- Mam taki styl biegania, że nie niszczę butów, więc wyrzucam je dopiero wtedy gdy mają przynajmniej 2k km. Choć i wtedy nie wyrzucam, a po prostu oddaję na drugie życie do tzw "pracy w polu".
- Nigdy nie reklamowałem butów, bo (patrz punkt poprzedni)
- W mojej głowie przez ostatnie miesiące nastąpiła nie ewolucja, a tsunami postrzegania butów do biegania.
- Kilka tygodni temu kupiłem na wyprzedażach dwie pary (Adidas, Puma) a kilka miesięcy wcześniej jeszcze inne dwie pary (Altra, New Balance)
- Taka sytuacja, że idąc pobiegać mam 4 różne pary do wyboru nie zdarzyła się w moim ascetycznym życiu jeszcze nigdy.
Przechodząc do rzeczy:
Niecałe pół roku temu, we wrześniu 2018 kupiłem sobie całkiem randomowo buty New Balance Cruz. Opisałem je tutaj. Podczas pierwszego biegu przeżyłem oświecenie. Dosłownie. Przeżyłem ekstazę śródstopia biegnącego w elastycznej podeszwie bez żadnej bocznej stabilizacji i z miękkim zapiętkiem. Od tamtej chwili zacząłem uważnie przyglądać się butom zwracając uwagę na:
- mega miękki zapiętek, który można złożyć dwoma palcami jak papier,
- brak bocznej stabilizacji, dzięki czemu stopa będzie pracować na krawężnikach kompletnie inaczej niż w klasycznych trepach-żelazkach,
- wagę buta,
- elastyczność podeszwy, która da się lekko zginać pozwalając pracować stopie.
I ani słowa o zero dropie?
Tak, bo to nie jest najważniejsze. Wręcz zerowy drop może stanowić problem. Po latach biegania w butach z "jakimś tam" dropem moja noga nie jest gotowa do nagłego przejścia na zero drop. Ale dzięki temu, że nie postawiłem sobie zerowego spadku między piętą a palcami na ołtarzyku konieczności, nie robiłem z kilkumilimetrowego dropu jakiegoś problemu. Dużo większe znaczenie niż sam spadek ma elastyczność buta.
Poniżej krótko omówię wady i zalety butów, w których aktualnie biegam. Każdy z nich dostanie także szansę na indywidualny post w przyszłości (NB już dostał). Dziś tylko o tym, co na tę chwilę jest dla mnie najważniejsze.
New Balance seria Cruze 1
- drop 8 mmm
- zero stabilizacji
- mega elastyczny zapiętek
- miękka podeszwa
- bardzo dobra amortyzacja
- waga niecałe 300 gram w rozmiarze 47,5
To są moje podstawowe buty do biegania od września. Nauczyłem się w nich biegać i nie potrafię wrócić do tzw wkładania nogi w "transporter opancerzony".
Próbowałem kupić serię Cruz 2, ale niestety dostępna rozmiarówka kończyła się na 46
Altra Escalante 1.5
- drop 0 mm
- zero stabilizacji
- zapiętek elastyczny, bez żadnego wspomagania, ale nie aż tak jak w NB, aczkolwiek oba buty to 10/10 w tym względzie
- miękką podeszwa
- amortyzacja rozłożona równomiernie od pięty aż po palce i całkiem niezła
- waga 290 gram w rozmiarze 47
Te buty to historia, która ciągle się pisze. Z tymi butami trzeba najpierw chodzić zanim zacznie się biegać. A może tylko ja tak staroświecko podchodzę do znajomości? Pierwsze wrażenie było takie, że zaraz przewrócę się do tyłu. Ale to tylko błędnik przyzwyczajał się do pochylenia w przód. Po kilku miesiącach kiedy zakładam do chodzenia inne buty mam wrażenie wręcz przeciwne, że ktoś podstawił mi drewniane klocki pod pięty.
Biegam w nich 1-2 razy w tygodniu. Na początku max 5 km, ale z czasem coraz więcej. Dlaczego tak delikatnie podchodzę to tematu ich wdrożenia? Bo nagłe przejście na zero drop nie jest łatwe. I nikomu nie polecam robić tego z marszu. To długotrwała praca nad mięśniami łydki i rozciąganiem ścięgna achillesa.
Te buty będą miały za kilka tygodni znacznie bardziej szczegółową recenzję.
Adidas Deerupt Runner
Kupiłem te buty na dużym ryzyku i trochę przez przypadek. Nie przymierzałem ich, bo prostu zaatakowała mnie reklama, że jest jakaś noworoczna wyprzedaż adidasa i można je mieć dosłownie za 1/3 oryginalnej ceny.
Kupiłem dlatego, bo:
- w nazwie miały słowo Runner
- były tanie
- nie miały stabilizacji ani żadnych plastików wepchniętych w zapiętek
- nie znalazłem żadnej sensownej recenzji od biegacza na necie
- każda recenzja miała charakter lifestylowy
- dziwnie wyglądała ta podeszwa aerodynamicznie zaprojektowana w tył, kompletnie inaczej niż sugerowałby zdrowy rozsądek projektanta-biegacza
Biegałem w nich kilka razy i każda wyprawa była dziwna. Negatywnie dziwna. Podeszwa jest znacznie bardziej twarda niż w NB i Altrach, zaś jej tył po prostu przeszkadza. Mam wrażenie, że biegam w jakimś przegubowym ikarusie. Wydaje mi się, że słow "Runner" w nazwie tego buta jest wielkim nadużyciem ze strony Adidasa, który przecież potrafi robić rewelacyjne buty do biegania. Tym razem coś poszło nie tak.
Na szczęście buty są całkiem ładne więc będę je brał na siłkę :)
Puma NRGY
Pumy z boostem od Adidasa?! Takie było moje pierwsze skojarzenie, kiedy zobaczyłem te buty. Wyglądały jak hybryda New Balance Cruz 2 (identyczny materiał cholewki) oraz adidasowskiego boosta - podeszwa. Całkiem wygodne, supertanie na promocji, przymierzyłem i kupiłem.
ALE:
- mają plastik w zapiętku
- boost od Pumy to absolutnie nie to samo co boost od Adidasa
- dobrze pasują do jeasnów :)
Czy będę w nich biegał regularnie to się dopiero okaże. Na razie w nich chodzę. To nie są złe buty, są dobre, ale nie tak dobre w elastyczności i nie tak dobre w amortyzacji jak NB i Altra. Mają jednak swoją zajebistą niszę: są czarne i ładne, więc noszę je casualowo -> mogę biegać w nich kiedy chcę. W każdej pojedynczej godzinie mojego dnia.
* * *
Jeżeli ktoś z Was ma jakieś info o butach, które:
- nie kosztują majątku
- nie mają stabilizacji
- mają megaelastyczną podeszwę
- mają drop od 0 do 8 mm
- posiadają amortyzację
* * *
Dla porównania: ile ważą buty z czasów kiedy i ja ważyłem więcej:
Gdzie kupiłeś Altry? No i polecam Nike Free (outlet Szadółki), mam od 2 lat i na krótkie szybsze biegi są w sam raz, spełaniją TWoje kryteria a mają 4-8 mm dropu (w zależności od wersji)
OdpowiedzUsuńAltry na expo przed półmaratonem gdańskim. Nike przymierzałem, całkiem w porządku, zabrakło niewiele abym podjął decyzję. Pewnie w końcu skrzyżuję swoją drogę także i z tymi butami.
Usuń