wtorek, 20 listopada 2018

Running with Queen [1995] - Made in Heaven

15. [1995] - Made in Heaven (10,02 km w 48m:31s, poniedziałek 19 listopada)


Tym albumem kończę swój ultramaraton z Queen, który rozpoczął się tak naprawdę 2 listopada, w dniu premiery filmu Bohemian Rhapsody. Kilka dni później postanowiłem pobiegać z wszystkim płytami Queen, jedna po drugiej, chronologicznie, przypominając je sobie, a niektóre z nich słuchając w całości i w skupieniu chyba po raz pierwszy.

Made in Heaven to ostatnia studyjna, premierowa płyta Queen, choć tak naprawdę tą prawdziwą, ostatnią, wydaną za życia Freddiego Mercurego było Innuendo. Made In Heaven powstało na bazie szkiców, niedokończonych prac w trakcie sesji Innuendo, a także różnych nagrań z wcześniejszych sesji zarówno Queen jak i solowych Mercurego. To nie jest zwykła płyta. To prezent dla fanów i jednocześnie hołd oddany przez pozostałych muzyków Queen dla Freddiego.

Każdy z tych utworów na swój kontekst. Każdy z nich jest też muzycznym montażem pełnym symboliki. Na przykład na końcu utworu Mother Love, ostatniego, który Freddie nagrał w studio pojawiają się przyspieszone do kilku sekund wszystkie płyty Queen. Tuż przed śmiercią całe życie staje przed oczami. Nie sposób inaczej odebrać tego przekazu...

Ta płyta to muzyczne epitafium. Nie jestem w stanie ocenić tego albumu artystycznie. Ale na pewny był bardzo potrzebny.

* * *

W trakcie moich 15-stu biegowo-muzycznych podróży przebiegłem prawie 130 kilometrów. Wiele z tych płyt towarzyszyło mi także w samochodzie czy w domu. Niektóre wciąż mnie rozczarowują (dwie pierwsze) o inne mogę walczyć jak lew mimo nieprzychylnej prasy (The Miracle). Na pewno Freddie Mercury był nie tylko wielkim wokalistą, ale także genialnym kompozytorem. Choć muzyka Queen to stylistyczny misz-masz, gdyby wyłowić z każdej płyty po jednej-dwie perełki mógłby powstać najpiękniejszy na świecie album... o miłości. Coś na wzór The Love Songs - Petera Hammilla. 

Jaki jest mój ulubiony utwór Queen? Przez ostatnie dwa tygodnie przesłuchałem wszystkie, ale jeden szczególnie wbił mi się w serce... znałem go wcześniej pobieżnie, ot po prostu jedna z piosenek z A Day At The Races... Ta piosenka to You Take My Breath Away. To taka minimalistyczna esencja Queen. Przepiękna. Słucham jej teraz i na jakiś czas odkładam Queen na półkę. Nowości czekają.

RECENZJE PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy