środa, 20 stycznia 2016

Zestaw NAPRAWDĘ potrzebny do biegania - część III - jestem biegaczem

W dwóch poprzednich częściach czyli: początki oraz samotna praktyka opisałem, w oparciu o mój prywatny rys historyczny, ile kasy wydałem na bieganie i jak sobie te wydatki miarkowałem. Taki właśnie jest cel tej serii wpisów - podejść do tematu z pozycji rozsądnego księgowego i uzasadnionych wydatków.


Co prawda moja żona skomentowała to podejście słowami: "no ej, odbierasz ludziom całą radość obkupienia się sklepie Nike ponieważ postanowili, że zaczną biegać! przecież zakupy przed bieganiem są najprzyjemniejsze!", ale trudno, nigdy nie byłem fanem sprzętu dla samego posiadania, lecz oceniałem pochodną z korzyści jakie jego posiadanie może przynieść.

Część trzecia wpisu dotyczy okresu, który można zatytułować: "jestem biegaczem". W połowie 2013 roku biegam już niemal rok. Schudłem, sprawia mi to przyjemność i zdaję sobie sprawę, że aktywność fizyczna musi być już ze mną do końca życia. Wydałem do tej pory 200 PLN i mając za sobą jakieś 150-200 treningów pora pomyśleć o paru przydatnych rzeczach do biegania.

Wiosną kupuję w Biedronce krótkie, obcisłe legginsy oraz koszulkę techniczną w promocji, starcza mi to na całe lato. Ponieważ legginsy nie mają kieszonki - w Decathlonie dokupuję etui na telefon oraz pas z bidonem (bo coraz ciężej przebiec 10 km bez picia).

Zanim wzbogaciłem się o bidon radziłem sobie tak, że na parkingu pod kołem samochodu ustawiałem dwa albo trzy litrowe słoiki z wodą przyniesione z domu. Biegałem sobie dookoła jeziorek w okolicy i jak już dłużej nie mogłem wytrzymać z pragnienia podbiegałem pod samochód nachylałem się pod nadkole, wyciągałem jeden słoik i wypijałem do dna. Robiłem tak nawet kiedy miałem już pas z bidonem. Strasznie mnie wkurzał i nigdy się nie przyzwyczaiłem do niego. Odkryłem też, że znacznie wygodniej biega się z bidonem w ręku.

Pod koniec lata 2013 odkryłem jeszcze jedną rzecz: istnienie plecaków biegowych. Doszło do mojej głowy wreszcie, że skoro biegam coraz dłużej i dalej to zamiast brać bidon, 10 pln i szukać sklepów po wsiach może warto... sprawić sobie plecak! Eureka! Następnego dnia po zakupach pojechaliśmy z Michałem przetestować zakup biegając dookoła jeziora Wdzydzkiego.

Chrzest plecaka dookoła Wdzydz. Koszulka i gacie z Biedry, a buty to Ekideny za 59 PLN.

Pod koniec pierwszego roku biegania ZASŁUŻYŁEM wreszcie na buty. Buty, za które wydam tyle kasy ile za całe moje bieganie do tej pory i będę w nich biegał 10 x szybciej i 20 x dalej :) Kupowałem z zawiązanymi oczami, przymierzyłem raptem 3 pary i podjąłem decyzję. Niestety nie biegałem ani szybciej ani dalej. Historię upadków i wzlotów mojej miłości do Asicsów opisałem we wpisie: Me And My Asics

Jakiś czas później kupiłem na wyprzedaży Ecco Biomy Evo Racery, ale mimo początkowego zachwytu nad nimi (że lekkie, że minimalistyczne, że ładne i że fajny mają język) poległy w końcu w szafie. Może za bardzo chciałem być jak Krupicka i biegałem w nich bez skarpetek po deszczu. Skończyło się sporą ilością plastrów, a Ecco biegają tylko od święta.

Ecco Biomy mają pecha, bo zawsze trafiam na deszcz lub przecieranie się przez morką trawę.


W końcu przyszła jesień, zebrałem się na odwagę i zafundowałem sobie bluzę, długie legginsy i rękawiczki. W Tchibo. Gdzie?? W Tchibo! Ale przecież to kawa??? :) Te zakupy opisałem kiedyś we wpisie Tchibo? Przecież to kawa. Jestem baaardzo z nich zadowolony. Bluza rządzi, a legginsów nie miałem nigdy potem lepszych.


Dopełniając sezon kupiłem jeszcze czarne terenowe buty Kalenji Kapteren [test] w Decatholnie. Takie do lasu, na błoto i śnieg.

Czarne Kalenji zrobiły ze mną pierwszy TCU 80 KM. I wielkie odciski na bokach pięt..

Podsumujmy teraz zakupy z tego etapu:
  1. Krótkie legginsy z Biedronki - 19 PLN
  2. Koszulka techniczna z Biedronki - 15 PLN
  3. Pas z bidonem - 40 PLN (zbędny wydatek, lepiej było sam bidon kupić)
  4. Plecak Quechua - 140 PLN
  5. Buty Asics Gel Pulse - 320 PLN
  6. Buty Ecco Biom - 210 PLN (zbędny wydatek)
  7. Buty Kalenji Kapteren - 59 PLN
  8. Bluza Tchibo - 71 PLN
  9. Długie legginsy Tchibo - 62 PLN
  10. Rękawiczki - 22 PLN
  11. Opaski kompresyjne z Lidla - 19 PLN
  12. Etui na telefon - 19 PLN

Łącznie: 996 PLN

Dodając to tej sumy 200 PLN z poprzedniego etapu ale odejmując niepotrzebnie kupione Ecco Biomy mamy koszt poniżej 1000 PLN. Wydając taką kwotę kupiłem sprzęt pozwalający mi wygodnie biegać przez 1,5 roku i zrobić pierwsze 3000 kilometrów. Chyba ciężko znaleźć tańszy sport.

* * *
Zestaw NAPRAWDĘ potrzebny do biegania - część IV- droga do ultra

W tym miejscu powinien być czwarty wpis z tej serii, gdyby nie fakt, że już go niedawno napisałem. To wpis pt. Ile kosztuje biegacz ultra.

Niesamowite, ale tak jak zaczęliśmy we czwórkę, tak skończyliśmy

Podsumuję jeszcze raz, krótko, wydatki, które wymogła na mnie chęć zmierzenia się ze 150 kilometrowym dystansem. Wymienię tylko te, których nie uwzględniłem wcześniej:
  1. Gacie - 5 PLN
  2. Koszulka termiczna na długi rękaw - 25 PLN
  3. Koszulka na długi rękaw - 17 PLN
  4. Kurtka przeciwdeszczowa z kapturem - 34 PLN
  5. Skarpetki - 8 PLN
  6. Buty trailowe Asics Fujitrainer - 189 PLN
  7. Cieplejsze rękawiczki - 29 PLN
  8. Czapka  - 10 PLN
  9. Czołówka - 70 PLN
  10. Kije - 78 PLN
Łącznie: 465 PLN

* * *

Elementy, które uległy zniszczeniu przez 3,5 roku mojej biegowej przygody i musiałem dokupić kolejne:
  • druga para Ekidenów - 59 PLN
  • druga i trzecia para długi legginsów - 80 PLN (za dwie pary)
  • druga para krótkich legginsów - 59 PLN
  • buty Adidas Boost Response - 289 PLN
  • drugie etui na telefon - 19 PLN
Wszystkie pozostałe elementy takie jak: 3 buffki, opaski kompresyjne TUT, tuzin koszulek, opaska na pieniądze, czapeczka (ech cudowny Papiernik!), pas na numer czy bluzę finishera ŁUT150 - dostałem w nagrodę za uczestnictwo :)

* * *
Posumowanie
  • Etap 1 - 100 PLN 
  • Etap 2 - 202 PLN
  • Etap 3 - 996 PLN
  • Etap 4 - 465 PLN
  • części zamienne - 506 PLN
Po dodaniu wychodzi 2269 PLN

Wydaje mi się, że na opłaty startowe we wszystkich biegach w jakich wziąłem udział wydałem więcej kasy, ale to temat na zupełnie osobny wpis. 

Przez te 3,5 roku wyszedłem na trening 690 razy. Jeżeli podzielimy łączne wydatki przez liczbę treningów wyjdzie nam koszt pojedynczego treningu na poziomie 3 zł i 29 gorszy. Hmmm... właśnie sobie uświadomiłem, że za każdym razem kiedy NIE IDĘ biegać oszczędzam na 1 piwo!!



5 komentarzy:

  1. Witaj! Obserwuję Twojego bloga już od jakiegoś czasu i nie ukrywam- wiele informacji wykorzystałam. Sama biegam ok roku - miesięcznie wychodzi ok 90 km - biegam ok-9 km/godzinę a więc dość wolno -dla mnie ok. Niestety czasami trudno utrzymać regularność treningów - a powroty są trudne, motywacja itd.... ale nie będę przynudzać.....
    Mam pytanie natury technicznej -jak wybrać buty do bezpiecznego biegania po śniegu-czy to możliwe ? Gorszy jest chyba lód pod śniegiem - zaliczyłam już kilka wywrotek - i poważnie zastanawiam się nad"przebieganiem'| tego śniegu na jakiejś bieżni mechanicznej. Kurcze jak patrzę przez okno i widzę tą biel wszędzie to nogi same chodzą......
    Będę wdzięczna za jakieś wsparcie techniczne.
    A słuchawki nauszne Sennheiser naprawdę cudowne!!|
    Pozdrawiam
    Dagmara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Powinienem dopisać, że wykorzystywanie informacji tylko na własną odpowiedzialność :)

      Co do butów, to ja zimą wróciłem do moich czarnych Kalenji Kapteren, to są najtańsze trailówki na rynku i na pewno pomogą na błoto/las/śnieg. Co do lodu, to specjalistą nie jestem, ale czytam tu i tam że niektórzy kupują nakładki z kolcami. Dla mnie to jednak przerost formy nad treścią na miejskie i wiejskie ścieżki. Co innego przy bieganiu po górach.

      Pozdrawiam!
      Tomek

      Usuń
  2. A co do bieżni mechanicznej - żeby na niej trenować trzeba mieć motywacje x100 względem wyjścia w teren. Pamiętam, że pierwszej zimy bieganie po śniegu wydawało mi się zajęciem dla harpaganów, nie biegałem grudzień i styczeń, dopiero w lutym odkryłem, że bieganie zimą jest dla normalnych ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Odnosnie biegania po lodzie/zbitym sniegu ja polecam nakladki yaktrax pro. to taka gumowa siatka owinieta drutem ktora sie naklada na podeszwy buta. troche kosztuje, jakos kolo 100zl ale dobre jest to, ze mozna to nalozyc na kazde buty, ja np uzywam tez tego co roku jak jestem w Tatrach zima, do chodzenia po dolinach i nieodsniezonych chodnikach. W biegu sprawdza sie nawet przy 4 min/km, wiec Tobie tez powinno odpowiadac. Tylko zastrzezenie - w sypkim sniegu, blodzie posniegowym itp to nic nie daje. To sie przydaje tylko jak mamy twarda zbita nawierzchnie. Na sypki snieg to zwykle biegowe buty wystarcza, ja w nike free robie rozbiegania po sniegu a one nie maja w ogole bieznika. kadencja sie tylko zwieksza wtedy.
    Co do biezni pelna zgoda z Autorem, ja nie jestem w stanie zrobic na niej wiecej niz 5 km... psychika mi wysiada.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tomku
    witaj w klubie tych, co twierdzą, że bieganie jest tanie (i proste).
    Zwłaszcza jak bierze się udział w zawodach jak przywołany Papiernik :)

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy