niedziela, 31 stycznia 2016

... a fiordy jadły mu z ręki


Pisząc kilka tygodni temu podsumowanie roczne mojego biegania, a potem o całej biegowej ewolucji na przykładzie wydatków poniesionych na to hobby zdałem sobie sprawę, że ten proces wygląda tak:
  • Krok 1 - samotne bieganie po osiedlu
  • Krok 2 - fascynacja progresem czyli skracanie czasu i wydłużanie dystansu
  • Krok 3 - "wezmę udział w KAŻDYCH możliwych zawodach a medale będę liczył ma kilogramy"
  • Krok 4A - medale się nie liczą, idę w ultra
  • Krok 4B - medale się nie liczą, idę w triathlon jak Waldek Miś
Krok 4B idzie gdzieś hen w zimne wody zatoki gdańskiej i siodełko wykręcające jaja na drugą stronę. Może kiedyś. Na pewno jest to fajne. Ale poszedłem drugą drogą.

  • Krok 5 - zaczynam startować w zawodach ultra i zbieram punkty UTMB.
  • Krok 6A - biegam wyłącznie tam, gdzie takie punkty dają, nie marnują sił na inne biegi, nawet żal mi zrobić 80 km po lasach z kumplami, bo się zmęczę przez zawodami. W styczniu płaczę, że znów nie wylosowali mnie do biegu w Chamonix. Biegnę po raz kolejny ŁUT 150 i marudzę jak spotkany na trasie weteran: "wcale mi się nie chce biec tej pieprzonej łemkowyny, ciemno i bez sensu, k*!,  ch*! ale 4 punkty są.. a potem ... UTMB!!!" *
  • Krok 6B - sam organizuję sobie biegi, jeżdżę po Polsce i świecie, kupuję bilety na PKS do Skarszew, albo Wizzaira do Bergen i biegam zielonym szlakiem po kaszubach albo w kierunku sztormu w norweskich fiordach.
Krok 6A i 6B kosztuje tyle samo. A czasem nawet krok 6B bywa tańszy, bo można organizować te wyjazdy w dowolnych terminach, akurat wtedy, kiedy wszystko dobrze składa się finansowo. Krok 6A wybierają Ci, którzy chcą rywalizować. Krok 6B Ci, dla których bieganie jest formą na spędzenie życia, a rywalizacja jest czasami tylko efektem ubocznym. 

Stoję w rozkroku pomiędzy drogą 6A i 6B. Żadna z tych dróg nie jest ani gorsza ani lepsza. Staszek właśnie opłacił ŁUT 150 bo chce poprawić swój czas z poprzedniego roku i zbierać punkty ku spełnienia marzenia w biegu dookoła Mount Blanc. Dominik kilka godzin temu wrócił z Bergen. Poleciał tam w piątek z kumplami z pracy, przebiegł 100 km, jedną noc biegł, drugą spał w starej norweskiej chacie. Wpinał się na wzgórza przy Bergen, biegł przez 2-kilometrowe mosty przy orkanie wiejącym z prędkością 140 km/h. Widział fiordy przy 7-metrowych falach... Czekam z WIELKĄ niecierpliwością na relację z jego wyprawy na podtworca.blogspot.com






Pobiegliśmy dziś z Michałem odebrać Dominika z lotniska. Zaparkowaliśmy nieopodal i korzystając z godzinki czasu biegaliśmy wzdłuż pasa startowego robiąc niemal 9 km. Dominik wyszedł do nas chyba trochę zaskoczony :) I od razy chciał iść na piwo, ale uświadomiliśmy mu, że ma żonę i dzieci, musi się umyć i po prostu odwieźliśmy go do domu.




Dominik, kup sobie to piwko. W Polsce jest 10x tańsze niż w Norwegii. Zjedz obiad i pisz bloga!

* ten cytat to autentyk. wspomniany zawodnik ukończył łemkowynę i wylosowali go do UTMB, i nie jest to Kuba 100hrmax.pl Abramczuk :) który też ukończył ŁUTa i miał szczęście w losowaniu w Chamonix. Kuba nie przeklinał :)

7 komentarzy:

  1. dodam, że ten zawodnik o którym mowa w gwiazdce dostał się na UTMB po zaprzestaniu wpisywania polskich znaków ;) BTW punkt 6A można robić wspólnie z punktem 6B, samo czekanie na 6A jest nudne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mozna, ale trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie czy 6A zabiera terminy dla 6B czy odwrotnie.

      Usuń
    2. 2 biegi w roku. no k... weż nie p... ;)

      Usuń
    3. Oj, Oj, z takim słownictwem szybko do UTMB Cię nie zaproszą :) Poza tym masz też polski font w nazwisku.

      Usuń
    4. a od początku będę się pisał bez Ł :P

      Usuń
  2. A ja uważam, ze powinno się zaliczać wszystkie punkty. Jak na porządnym biegu na orientację. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwsza część relacji już jest: http://podtworca.blogspot.com/2016/02/humory-thora-cz-1.html

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy