życiorysu na Wiki ani przegladać enduhuba. To słychać z tekstów na tej jak i wcześniejszych płytach. I nie chodzi tylko o pierwszy singel "Sportowe życie". W większość tekstów wkradają się przemyślenia, które mogą przyjść tylko podczas biegania, albo podczas kolejnej nawrotki na basenie. I myślę sobie wtedy, że to mój kolega biegacz. Rojek-mój-kolega-biegacz. I myślę też, że rozumiem o jedną płaszczyznę szerzej tę płytę niż ktoś, kto nie biega.

czwartek, 19 marca 2020

Locomotive Breath

In the shuffling madess
of the locomotive breath,
runs the all-time loser,
headlong to his death


Kiedyś, dawno temu, wyobrażałem sobie, że mój blog to będą takie krótkie teksty, nie angażujące zbytnio  - ani mnie do napisania, ani potencjalnego czytającego do przeczytania. Zawsze lubiłem pisać, dlatego  poszedłem na Politechnikę hehe :) Pisanie jest wentylem. Uzewnętrznieniem kilku być może mało istotnych myśli. Zostawieniem śladu na własnej linii czasu.


Miałem taki pomysł, aby głównym motywem tego bloga była muzyka. Chciałem pokazywać okładki płyt, przy których biegam i do nich tworzyć swoje codzienne historie. Tak powstał kącik biegowego melomana, w którym staram się aby muzyki było jak najmniej a znacznie więcej koincydencji, które tworzy ona w moich uszach na biegowych ścieżkach.

Nigdy wcześniej nie było lepszych warunków do samotnego biegania ze słuchawkami na uszach po jak najmniej uczęszczanych ścieżkach. Chodniki są szerokie, można bez problemu mijać się w bezpiecznym odstępie. Nie trzeba się też ścigać z żadnym planem treningowym, nie trzeba robić interwałów, nie trzeba nabijać kilometraży...

piątek, 13 marca 2020

Niepokój i ulga

Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni. Działajmy razem. Zostańmy w domu. Zachowujmy się rozsądnie. Niepokój przez ostatnie 2 tygodnie rósł logarytmicznie. Przeszliśmy przez pełne spektrum emocji.

Odwołali nam bieg... i co dalej?  Na początku była negacja, potem śmieszkowanie, szukanie rozwiązań alternatywnych. Wszystkie biegi, na które się zapisałem padały jeden po drugim. Wczoraj nastała ostateczna ulga. Chyba zrozumieliśmy, że nie liczy się już kasa i to czy orgi zwrócą nam wpisowe (bo ich jeszcze stać) czy raczej będą przekładać bieg na bliżej nieokreśloną jesień. To jest kompletnie bez znaczenia. Bądźmy odpowiedzialni.



W tym kontekście jakiekolwiek teksty mówiące o roszczeniach wobec organizatorów biegów o zwrot wpisowego to totalna małość ludzi, którzy o to roszczą. Nie każdego organizatora stać aby nam oddać pieniądze. Nasze wpisowe poszło w przygotowanie imprezy, która nie może się odbyć. Czułbym się totalnym ludzkim śmieciem, gdybym publicznie zaczął pisać o tym, że ktoś ma mi oddać pieniądze za wpisowe, które poszło na przygotowanie biegu, który się nie odbędzie.

Musimy przerwać pas transmisyjny koronawirusa. Nie możemy się spotykać. Nie możemy przez nieokreślony jeszcze czas żyć jak żyliśmy. To nie jest dmuchanie na zimne. To jest dmuchanie na ciepłe.

Jutro nie będzie parkruna. Nie będzie żadnych biegów w marcu i pewnie przez całą wiosnę. Wydaje mi się, że nie powinniśmy się nawet spotykać aby biegać w kilkuosobowej grupie. I kompletnie nie powinno nam to przeszkadzać. Bieganie to sport indywidualny. Sport dla introwertyków. A gdyby komuś doskwierała cisza, to mogę polecić bardzo dobre słuchawki i kilka ciekawych płyt :)



czwartek, 5 marca 2020

Dzik to forma wieprza


  1. Jestem zmęczony po 42km TUTa bardziej niż po 43km na urodziny w lutym.
  2. Jestem zmęczony po 42km TUTa bardziej niż po poddanym walkowerem w połowie dystansu Poznaniu jesienią.
  3. Zazdroszczę Katarzynie-Justynie-Zatorskiej-Radlińskiej jej przemyśleń po TUTcie na podium. "Koniec ścigania się, rywalizacji, nakładania na siebie presji. Będą cele, z tego nie zrezygnuję, ale rok 2020 będzie rokiem: Quality over quantity!"
  4. Ale po tym wszystkim okazało się, że zrobiła życiówkę na trasie i dostała puchar :) I nie wiem czego bardziej zazdroszczę.
  5. Biegowy Troll nie zrobił dziś fartleków, ale --> patrz punkt 1 i 2, więc w sumie mi to było na rękę. 
  6. Pobiegłem z Dominikiem dziś 7 km i tempo 5:30 min/km było dziś fajnym tempem konwersacyjnym. Giełda, start-upy, dieta, biznes i głupie teksty. 
  7. Nike Pegasus Shield są dość chujowe jednak. Mam je od Black Friday --> bo były tanie, ale nie przekonywały mnie: ciężkie, twarde zapiętki, mało elastyczne... ale próbowałem dać im szanse. Na TUTcie niestety załatwiły mi dwa paznokcie. Jak dla mnie to jakieś negatywne kuriozum. Przez ostatnie 8 lat wszystkim innym butom razem wziętym udało się załatwić mi jednego paznokcia łącznie. A teraz jedne Nike załatwiły mi dwa na jednym maratoniku. Rozmiar na 100% mój - to nie jest kwestia tego, że były na małe.
  8. Genesis ogłosiło trasę koncertową po Wyspach. To ostatni z "tych moich" zespołów, którego nie widziałem na żywo. Nie wiem co robić...
  9. Podglądam treningi Arsena Kanoniera - bo jak wszystko dobrze pójdzie to pobiegnę z nim taki  jeden bieg za kilka tygodni...
  10. A jak nie pójdzie, to wiecie... :
    • ja tylko treningowo biegłem,
    • kolka mnie złapała,
    • byłem dwa tygodnie na antybiotyku,
    • zrobiłem treningowy maraton dwa dni przed maratonem, więc ogólnie szacun, co-nie?
    • Baranowski mnie speszył, więc się posypało..
Epilog: Michał Joszczak przesłał mi w ramach żartu wideo jak spałem po Sudeckiej 100. Tej drugiej kiedy ważyłem ~120 kg. Wyparłem ten epizod z mojego życia, ale ... tak było. Kurde, tak było, taki byłem i nie chciałbym być już nigdy więcej. 


niedziela, 1 marca 2020

TUT - Trójmiejski Ultra Track 2020 - 42 km+ cz2. Voyage of the Acolyte

ciąg dalszy części 1


Biegłem zbyt szybko. Nie byłem tego dnia gotowy na rozpoczęcie biegu w tempie ~4:30. Czułem to  po oddechu i po samopoczuciu. Nie było w nim nic ze spokoju jaki towarzyszył mi w czasie Poniewierki czy na Maratonie Gdańskim. Ale nie chciałem też zacząć za wolno i utknąć jak wagonik w przydługim składzie (jak np. na Rzeźniku).