piątek, 6 września 2013

I Cross Maraton Wdzydze 2013

Wakacje 2013 postanowiłem w całości spędzić w Polsce. Po zeszłorocznej koszmarnej sierpniowej Turcji (drogo, gorąco, nudno i bez sensu w ogóle) po której na domiar złego osiągnąłem swoje wagowe PB ever naprawdę cieszyłem się z każdego aspektu wakacji we Wdzydzach Kiszewskich. Aspekt biegowy był na czele. Bory, jezioro, urlop. Z przyjemnością budziłem się około 6 i delikatnie i po cichu wyślizgiwałem się z domku. No i oczywiście na kacu. Trudno w wakacje na urlopie nie mieć kaca o 6 rano :) Bieganie na kacu nie jest straszne, wiem to od dawna. Podczas tych kilkunastokilometrowych przebieżek w kierunku Gołunia, Juszek czy Wąglikowic zaczęła świtać mi myśl co by było, gdyby przebiec dookoła całego jeziora. Hmmm, według mapy na endo wyszło mi dokładnie 42 km. Jezioro stworzone do maratonu!

Wtedy powstał w moje głowie plan. Plan, który niespełna miesiąc później zamienił się w "planowanie".

Dwa tygodnie później to bardzo wąskiego grona wszystkich znanych mi z e-maila biegaczy, z jakimi skrzyżowałem ścieżki wysłałem takie oto zaproszenie:

KIM JESTEŚMY:
Znam się z Wami na różnych płaszczyznach, ale wśród nich jedna jest wspólna dla wszystkich - lubimy biegać. Z każdym z Was biegałem albo treningowo, albo na zawodach, niektorzy biegli także ze sobą więc się znacie w różnych konfiguracjach.

PLAN:
Plan, o którym za chwilę napisze kiełkował mi w głowie od miesiąca kiedy to spędziłem tydzień nad jeziorem
Wdzydzkim biegając po okolicznych lasach oraz fragmentami szlaków przy samym jeziorze. Zmierzywszy
na endomondo ile liczy obwód jeziora szlakami rowerowymi i pieszymi wyszło mi, że jest to niemal idealnie
królewski dystans 42,2 km. I fajnie byłoby go przebiec.

TRASA:
Trasa jest przepiękna. Bardzo mało asfaltu, drogi piaskowe w środku lasu, ścieżki brzegiem jeziora, korzenie, gałęzie, podskoki i uniki. Start byłby przy hotelu Niedźwiadek we Wdzydzach Kiszewskich. Pobieglibyśmy w kierunku Gołunia, po 2 km trasa z asfaltu wbiega w szlak pieszy przy jeziorze i do 6 km
prowadzi leśno-bagnistym crossem. Trzeba nastawić się na zdejmowanie pajęczyn z twarzy. Kolejne kilometry pokonujemy ścieżką rowerową, jest więc szerzej, nie trzeba biec gęsiego, można pokonwersować, albo podziwiać piękne widoki, tą ścieżka mijamy Wdzydze Tucholskie, Borsk, i wracamy zachodnim wybrzeżem jeziora Wdzydzkiego aż do Czarliny. Potem mamy ponownie kilka km asfaltu ale na ostatnie 3 km ponownie wracamy na ścieżkę pieszą i znów konary, podbiegi i zbiegi, podskoki i uniki by finalnie ostatnie 25 metrów maratońskich pokonać wpław skacząc wprost z pomostu do chłodnej wody jeziora Wdzydzkiego.

Trasa na endomondo:



KIEDY:
Sobota 31 sierpnia, zbiórka o 5 rano *przy Biedronce na Porębskiego. Organizator zapewnia transport na
miejsce startu :)  Start około 6 rano przy Hotelu Niedzwiadek.

Limit czasu: 5h :D
Powrót do domu około 12.00 i udajemy przed małżonkami/dziewczynami, że byliśmy tylko po bułki w sklepie, ale sie zagadaliśmy.

SPRZĘT:
Warto zabrać plecak z 2l wody. Ja zrobię sobie ciasteczka z przepisu Scotta Jurka (mąka kukurydziana, cynamon, miód). Mogę zrobić trochę więcej. Jakieś drobne na uzupełnienie płynów w sklepie.
30 PLN na rewelacyjną smażoną sieję z ziemniakami. Coś na przebranie.

---------------------

Po niespełna dwóch tygodniach spotkaliśmy się rano pod biedronką "prawie" we trzech, a dokładnie we dwóch z Michałem. Kilka minut po 6-tej byliśmy pod Niedźwiadkiem i wyposażeni w brand new plecaki biegowe Quetchua z Decathlonu z bukłakami po 2l wody, kilka bananów, batonów, brownie i obowiązkowe ciasteczka by Scott Jurek ruszyliśmy.


Dla Michała był to drugi maraton w życiu, po rewelacyjnym wyniku sporo poniżej 4h w Maratonie Solidarności 2 tygodnie temu. Ja dwa tygodnie wcześniej turlałem się dookoła Wigier ledwie mieszcząc się poniżej 5h. Ale postanowiliśmy się trzymać razem, to był w końcu bieg dla przyjemności, a ja dzięki temu przynajmniej mogę się chwalić wynikiem z Garmina Michała, ponieważ na 37 km padł mój htc z endo.

Pierwsze 15 km biegło się rewelacyjnie, mijaliśmy Gołuń, Wdzydze Tucholskie, Borsk, by ... w końcu zabłądzić i przebijając się przez elektrycznego pastucha, dwie złowrogie krowy i trafiwszy w końcu na czarny pieszy szlak odkryć, że w tym roku chyba nikt tym szlakiem nie szedł. Pokrzywy, pajęczyny, pokrzywy, pajęczyny, ale w końcu wyłoniła się gdzieś na 23 kilometrze nasza oaza ze sklepem spożywczym: Przytarnia:


Szybkie uzupełnienie płynów, pamiątkowe zdjęcie i dalej w trasę. Kolejny jej fragment, od Przytarni do Czarliny to naprawdę piękny fragment trasy. Czułem się tam niemal tak samo jak dwa tygodnie wcześniej na Suwalszczyźnie, las, las, jezioro, las, pojedyncze zabudowania. I nagle zupełnie niespodziewanie minęliśmy klasyczny, prawdziwy wóz cygański z cygańską rodziną. I wtedy zaczęło się dziać coś, czego spodziewałem się od początku. Przypomniał o sobie Roger Waters i jego The Wall. 28-29-30 km i cierpienie.  Czy do mety będę już tylko "gallowayował" błagalnie prosząc Michała aby na mnie poczekał? Dobiegliśmy do mostu nad Wdą. Krótka chwila wytchnienia, banan, pamiątkowe zdjęcie i ruszamy dalej.


I wtedy zacząłem biec zupełnie na świeżo. Pierwszy raz w życiu przełamałem ścianę i z pełną lekkością, radością i szczęściem ruszyłem do przodu. Pozostało 10 km po ścieżkach, które znałem. Każdy kolejny kilometr był dla mnie jak finisz. Mniej więcej na 38-39 kilometrze zapytałem Michała, czy jest szansa na złamanie 4:40. Kolejny raz pomyślałem o tym, kiedy kilkaset metrów przed Niedźwiadkiem Michał powiedział, że się udało, pociągnął mnie poniżej 4:40. WOW! Rok temu byłem 30 kg cięższy niż Rich Roll w wigilię swoich 40 urodzin. Teraz jestem w pół drogi. Ale ta droga to najlepsza droga jaką mogłem sobie wymarzyć. Pokonałem trzeci maraton w życiu.

Medal z allegro i najsmaczniejszy radler w życiu


Woda we Wdzydzach bardzo zimna i przyjemna. Przepłynąłem jeszcze 50 metrów między pomostami, wróciliśmy do Gdańska udając przed żonami, że kompletnie nic się nie wydarzyło lecz do końca dnia nie byłem w stanie normalnie poradzić sobie z endorfinami.

Jeziorak ma w obwodzie 80 km.... run around the lake...


1 komentarz:

  1. Brawo chłopaki.
    Własnie siedziałem wczoraj z kolegą na "Lipie" i sączac browarka podjelismy decyzję o II crosie wokół jeziora Wdzydze. Start sobota godz 7.00 Półwysep Lipa. Biegniemy waszymi śladamii.
    Pozdro Waldi

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy