sobota, 23 lutego 2019

parkrun Gdańsk Poludnie #137 i urodzinowy Jagermeister (ale nie mój!)


Po tygodniowej "przymusowej" przerwie wróciłem na parkrun. Tym razem przywlokłem ze sobą termos ciepłej herbaty w przeciwieństwie do zimnego grzańca sprzed dwóch tygodni.

Na początek statystyka:
  • Na starcie stanęło 78 biegaczy
  • Bieg wspomagało 8 wolontariuszy
  • Pięcioro z biegaczy  to firsttimerzy, w tym czworo - firstimerzy ever (czyli absolutnie pierwszy raz na parkrunie, a nie tylko w naszej lokalizacji). Witamy Zuzannę, Łukasza, Mateusza oraz Roberta i Roberta.
  • 5 osób było dziś u nas po raz czwarty, cóż za dziwny zbieg okoliczności - każdy z nich z nazwiskiem na literę "Ż" ;)
  • Pojawiło się 7 juniorów!
  • Na 8 tegorocznych biegów 6 z nich wygrał zawodnik o imieniu Tomek. I to mi się bardzo podoba!
  • 10 zawodników pobiło swój rekord życiowy.
  • Z cyklu "okrągłe 50-tki":
    • Adam Grzystek został okrągłą 150-tką
    • Krzysztof Łapuć okrągłą 50-tką
    • Walter Rajkowski również biegł po raz 50-ty
  • Komplet rezultatów jest tutaj.

A teraz moje impresje:

Było to tak. Przez połowę poranka zastanawiałem się czy pobiec na maksa czy leciutko. Układając sobie wczoraj wieczorem plan maratoński nie bardzo wiedziałem jak wkomponować tutaj ściganie na parkrunach. Dodatkowo pod wieczór zrobiłem 10-tkę w tempie 4:37 i nie do końca rano byłem wypoczęty.

- A może tak sobie pobiegniemy tempem 4:10? Mówię do Kamila na starcie.
- Dobrze. Odpowiada Kamil.

No i wystartowaliśmy. Ale tylko Kamil w tempie 4:10. Mnie znów poniosło i co chwila spoglądając na zegarek tempo za nic nie chciało spaść powyżej 4:00. Naprawdę w to wierzę, naprawdę tak jest, że kiedy czujesz rywalizację obok to biegniesz szybciej o 10 sekund na minutę. Właśnie o te 10 sekund.


Biegłem raz trzeci, raz czwarty. Cały czas czułem czyjeś kroki za plecami i chyba właśnie to sprawiało, że nie nie chciałem zwalniać. Przebiegając drugi raz przy koordynatorach czekających na mecie na zawodników wpadły w moje uszy dwa słowa wyrwane z kontekstu:

- ...litr Jagermeistera...

Hmmm, ciekawa dyskusja na mecie. A przede mną jeszcze 3 km. Tempo cały czas to samo. Historii ciekawych nie było, górka, małe bajorko, przesmyk powrotny, pół kółka i finisz.

4 miejsce i czas 19:37. Pierwsza trójka to Tomek, Waldek i Damian odpowiednio: 17:46, 18:53 i 19:39.


Kilka głębszych oddechów, przybijanie piątek innym zawodnikom, dyskusja o tym które przedszkole Montessori jest najbardziej montessiriańskie i .... wtedy zrozumiałem, jaki był kontekst tego litra Jagermeistera... 

Ale nie ma się co martwić, sprzęt zabezpieczony, chłopaki rozwiezieni do domów :)

100 lat Paweł!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy