- Ile kilometrów zazwyczaj się przebiega kiedy dwóch biegaczy umawia się na spokojnie wybieganie w okolicach 21 km?
- Pierwszy robi 30.5 km, drugi 33 km .... a trzeci 51 km.
Kiedy w sobotę po południu zjechałem na kilka dni do Chojnic trochę byłem smutny, że nie będzie już w tym roku maratonów u Rysia z Wituni. Planowałem, że jeden (a może i dwa?!) bym zaliczył w ciągu tych kilku świątecznych dni.
Ale w sobotę wieczorem mnie naszło, że może by tak uderzyć na priv do Wojtka? Wydaje mi się, że od kilku lat kurtuazyjnie się umawiamy, że jak będę w Chojnicach, to w końcu trzeba razem coś pobiec.
Od słowa do słowa i w wigilijny poniedziałek z samego rana pod kolumną na środku ronda ze strzelcem na jej szczycie spotykamy się w trójkę: Wojtek, Robert i ja. Robert robi sobie prezent na swoje 50 te urodziny..... które miały miejsce jakiś czas temu, więc wytyczył sobie trasę z karnym kilometrem i chce zrobić 51 km. My z Wojtkiem coś około 21 km, może kilka więcej.
Mieliśmy rozpocząć tempem ~6:30 aby za bardzo nie wykończyć Roberta. Nie wiem, czy po prostu tak fajnie się biegło, czy to ja goniłem do przodu, bo biegłem tradycyjnie w krótkich spodenkach, ale na wszelki wypadek założyłem też cienką bluzę. Po 3-4 km o zimnie nie było już nawet wspomnienia. A tempo bliżej 5:50.
Od czasu do czasu śnieg zawiał w twarz, choć nie była to śnieżko-deszczowa zawierucha z wczoraj. Pogoda była naprawdę dobra do biegania po lesie. Bo lekki minus (coś około -2 C) sprawiał, że nie było ani błota, ani deszczu.
15 kilometrów minęło bardzo szybko. Generalnie w Borach Tucholskich czas płynie inaczej. Dystans też się skraca... Zatrzymaliśmy się na chwilę pod wiatą w środku Borów. Pamiętam, że kiedyś z tego miejsca rozpoczynałem bieg dookoła jeziora Ostrowitego. Tutaj Robert pobiegł sam w stronę Drzewicza, a Wojtek i ja skierowaliśmy się na Funkę.
Może mi się tylko tak wydaje, może z wiekiem perspektywa się zmienia, ale czy my naprawdę wyglądamy wspólnie na 141 lat??
Z Funki ścieżka do Chojnic to niemal moja domowa ścieżka. 10 km do domu. W dobrym towarzystwie nawet bieganie pod górkę się nie dłuży i jakoś mniej człowieka męczy :) Odprowadziłem Wojtka do ronda biszkoptowego (zwanego przez moje dzieci takie rondem ciasteczkowym) i pobiegłem zameldować się Żonie i Teściom.
Miałem deadline do 12:30. Potem miała zacząć się martwić. Od kiedy biegam z zegarkiem - biegam bez telefonu i jeśli zjadłby mnie niedźwiedź nikt nie wiedziałby co się się mną stało, ani w jakim dokładnie miejscu by mnie zjadł.
Dziś się nie bałem, bo dziś jest Wigilia. Niedźwiedzie rozmawiają ludzkim głosem. Powiedziałbym mu: "dobry niedźwiedź! nie jedz mnie!".
Wesołych Świąt!
Relive 'Morning Dec 24th'
To najlepsza moja Wigilia od lat :) Bieganie w dobrym towarzystwie, kolacja z rodziną (to będzie), krótka wizyta mamy :) Po prostu super. Dzięki Tomek.
OdpowiedzUsuń