Bałem się, że dziś będzie podobnie. Dziś, czyli w dniu zapisów na IV edycję Łemkowyna Ultra Trail. W końcu mieszkam w Gdańsku, a stąd nawet światłowodem do Krosna jest jakieś 700 km. Bałem się, że rosnąca geometrycznie reputacja biegu sprawi, że w ciągu kilku sekund będzie po zapisach. Przygotowałem się perfekcyjnie. W notatniku miałem wcześniej przygotowane swoje dane aby nie pisać, ale operować wyłącznie klawiszami Ctrl-C Ctrl-V... No i w końcu nastał 12 grudnia 2016 godzina 19:00... Trenowałem do tego momentu od 12 stycznia 2014... Szybkie palce poszły w ruch i JUŻ! Klikam wyślij i jestem!! Dwunasty na liście!!
Kiedy w sobotę Dominik zadał mi pytanie: naprawdę tak Ci zależy aby biec w tym błocie? Odpowiedziałem natychmiast i bez zastanowienia: TAK. Takie właśnie uczucie mam związane z tym biegiem.
Rozwinę tę myśl:
- Łemkowyna to moja pierwsza dziewczyna. Taka prawdziwa, dla której pojechałem na drugi koniec Polski. Taka dziewczyna, dla której idziesz przez deszcz, szadź, błoto i ślady niedźwiedzich łap na ścieżce i nie cofniesz się, nie zejdziesz z trasy. Będziesz szedł noc i dzień, a jak będzie mało, to kolejną noc. I zobaczysz dwa wschody słońca. Możesz się z nią spotkać tylko raz do roku. Jest jak jesienny kwiat paproci. Istnieje w tej zaklętej godzinie, której nie powinno być - mniej więcej wtedy kiedy zmienia się czas na zimowy.
Rozwinę tę myśl jeszcze raz, ale bardziej po inżyniersku:
- Na ŁUT70 biegłem po raz pierwszy ultra w górach. To nie jest bardzo trudny bieg, choć zazwyczaj trudne się warunki. Tamte dni w Beskidzie były moją i chłopaków z TCU górską inicjacją. Tego się nie zapomina
- Rok później zrobiliśmy ŁUT150. To mój najdłuższy i najcięższy bieg z jakim miałem szansę się zmierzyć. Jestem strasznie dumny, że mogę nosić bluzę finiszera. Nie zapomnę tych chwil do końca życia.
- Na trzecią nie pojechałem. I to był jeden z gorszych weekendów roku. Kiedy w tę październikowy sobotni wieczór zadzwoniłem do kilku znajomych po prostu pogadać jak się biegło czułem prawdziwą ludzką zazdrość. Że mnie tam nie ma. Że kto inny oddycha tamtym powietrzem i kto inny będzie jechał autobusem z Komańczy do Chyrowej z bananem na twarzy i w brudnych butach.
- Jak się czujesz z tym, że nie pojechaliśmy na Łemko w tym roku?
- Chujowo
- Ja też...
W tym roku nie chciałem popełnić tego błędu. Tydzień temu, kiedy tylko pojawił się oficjalnie potwierdzony termin Łemko w 2017 roku od razu zarezerwowałem 4-osobowy pokój w Chyrowa Ski (miejsce startu 70-ki) a dziś czatowałem przy kompie o 19:00 i dopingowałem chłopaków, aby nikt nie zaspał. Udało się. Jedziemy na Łemko 2017 :)
Dochodzi właśnie północ. Po niespełna 5 godzinach zapisów listy są pełne na ~80% W tym tempie jutro może być już "po zawodach", dla tych, którzy potrzebują więcej czasu na zastanawianie się.
Ja nikogo nie zachęcam ani nie namawiam. Po prostu nie muszę :) Ten bieg tego nie potrzebuje.
Kilka linków do moich relacji:
- Tak było na 70-tce w 2014: http://runaroundthelake.blogspot.com/2014/10/emkowyna-ultra-trail-70-relacja-z.html
- Tak było na 150-tce w 2015: http://runaroundthelake.blogspot.com/2015/10/emkowyna-ultra-trail-150-relacja-z.html
- A tak było naprawdę w 2015 roku.... : http://runaroundthelake.blogspot.com/2016/04/ultrawyprawy-historie-prawdziwe-ut150.html
Taka dziewczyna dla której dzień wcześniej zalewasz pałę i stawiasz się na randce głęboko skacowany?Zaiste dziwnie okazujesz uczucia.:D
OdpowiedzUsuńNie ma co zazdrościć tylko samemu wypracować takie relacje :)
UsuńTomek to po prostu bloger a nie sportowiec.On nie trenuje.Nie startuje.Nie ściga się.Nie robi życiówek.Bo z powodu wagi i % już nie może?Jego wybory.Lubi biegać i słuchać muzyki.Zapisuje się na zawody i bierze w nich udział.Ma kumpli i od startów i od %.Super ekipa.Zalać pałę przed startem życia?Why not?Można i tak.Pyknąć Harpagana i biegać z dziećmi-jeszcze lepiej.Czytam bo ciekawe życie wiedzie i ciekawie pisze.Pozdro dla Tricity Ultra.
OdpowiedzUsuń