czwartek, 17 września 2020

Koniec sezonu ogórkowego

Po przeprowadzce na drugą stronę zbiornika zostało mi kilka palet oraz drewnianych skrzyń, w których przychodziły różne rzeczy do domu. Kilka dni wcześniej kupiłem sobie piłę kątową (aby przyciąć listwy podłogowe tak dokładnie, by małżonka przez kolejne 10 lat nie wypominała mi tego przy każdej okazji) oraz wkrętarkę akumulatorową (do tej pory uważałem, że prawdziwy mężczyzna potrafi całą IKEĘ skręcić ręcznym śrubokrętem, ale przy trzydrzwiowym paxie powiedziałem pas). No i parząc na te moje nowe narzędzia oraz palety zagracające mi pół garażu ruszyłem do pracy. 

Pierwsza skrzynka była dość płytka, ale od dołu wykończona agrowłókniną, a na górze posiadała ramę z grubą folią zamocowaną na meblowe zawiasy. Tak powstał mój pierwszy inspekt. Pomalowałem go resztką farby do regałów ze spiżarni i ... nazwałem na cześć mojej małżonki: Grażyna



Potem poszło już szybko. Każdego dnia z pozostałych desek zbijałem kolejną Grażynę. Jeździłem do biedronki po ziemię, mieszałem ją z obornikiem w granulacie, na spód podsypywałem trochę keramzytu i sadziłem swoje własne roślinki. Impulsywnie, bez większej wiedzy, za gęsto, obok sałaty trochę koperku, dalej rukola, roszponka, kilka cebul, kilka selerów, fasolka, groszek. Całe skrzydło ziół, a w skrzynkach truskawki i poziomki, a obok pomidory i ogórki...

Były takie dni, kiedy budziłem się o 4 rano, bo nie mogłem przestać myśleć o ślimakach. Musiałem wyjść i skontrolować czy te skubańce nie opychają się moimi młodymi listkami. Podobnie wieczorami szukałem ich z latarką. Kiedy wygrywałem ze ślimakami, przylatywały kawki i wyciągały mi kiełkujące ziarenka, kiedy kawki odleciały pierwszymi plonami zainteresowały się sroki... Siatka na ptaki, strach na wróble, piwne pułapki (ślimaki ciągną do piwa)... 

I w końcu pierwsze listki sałaty, pierwszy pomidor (który nawet dostał od moich dzieci imię - Justyna), pierwsze wiaderko ogórków... Nie spodziewałem się, że te pięć skrzynek może tak obrodzić. Kiedy cała moja rodzina miała już dość ogórków jako główny dodatek do wszystkiego, wypełniłem nimi ćwierć zamrażarki oraz... wszedłem w przetwory.


Oczywiście nie robiłem ich na masową skalę, ale kiedy już budziłem się o 4-rano, pogoniłem ślimaki, zebrałem wiaderko ogórków zaczynałem robić przetwory. Po 3-4 słoiczki, każdego dnia według innego przepisu.

Kiedy przedwczoraj zebrałem ostanie ogórki, powycinałem i usunąłem zeschnięte łodygi i spojrzałem na dwie puste Grażyny zrobiło mi się trochę smutno, że ta ogórkowa przygoda już się kończy. 

Marzy mi się za rok kilka razy większy warzywniak. A tymczasem, pora zacząć biegać.

* * *

Zrobiłem dziś rano 5 km. Moją wagę przemilczę. Tempo 5:10 min/km a tętno jakbym biegł na życiówkę w parkrunie.

5 komentarzy:

  1. Ale tu cisza... Co tam u Ciebie?!

    OdpowiedzUsuń
  2. pewnie siedzi i wyjada teraz te przetwory :D

    OdpowiedzUsuń
  3. szkoda, brakuje nowych wpisów,
    niemniej dziękuje za wszystkie wcześniejsze, ciekawe przygody, dobre pióro i niezła inspiracja
    powodzenia

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy