- Jedzenie
- Trening
- Motywacja
Opisałem już moje podejście do diety, przedstawiłem zmiany jakie poczyniłem w podejściu do treningu. Ale to tylko narzędzia, proste czynności, które mogą z prostych stać się niewiarygodnie ciężkie, kiedy przestaje się zwyczajnie chcieć...
Wyjście na trening z zasady jest ciężkie. Tak nam mówi głowa. Wyjście na trening nie jest ani wygodne, komfortowe, ani też nie stoi za tym żaden sensowny cel. Tysiące lat temu ludzie nie wychodzili na trening, ale na polowanie, albo na bitwę z innym plemieniem. To wszystko miało głębszy sens, bo swoim fizycznym wysiłkiem przynosili do wioski jedzenie, bronili jej, albo ją rozbudowywali. To nie była kwestia tego czy się chce czy nie chce. Po prostu tak trzeba.
Przenosząc te czynności na XXI wiek: zawozimy dzieci do przedszkola/szkoły, chodzimy do pracy, robimy zakupy, przygotowujemy posiłki... te wszystkie czynności zapewniają tam to samo co polowanie i bitwy wieki temu - w miarę spokojną, trwałą, ułożoną egzystencję swojej rodziny.
W tych okolicznościach bieganie jest kompletnie bez sensu. Nie daje absolutnie nic wymiernego tu i teraz. Mówienie o dalekosiężnych korzyściach związanych ze zdrowiem jest oczywiście prawdziwe, ale nie można na tym opierać motywacji do pojedynczego wyjścia na trening.
Ja jednak wychodzę na treningi z przyjemnością i przede wszystkim z poczuciem sensu.
Przez długie miesiące zastanawiałem się dlaczego tak jest i co mnie motywuje. Odpowiedz znalazłem całkiem niedawno, olśniło mnie podczas któregoś kółka dookoła bajorka, kiedy owiewał mnie zimy wiatr, było ciemno, zanosiło się na deszcz lub nawet już śnieg i ktoś mnie właśnie wyprzedził. Motywuje mnie gniew.
- Ja też chcę tak jak on! Ja też chcę być szybszy i chudszy! - tak wtedy pomyślałem, i aż poczułem jak adrenalina rozszerza mi tętnice, mięśnie stają się bardziej sprężyste a rytm biegu szybszy.
Gniew nie jest dość popularnym uczuciem i rzadko kiedy mówi się o nim głośno. Jest to zapewne związane z tym, że w naszej religii gniew jest jednym z grzechów głównych i ten stygmat się za nim ciągnie. Również w buddyzmie gniew to "splamienie" przeszkadzające w osiągnięciu oświecenia. Ale gniew nie musi równać się grzechowi. Gniew, który zostanie odpowiednio ukierunkowany potrafi działać bardzo rozwojowo, potrafi utrzymać całą maszynę w ruchu, a nawet jeszcze bardziej ją rozpędzać.
Nie mylmy też gniewu ze złością. Cytując Wikipedię: "Gniew składa się z trzech elementów: myśli, reakcji fizjologicznej oraz zachowania. W przeciwieństwie do złości i wściekłości, gniew może być kontrolowany. "
I jeszcze jeden akapit z Wikipedii:
Funkcje gniewu:
- informacja o naruszeniu granic, praw, terytorium
- energetyzująca
- katarktyczna (od katharsis, uwolnienie zablokowanego napięcia, oczyszczenie)
- obrona własnej wartości, ochrona ego
Cały ten proces dokładnie tak we mnie przebiega.
- Biegnę dookoła bajorka. Jestem gruby i wolno biegam. Męczę się i sapię.
- Ktoś mnie wyprzedza (narusza moje prawo i terytorium) a ja nie mogę utrzymać jego tempa
- Motywuję się aby spróbować biec szybciej/dłużej bardziej intensywnie
- Całe swoje napięcie, frustrację z bycia grubym przekładam na mocniejszy trening.
- Po każdym z tych treningów staję się się o kilka gramów chudszy, o sekundę szybszy. Czuję się lepiej, moje ego czuje się lepiej.
Ten proces powtarzany 365 razy w roku doprowadził mnie do biegania 3 minuty szybciej na km (rok temu tempo 7 min/km było sporym problemem, teraz potrafię trzymać 4 min/km). Dzięki tej motywacji schudłem 40 kg. Ale wielokrotnie wspominałem w rozmowach - to nie zrzucenie wagi mnie motywuje, ja po prostu chcę być szybszy, chcę szybciej biegać, a waga mi w tym przeszkadza.
Na koniec jeszcze jeden cytat z Wikipedii: "Umiejętność kontroli gniewu zależy od możliwości intelektualnych oraz socjalizacji danego człowieka."
Póki co spokojnie można biegać i rano i wieczorem dookoła zbiorników. Można nawet biegać szybciej niż ja. Zarówno socjalnie jak i intelektualnie jestem w stanie powstrzymać się od spuszczenia wpierdol jak ktoś mnie wyprzedza :) Co najwyżej zacznę jeszcze mocniej trenować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz