6. [1977] - News of the World (8,44 km w 43m:01s, niedziela 11 listopada)
Świąteczny listopadowy poranek nad polskim morzem. Nie pada, nie wieje, nie jest mroźno. Nie ma sztormu, puste spokojne plaże. Być może fale miło szumią, być może słychać chrzęst mokrego piasku przy każdym kroku zapadających się butów. Może nawet coś tam mewy skrzeczą. Ale ja tego słyszę...
W słuchawkach podkręcam na full volume jedyny utwór na świecie, który można narysować i każdy go rozpozna.
Weeeee will weeeee willl ROCK YOU!!! Strasznie ciężko się biega po plaży, ale płyta News of the World strasznie mnie niesie do przodu. Drugi na albumie to "stadionowy" hit We Are The Champions. Kompletnie tracę kontekst tej piosenki, miesza mi się jej oryginalna siła z milionami publicznych odtworzeń. Ale pasuje doskonale do tej cienkiej linii między morzem na plażą, po której jako tako da się biec. Następnie agresywny Sheer Heart Attack i moja ulubiona perełka z tej płyty - All Dead, All Dead. Moja małżonka zawsze się strasznie krzywi jak wspomnę, że gdzieś na całkowitym odludziu śpiewam sobie piosenki, bo śpiewać kompletnie nie potrafię. Ale słuchawki na uszach i darłowskie, listopadowe odludzie sprawia, że śpiewam refren razem z Freddim :)
Po 25 minutach przebijania się przez piasek przedzieram się przez lasek i wracam do hotelu ścieżką techniczną. Tempo wzrasta o minutę na kilometr. Druga część płyty jest bardziej hardrockowa i świetnie pasuje do biegu 4:30 min na km. Lecę tak prawie do samego końca, aż po My Melancholy Blues kończący płytę.
Podsumowując: kolejna klasyczna płyta Queen. Będzie taka jeszcze jedna (Zgiełk) a potem Queen ponownie zacznie się mocno ewoluować...
cdn...
RECENZJE PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz