"Codzienne bieganie przez miesiąc.Tak, ukradłem pomysł od Michała i Tomasza na grudzień ale rozpocząłem projekt 12 grudnia więc do 12 stycznia nie
będzie przerwy. Biegałem w deszcz, śnieg i mróz - nie ma złej pogody na
bieganie - klucz to dostosowany ubiór. Tak mi się to spodobało że pociągnę
to dalej."
Piotr P.
Ja skończyłem codzienne bieganie 2 stycznia, potem zrobiłem sobie pierwszy dzień przerwy od 30 listopada. Przez cały grudzień pisałem na blogu podobne do siebie posty począwszy od bolesnego powrotu z roztrenowania aż po hartowanie teorii nawyków.
Pora na podsumowanie. Co dało mi (albo czego nie dało) takie krótkie ale codzienne bieganie?
- Według sugestii googla powinienem zostać alkoholikiem. Jest tutaj dużo prawdy, bo codzienne bieganie to codzienna potrzeba nagrody w postaci złocistego trunku.
- W drugiej kolejności powinienem być zdrowszy. Bez dwóch zdań to prawda. Krótkie i spokojne biegi nie wymagają specjalnej regeneracji. To jak codzienny spacer po parku, tylko w trochę szybszym tempie.
- Czy straciłem parę kilo? Niestety waga ani drgnęła. W moim przypadku cała historia ze zrzuceniem 38 kg a potem zyskaniem 15 kg w górę ma drugie dno. Szykuję się do osobnego wpisu na ten temat, ale ciągle jeszcze "zbieram dane".
- Czy 5 km dziennie uczyniło mnie religijnym? To indywidualna sprawa.
Poza tym co powiedział w moim imieniu google, dodam jeszcze od siebie:
- To naprawdę żaden problem biegać codziennie. Nie ma takiej pogody aby się nie dało. Czy wieje, czy leje, czy jest 15 stopni (tak też się trafiło jednego dnia w grudniu! biegałem całkiem na krótko) czy -5, to czy wyjdziemy pobiegać zależy tylko i wyłącznie od tego czy nam się chce, a nie czy można. Zawsze można.
- Niestety takie bieganie jest też nudne, niby to tylko 2,5 km przed siebie i 2.5 km do domu, ale człowieka aż nosi aby coś pokombinować. Aby któregoś dnia nie pobiec wcale, a innego 20 km przed siebie i wtedy zastanawiać się nad powrotem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz