niedziela, 27 sierpnia 2017

Land Ho!

W sumie nie jest ani czym cieszyć ani czym chwalić. Ale tak jak wczoraj pomyślałem - tak dziś zrobiłem. Pierwszy raz po kilku miesiącach sam, z własnej woli, nie motywowany ani z tyłu ani z boku, wstałem i poszedłem pobiegać. Nie dużo, nie szybko, bo 5 km spokojnym truchcikiem. Na koniec wskoczyłem do wody i przepłynąłem dwie odległości między pomostami w Charzykowach, co daje równe 200 metrów.


Kondycję mam fatalną. Jednak regularne bieganie to zupełnie inny rodzaj zmęczenia niż próbowanie różnych aktywności dla stłumienia swoich wyrzutów sumienia.

Parkrun Gdańsk-Południe #56 ale tak naprawdę to o parkrunie parę słow - reszta to przemyślenia na koniec lata


Powoli zaczyna mnie nużyć nie-bieganie. Przez ostatnie 5 dni zrobiłem 100 km jeżdżąc rowerem do pracy i z każdym dniem coraz bardziej wkręcałem się w rywalizację z samym sobą. Każdego dnia chciałem pokonać ten dystans szybciej i faktycznie tak się działo. Oczywiście mówię o rywalizacji z samym sobą na miejskim rowerku za ~500 zł z sześcioma przerzutkami. Ale nie chodzi tutaj o szybkość bezwzględną, ale mierzenie się z samym sobą, zupełnie jak 5 lat temu na samych początkach przygody z bieganiem.  

piątek, 25 sierpnia 2017

Kącik biegowego melomana: Marillion - Marbles

Kącik biegowego melomana to z założenia kącik pochwał. Płyty, które tutaj się pojawiają to te, które mnie wyjątkowo poniosły w czasie biegania. Zazwyczaj dobrze mi znane perły z przeszłości, ale i czasami totalne zaskoczenia, których nie znałem wcześniej (Afghan Whigs czy Mother Love Bone). Zasada jest wspólna dla wspominanych przeze mnie płyt: chwalę je wszystkie!


Ale nie znaczy to, że biegam wyłącznie z płytami, które mi się podobają. Albo odwrotnie - nie wszystkie płyty, z którymi biegam mi się podobają. Czasami nawet zdarza się tak, że nie jestem w stanie wytrwać albumu do końca i w połowie zmieniam na inny (np. wczoraj to spotkało ostatniego Steven Wilsona, ale gość jakoś nigdy mi nie leżał, a Porcupine Tree skończyło się na Lighbulb Sun ;))

Mógłbym ten wątek rozwinąć bardziej i płynnie przejść do recenzji Marbles - Marillion. Ale prawdziwym katalizatorem, który sprawił, że po 13 latach ponownie sięgnąłem po tę płytę był Krzysiek, z którym wymieniłem kilka zdań na parkrunie, a potem na messengerze. Zobowiązałem się do posłuchania The Invisible Man i wykonałem to zadanie bardziej niż celująco, bo przez ostatni tydzień posłuchałem tego utworu nie mniej jak 10 razy, a cały album Marbles trzy razy przesłuchałem na rowerze i a potem w pracy.

sobota, 19 sierpnia 2017

Parkrun Gdańsk-Południe #55 - Powrót Adama na przypisaną pozycję


  1. Tydzień temu nie udało mi się dotrzeć na parkruna z powodu wyzwania jakie podjąłem, czyli przejścia w limicie Chudego Wawrzyńca. Relacja z mojego marszu jest tutaj
  2. W nocy obudziła mnie huśtawka na balkonie, która waliła w okno w salonie. Niebo grzmiało jak tydzień temu w Rajczy. Jedyna różnica była taka, że tym razem mogłem skrócić sznurki huśtawce i pójść spać dalej zamiast mierzyć się z 55 km po górach
  3. Rano po burzy nie było śladu, a na profilu parkruna przeczytałem, że ze względu na zagrożenie pogodowe bieg może być odwołany. 
  4. Pogoda mimo szarego nieba była dość parna.
  5. Na start wybrałem się z Kreską. 
  6. U Kamila w domu wczoraj deklarowało się 5 osób na start, ale około 2 nocy spadł im impet do tego stopnia, że ostatecznie na starcie Kamil zjawił się sam.
  7. Z Kreską truchtaliśmy niemal na samym końcu w tempie około 7 min/km
  8. Na przesmyku przez chwilę pomyliłem się w obliczeniach i nie zauważyłem Tomka Bagińskiego, który poleciał do mety zanim dotarłem do przesmyku. Kiedy pojawił się Adam Baranowski pomyślałem, że biegnie pierwszy. Krzyczę więc do niego: "Adam, co ty robisz?? Zwolnij!". Adam na to dramatycznie odpowiada: "Ale przecież jest DOBRZE!!!" Jestem DRUGI". Rozejrzałem się i faktycznie przed Adamem zobaczyłem plecy Tomka. "Sorka Adam, rób dalej swoje, good job!".
  9. Kiedy chwilę później z przeciwnej strony nadbiegł Krzysiek Łapuć w jego spojrzeniu wyczytałem naszą niedokończoną dyskusję. "Mimo, że lubię Brave, Misplaced Childhood to genialna płyta" - spojrzał na mnie bez słów Krzysiek. "To prawda, w sumie najczęściej do niej wracam, choć lata temu tą moją naj naj naj było Fugazi, ale to pewnie wynikało z prawa pierwszego słuchania" - odpowiedziałem także używając telepatii 
  10. Zatoczyliśmy jeszcze kółko na małym bajorku i dobiegliśmy z Kreską na metę na 54 i 55 pozycji w czasie 35 minut i 10 sekund.

Rzadko bohaterów dnia wybieram według klucza wyjątkowej szybkości. Częściej czynnikiem decydującym jest wytrwałość (że się chce tyle ludziom biegać, albo mewie ochockiej lecieć do Gdańska z Ochoty). Tak też jest dzisiaj. Swoje jubileuszowe biegi zaliczyli Dorota Grzegorczyk (50) i Paweł Madej (100). Gratulacje!!




piątek, 18 sierpnia 2017

Chudy Wawrzyniec AD 2017




Część pierwsza - okołobiegowa


Nigdy wcześniej nie spędziłem wakacji dwa razy w tym samym miejscu. Za każdym razem, choćby były to najpiękniejsze zakątki Krutyni czy Wigier wybieram inne miejsce na spędzenie kilku wolnych dni. Do tej pory wydawało mi się, że życie jest za krótkie, aby dwa razy jeździć do tego samego miejsca. W tym roku jednak zmieniłem swoje rutynowe zachowania i po raz drugi z rzędu, na tydzień zameldowałem się z całą rodziną w Ujsołach. Dodatkowo wyciągnąłem Kamila, dla którego miał to być debiut w górskim ultra.

sobota, 5 sierpnia 2017

Parkrun Gdańsk-Południe #53 - Powrót Adama


  1. Ponieważ zawitał do nas po długiej przerwie Pan Adam Baranowski, pozwolę sobie na jego cześć opisać dzisiejszy parkrunowy bieg - w punktach.
  2. Pan Adam ostatni raz biegł u nas tak dawno temu, że nawet nie pamiętam. I to chyba nie tylko ja bo dziś do Adama pozostali uczestnicy zwracali się per Pan.
  3. Pan Adam zapomniał też jak to jest zająć ulubione przez niego miejsce - czyli drugie - i mówiąc prawdę wprost Pan Adam dał ciała i był dziś trzeci ;)
  4. Wygrał Piotr a drugi był Dariusz.
  5. Na dzisiejszy bieg zawitał do nas kolega z Leszna. Chcieliśmy być mili i pozwolić mu zając miejsce na podium, ale znów Pan Adam nie zrozumiał naszych intencji i sam na to miejsce wskoczył. 
  6. Odwiedził nas także kolega z Ełku. Umówiliśmy się, że będzie szczęśliwy z ósmego miejsca i tak też się stało.
  7. Był także dwóch parkrunowych globtrotterów z Konstancina, a jeden z nich zrobił dziś 25-tą lokalizację parkrunową oraz swój 100-tny bieg!!! 
  8. Generalnie było dziś baaaardzo dużo nowych twarzy. Na 71 zawodniczek i zawodników aż 22 osoby biegło tutaj po raz pierwszy!
  9. Spośród tych, co biegli po raz pierwszy było też kilka znanych twarzy, w tym Waldek Mis, podjął wyzwanie i zjawił się na starcie biegu kończąc go w pierwszej dziesiątce. Chciałem sobie nawet zrobić selfie z Misiem lustrzanką ale nie trafiłem :D
  10. Ja dziś dałem się namówić Kamilowi, który kilka dni temu biorąc ze mnie przykład wyrżnął się na rowerze ścierając łokieć i kolano, na wolontariat. W sumie za tydzień Chudy Wawrzyniec więc chwila odpoczynku po 3 miesiącach nic nie robienia się przyda :)
  11. W trakcie biegu starałem się robić zdjęcia, ale pod koniec zagadał mnie jeden z biegaczy i zaczęliśmy toczyć dyskusję na jeden z najważniejszych i najbardziej spornych tematów w hermetycznym światku prog-rocka. Czy Marillion było lepsze z Fishem czy z Hogarthem? :) Na szczęście udało nam się znaleźć płaszczyznę porozumienia zgadzając się na to, że Camel w Bydgoszczy na trasie Rajaz zagrał fenomenalny koncert w nieistniejącej już hali Astorii.
  12. Bohaterów dzisiejszego dnia mogłoby być wielu, ale moje wybory nigdy nie są sprawiedliwe, obiektywne ani oczywiste. Tytuł ten wędruje dziś na zachętę dla Waldka Misia, co by nas częściej odwiedzał :)

A tutaj wszystkie zdjęcia jakie zrobiłem:




piątek, 4 sierpnia 2017

Vegenerata sposób na zdrowie

Stojąc w empiku, gdzie wybrałem się z samego rana (najwcześniej otwarty empik - godzina 8-ma obok dworca PKP) aby kupić kartkę z życzeniami ślubnymi (dla szwagra) i urodzinowymi (dla córki) czułem cały czas dziwną obecność kogoś jeszcze... Kilka razy odwracałem się i widziałem jedynie panią kupującą poranną prasę oraz jakiegoś fana winyli, który przyszedł tam z samego rana (pewnie przez noc skończyły mu się winyle i przyszedł na głodzie po jakiegoś Davisa)... W końcu przyszła moja kolej przy kasie. Pani zapytała się, czy poza kartkami coś jeszcze podać... Zawahałem się, choć wiedziałem, że coś jeszcze powinienem kupić... Niepewną ręką zbliżyłem kartę do czytnika, odebrałem rachunek odwróciłem się na pięcie i.... NAGLE...


... stanąłem jak wryty! Znieruchomiałem na kilkanaście sekund jakby spojrzał na mnie sam bazyliszek. Spod gigantycznej papryczki chili wpatrywał się we mnie... Vegenerat Biegowy czyli Przemek Ignaszewski i jego książka - Vegenerata sposób na zdrowie.

Nie mogłem dłużej znieść tego spojrzenia. Chwyciłem książkę, zrobiłem zwrot w tył do kasy i chwilę później wyszedłem z empiku z Przemkiem pod pachą.