piątek, 1 listopada 2013

Dookoła Jeziora Karsińskiego

Od dłuższego czasu mam ochotę na obiegnięcie za jednym razem jezior Charzykowskiego i Karsińskiego. Wyszłoby troszkę ponad 50 km... Dziś jeszcze nie nadszedł ten dzień. Trochę za długo się ociągałem ze wstawaniem, no i czułem jeszcze trochę łydki po moim ostatnim półmaratonie poprawionym piętnastką z Michałem. Postanowiłem wziąć więc tylko tego mniejszego byka za rogi.
Za punkt startu obrałem most na Brdzie pomiędzy wspomnianymi jeziorami.

1 listopada, to obok Wigilii jeden z tych dni, kiedy w radio można usłyszeć najlepszą muzykę. Jadąc te kilkanaście minut z Chojnic Wojciech Mann nastroił mnie genialnym bluesem Alvina Lee. Przez chwilę żałowałem, że nie wziąłem słuchawek aby dokończyć tę audycję na trasie.


Dzień wcześniej przygotowując trasę przyjrzałem się głównym rozwidleniom na googlowym street view. Fajna sprawa, przy odrobinie pamięci fotograficznej trudno potem zabłądzić, bo mimo, że pokonywałem tę trasę pierwszy raz w życiu, czułem jakbym już tę trasę znał. Mówię oczywiście tylko o tych fragmentach gdzie jest street view. W dzisiejszym przypadku, kiedy trasa tylko przez 2 km wiodła asfaltem najważniejsze punkty to te: gdzie wskoczyć do lasu w Małych Swornychgaciach i gdzie ponownie wskoczyć do lasu w Dużych Swornychgaciach. Jeżeli chodzi o pozostałą część leśną, to po raz kolejny musze przyznać, że okolice Chojnic mają bardzo czytelnie oznakowane szlaki PTTK.


Pierwsza połowa trasy to szlak żółty PTTK zachodnim brzegiem jeziora Karsińskiego. Po około kilometrze trasy nagle szlak skręcił z bezpiecznej dróżki na małą ścieżkę przy samym jeziorze. Od razu na myśl przyszedł mi ten najbardziej pamiętny fragment maratonu Wigry, albo najtrudniejsze fragmentu I Cross Maratonu dookoła Wdzydz. Tempo na 6min/km na pewno nie było spacerkiem i bardziej mnie zmęczyło niż późniejsze kilometry w tempie 5min/km. Zapowiadało się na trudny bieg, ale po kolejnym kilometrze trasa fajnie wyrównała, nie było już pajęczyn i biegu po zboczu. Nawet nie wiem kiedy znalazłem się w Swornychgaciach.

 
Zrobiłem kilka pamiątkowych fotek, w tym ujęcie na jezioro z jego północnego brzegu.
 
 
 
Dzięki wspomnianemu przygotowaniu ze street view bez chwili zastanowienia w odpowiednim miejscu skręciłem w prawo w kierunku Owinka i pobiegłem dalej niebieskim szlakiem PTTK przy wschodnim brzegu jeziora Karsińskiego wzdłuż granicy Parku Narodowego "Bory Tucholskie".
 
 
Siódmy, ósmy, dziewiąty kilometr to zawsze są najpiękniejsze chwile biegu. Moment największej mocy, największej euforii, kiedy można biec coraz szybciej i mieć coraz więcej sił. W tym euforycznym stanie przebiegłem obok letniej posiadłości Mateusza Kusznierewicza i dalej w głąb Borów. Szkoda, tylko, że z każdym krokiem zbliżałem się do końca biegu.

 
Na szczęście szlaków i pomysłów na trasy w okolicy jest jeszcze wiele.

Wracając samochodem do Chojnic usłyszałem w PRIII trzy fragmenty Stationary Traveller - Camela.

To idealna płyta, na ten dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy