czwartek, 15 listopada 2018

Running with Queen [1986] - A Kind of Magic

12. [1986] - A Kind of Magic (8,04 km w 44m:39s, czwartek 15 listopada)


Po wczorajszej pogoni za rekordem na 10 km dziś wyszedłem typowo rekreacyjnie. Spokojny truchcik, w trakcie którego mogłem się w pełni skoncentrować na muzyce i dokładnie zapamiętać swoje reakcje na nią.

Przed płytą A Kind of Magic byłem przestrzeżony równie mocno co przed Hot Space. Nieciekawa prasa, nieciekawe dyskusje na forach i nawet ostatnio jeden mój znajomy napisał, że słuchając Queen z lat 80-tych przy Kind of Magic poddał się po kilkunastu sekundach każdego kawałka i wrócił do płyt z lat 70-tych.

Może właśnie z tego powodu, że oczekiwania nie były wygórowane okazało się, że spędziłem całkiem przyjemnie 40 minut swojego życia. Opiszę je w punktach:

  • Cały czas miałem wrażenie, że słucham radia. Ponad połowa płyty to single, hiciory, znane nie tylko jako ścieżka muzyczna do Highlandera, po prostu wielkie, znane przez każdego kawałki: A Kind of Magic, Friends Will Be Friends, Who Wants To Live Forever... przecież na te utwory trafia się losowo zmieniając radiostację w aucie.
  • Przy One Year Of Love myślałem, że na chwilę puścili Steviego Wondera. Fajny saksofonik na końcu, fajne smyczki :) Mówię poważnie - ja nie mam problemu z takim softowym brzmieniem połowy lat 80-tych. Ja przecież jestem wielkim fanem Chrisa de Burgha!
  • Who Wants To Live Forever... to prawdziwa petarda. Aż dziwię się, że jego autorem nie jest Freddie a Brian May, który raczej dawał się poznać jako ten, który ciągnie Queen w stronę cięższego brzmienia. 

A Kind of Magic to świetna popowa płyta. Płyta brzmiąca tak jak lata w jakich została nagrana. To najbardziej wygładzona i spokojna płyta w dyskografii. Oczywiście jest tutaj trochę pazura i rockowych solówek Maya, ale to jeden z niewielu albumów Queen, które mogę sobie puścić sobotni wieczór jako muzykę tła. To nie jest zarzut. To komplement.

Do końca mojej chronologicznej przygody z albumami Queen zostały mi trzy pozycje. Każdą z nich doskonale znam, bo ukazywały się w czasach, kiedy już aktywnie słuchałem muzyki. Na podsumowanie przyjdzie jeszcze czas, ale droga jaką przebył ten zespół jest świadectwem muzycznego geniuszu. Pomiędzy Keep Yourself Alive z debiutu a One Year of Love z A Kind of Magic minęło LEDWIE 13 LAT, a są to kompozycje odległe gatunkowo o lata świetlne. Jednak po drodze nie było żadnej nagłej rewolucji, tylko konsekwentny rozwój i muzyczne poszukiwania.

cdn...

RECENZJE PŁYT PRZY KTÓRYCH BIEGAŁEM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy