sobota, 31 grudnia 2016

Podsumowanie roku 2016

Dawno temu w odległej galaktyce, kiedy byłem jeszcze biegowym pampersem (1,5 roku stażu) a w blogu pokładałem nadzieję, że będzie mnie ktoś czytał [od razu dementuję, to nie jest marudzenie - fakt, że czyta mnie grupka znajomych, to najlepsze co mogło mi się zdarzyć! bez ambicji zostania biegowym blogerem roku pisze się o wiele łatwiej, robię to głównie dla siebie, aby w czasach kiedy pamięć będzie szwankowała dać wnuczkom linka do relacji z Łemkowyny ;) ] ... no więc dawno temu zrobiłem wieloetapowe podsumowanie roku. Swoją drogą skończyło się ono kłótnią w domu, że zamiast świętować Sylwestra zabieram się za podsumowania :)

 

Wyglądało ono tak [2013!!!]:

Wiem, że jakoś wczoraj napisałem już swoje podsumowanie roku zastanawiając się jakie wino będzie z 2016-tego, ale tamto dotyczyło wyłącznie biegów 42+. Korzystając z przedostatniego dnia roku odniosę się chociaż w kilku zdaniach do tego co było dla mnie istotne wtedy i skonfrontuje z tym, jak postrzegam to dziś.

Najlepsze buty biegowe?



To te, które masz na nogach. Żadne inne w odległym sklepie albo w wyobraźni. Najlepsze buty, to te, które możesz znaleźć w 5 sekund i wybiec przed siebie. Przez kilka miesięcy biegałem w mega starych Asicsach Gel Pulsach, które dawno temu miałem wyrzucić, ale nie wyrzuca się dobrych butów. Kilka tysięcy kilometrów nie zrobiło im różnicy. Tak samo jak Adidasom Response. Maltretowałem je na zmianę przez cały rok. W listopadzie co prawda kupiłem nowe. Kalenji z Decathlonu. Tak naprawdę kupiłem je tylko dlatego, bo leciałem z Dominikiem na Giro do Włoch. Nie brałem butów na zmianę, a nie chciałem aby zbytnio... śmierdziały, więc kupiłem nowe.

A co z resztą stroju? Najlepszy jest ten, który właśnie masz na sobie o ile zbytnio nie ogranicza ruchów i nie planujesz robić życiówek. Ja ostatnio biegam w jeansowych krótkich spodenkach :)

Najlepsza impreza biegowa?


W tym roku mocno je ograniczyłem. Każda z tych kilku była wyjątkowa. Chudy, Sudecka, Harpagan i Maraton Solidarności. Nad numerem jeden nie zastanawiam się jednak ani chwili. W Boguszowie-Gorcach a Sudeckiej Setce czułem się jak na Igrzyskach Olimpijskich. To jedyna impreza, która wyciąga z domów całe miasteczko. Na starcie tej, mimo wszystko, kameralnej imprezy jest większy tłok niż na mecie maratonu w Gdańsku! Ale to tylko dopiero początek - biegniemy w po górach (!) w nocy (!), a na trasie jest więcej publiczności (całe miasto robi wolontariat!) niż na innych dziennych wielkomiejskich imprezach. To jedyna "setka" jaką znam, którą można pobiec bez plecaka z bukłakiem bo co kilka kilometrów jest punt odżywczy. Jestem po prostu oczarowany tą imprezą.

Najfajniejszy bieg nieoficjalny?



W Polsce wygrywa bieg dookoła jeziora Łebsko. Będę to powtarzał w nieskończoność: chcecie poznać kalejdoskop polskich krajobrazów w 8 godzin? Obiegnijcie Łebsko. 
 
W przypadku zagranicy wybierałem pomiędzy dwoma biegami - Ultra Ikea i Giro d'Iseo. Oba były niesamowite. Oba miały swój klimat. Szwedzki Kryminał vs Włoska Robota. Kto jest lepszy IKEA czy FIAT? Ibrahimovic czy Buffon? Zwycięża po prostu wycieczka w stylu DIY.

Najciekawsza książka o bieganiu?

 

Ta, którą przeczytałem :) Historię Biegu Rzeźnika czytało się naprawdę płynnie i z dużą ciekawością. Co prawda trzeci rok z rzędu się nie zapisałem, ale jak tumany kurzu popularności opadną i nie będzie już losowania to pewnie w końcu się przekonam i wystartujemy z Joszczim w parze.

Płyta do biegania?



Rok 2016  był teoretycznie dobrym rokiem. Nowe płyty wydali: David Bowie, New Model Army, Yello, Nick Cave, VdGG, Leonard Cohen. Dla części z nich, to była ostatnia muzyka, jaką się nami podzielili. W tym sensie to nie był dobry rok... Wracać najczęściej chyba będę do You Want It Darker - Cohena.

Potrawa dla biegaczy?



Łapię się za głowę jak mogłem wymyślić taką kategorię 3 lata temu :) Naprawdę nie mam licencji na to aby pisać o tym co biegacz ma jeść :) Jeżeli miałbym wspomnieć kulinarne zaskoczenie to bufet na 35 km Chudego Wawrzyńca gdzie zjadłem jagody z bitą śmietaną.

* * *



Rok 2016 skończy się za mniej niż 24 godziny. Pokonałem w ciągu ostatnich 12 miesięcy około 2400 km. Ani mniej, ani więcej niż w poprzednich latach. Bieganie weszło mi w krew. Życzę sobie aby w temacie biegania nic nie zmieniło się w kolejnym roku. Zaś w temacie diety coś by się przydało ;)))

Pora iść spać, po raz ostatni w tym roku. Za 7 godzin Parkrun!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy