niedziela, 23 grudnia 2018

7. Wentyle bezpieczeństwa



Dzień przed rozpoczęciem Świąt Bożego Narodzenia to dobry moment na ostatni z elementów mojej układanki. Tym bardziej, że temat, który chcę dziś poruszyć to wentyle bezpieczeństwa. Sposoby na zmniejszanie ciśnienia w balonie inne niż przekłucie go szpilką.

Najlepsza dieta to taka, w której potrafimy wytrwać. Najlepsze nawyki, to takie, które zostają z nami na zawsze. Bardzo prosto to napisać, ale życie jest pełne pokus, chwil rezygnacji, prób łamania charakterów.

Kiedy ciśnienie zbyt rośnie, kiedy ochota na zrobienie czegoś "złego" zaczyna dominować moje myślenie - wtedy tłumaczę sobie wewnętrznie, że ja tak naprawdę mogę wszystko o czym zamarzę. Nic sobie nie zabraniam. Nie straciłem bezpowrotnie żadnej z niezdrowych przyjemności. I naprawdę nic się nie stanie, jeżeli raz na jakiś czas zrealizuję swoją fantazję ze "starego życia".

Oto część moich "zdrad" dla lepszego zobrazowania co mam na myśli:

  • Na targu wileńskim kupiłem sobie kawałek słoniny. Nie pól kilo jak kiedyś, ale cienki pasek. Następnego dnia zjadłem prawdziwą jajecznicę na słoninie i byłem szczęśliwym flexitarianinem, czyli wegetarianinem, który generalnie nie je mięsa, ale jak mu najdzie ochota to zje kawałek słoniny :)
  • Na wakacjach przez kilka dni po prostu nie chciało mi się biegać. Nie robiłem z tego żadnego problemu, że nie realizowałem swoich założeń. Wieczorem kładłem się z nastawieniem, że rano biegam. Rano się budziłem i olewałem temat bo mi się nie chciało jednak. I tak kilka dni z rzędu. Nie stresowałem się, że odpuszczanie treningu to nowy nawyk. Byłem spokojny, że za kilka dni po prostu ponownie wejdę na tory. 
  • Pojechałem z rodziną na weekend do hotelu z wykupionym wyżywieniem. Zaklinałem się, że nie spuszczę się ze smyczy i nałożę sobie jeden talerz i nie będę chodził po dokładki. Niestety jak okazało się, że jedzenie jest pierwsza klasa, to stwierdziłem, że chrzanię postanowienia i zjadłem 5 dokładek aż ledwo doturlałem się do winy. Wiadomo, że nie jem tak codziennie, więc byłem spokojny o siebie, że przyjdzie poniedziałek i wrócę do normalnych porcji. 
  • Dzieci mówią, że chcą na pizzę, to sobie myślę, że spoko, zjem dwa kawałki z tego co nie dojedzą i będzie ok. Ale na miejscu wpadam w zasadzkę promocji, kupuję 3 duże pizze zamiast 2, dzieciaki ledwo jedzą połowę z tego co stanęło na stole a moja rączka sięga i sięga po kolejny i kolejny kawałek... No i oczywiście wszystkie brzegi po dzieciakach też znikają :/
  • Idę do Kamila, i jestem przekonany, że wrócę do domu przed 22:00. Wracam po północy :) Na do widzenia, jak rasowy flexitarianin, wyjadam mu kiełbasę z Zielkowa z lodówki. 

To tylko kilka przykładów, ale takich sytuacji, które teoretycznie nie powinny mieć miejsca, było dużo więcej. Nikt nie jest monolitem składającym się wyłącznie z poprawnych zachowań. W mojej zmianie przede wszystkim chodzi o odwrócenie proporcji "złych" i "dobrych" rzeczy.

Moja codzienność to układanka dobrych nawyków. Złe zachowania to tylko pojedyncze impulsy. W tym sensie zmiana nastąpiła o 180 stopni. Bo coś, co dla osób rozpoczynających swoje zmagania z postanowieniami jest tylko pojedynczym impulsem czyli:
  • zjeść mniej
  • zjeść zdrowo
  • pójść na jakiś sport
w całej scenerii tła leniwego życia i niezdrowej diety - dla mnie właśnie stało się tłem, czymś normalnym, stanem równowagi, stanem stabilności, do którego organizm wraca po przygodach ze "złymi" impulsami, czyli:
  • zjeść dużo
  • zjeść niezdrowo
  • olać trening

Zapewne zjem w te Święta więcej niż powinienem. Pewnie przytyję ze 2 kg i być może dorzucę jeszcze 1 kg w Sylwestra. Ale nie stresuję się już tym zbytnio, odległy jestem od wbijania sobie w głowę narracji, że praca z ostatnich kilku tygodniu pójdzie na marne. Wiem, że w 2019 roku dalej będę robił to co robiłem.  I co więcej, wcale nie będę tego traktował jako jakiś specjalny wysiłek.


21 grudnia, czyli kilka dni temu zaliczyłem okrągłe 40 kg w dół na wadze względem 1 stycznia tego roku. To był dla mnie naprawdę dobry rok. Przerósł moje oczekiwania. Na finalne podsumowanie przyjdzie pewnie jeszcze czas za kilka dni.

Tymczasem życzę Wam dużo spokoju w te Święta. Dużo czasu spędzonego z najbliższymi. Niech się wszystko ułoży, tak jak nawet nie ośmielacie się marzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy