13. [1989] - The Miracle (9,28 km w 46m:53s, piątek 16 listopada)
To jest album z mojego TOP3 Queen. Czasami nawet jestem skłonny nazwać to najlepszym albumem jaki kiedykolwiek nagrał Freddie i spółka. Na przykład dzisiaj... Bo to jest rewelacyjny album do biegania. I wiem nie od dziś, bo The Miracle znam doskonale i od lat.
W 1989 roku połowa piosenek z tej płyty rządziła w MTV (bądź Wzrockowej Liście Przebojów Marka Niedźwiedzkiego - dla tych nie nie mieli satelity, czyli np. mnie). Queen, ze względu na stan zdrowia Mercurego już nie koncertował, ale chciał zrekompensować to swoim fanom robiąc r.e.w.e.l.a.c.y.j.n.e wideoclipy jak na tamte lata. Ale nawet najlepszy clip nie obroniłby się ze średnią muzyką. Na szczęście tutaj nie było kompromisu.
The Miracle to esencja wszystkiego to najlepsze w końcówce lat 80-tych. Strasznie cenię sobie ten krótki okres w muzyce. Pop/disco z pierwszej połowy dekady się już przejadł. Każda grupa po etapie flirtu z muzyką łatwą i przyjemną zaczęła zwracać się w kierunku czegoś trochę bardziej ambitnego, jednocześnie mocno dbając o melodie i przebojowość.
Na The Miracle mamy więc hity z pierwszych miejsc list przebojów, ale zrobione tak, że nawet po 30 latach nie ma ani odrobiny wstydu. Ta muzyka tylko na pierwszym planie wydaje się prosta, ale w głębi kompozycji są niebywałe łamańce rytmiczne i aranżacyjne. Czasami trafiają się dosłownie kilkusekundowe wejścia pojedynczych instrumentów, delikatne "przeszkadzajki", które zniżają mnie do pozycji kolan i stwierdzenia, że, tak bardzo progresywnej, pop-art-rockowej płyty Queen nie nagrał nigdy wcześniej.
Czy to przypadek, że w 1989 roku powstały płyty Seeds of Love - Tears For Fears oraz Street Fighting Years - Simple Minds? Pisałem już kiedyś, że są to albumy zniewalające kosmiczną aranżacją i produkcją. Queen z The Miracle w mojej ocenie wpisuje się w ten sam kosmiczny trend.
Mam świadomość, że to są odważne słowa. Mam świadomość, że dla większości odbiorców, to jest po prostu bardzo solidne połączenie rocka i popu. Ta płyta jest jak pociąg z Breakthru. Rozpędza się na pierwszych dwóch utworach, a potem jedzie po tobie jak pancerny ekspres z filmu o Jamesie Bondzie.
Dziś to jest dla mnie najlepsza płyta Queen.
cdn...
RECENZJE PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz