piątek, 21 marca 2014

Kalenji Kapteren - test buta za 59 PLN

Trzy miesiące temu po przygodzie w jednym z biegów morsa, kiedy wróciłem cały totalnie w błocie i małżonka zakazała mi wchodzić do mieszkania w moich i tak już nadpękniętych i styranych Ekidenach 50 pomyślałem, że czas na nowe buty. Co wewnętrznie od początku rozumiało się samo przez się, że czas na nowe Ekideny 50. I z takim celem pojechałem do Decathlonu ściskając w ręku 59 ziko. I wtedy na półce wypatrzyłem czarny terenowy odpowiednik butów za 59 pln - Kalenji Kapteren.

Przyjemnie się kupuje tanie buty, bo nie kosztują dużo i można je brać w ciemno, co uczyniłem. Co więcej Michał, którego przypadkiem spotkałem w tym samym miejscu także dał się namówić na czarne kaptereny.
Nie sądziłem wtedy, że zrobię w nich do tej  pory 600 kilometrów, pobiegnę ultra, maraton, zielony szlak TPK, kilka parkrunów i całą masę treningów po śniegu, deszczu i błocie w każdej postaci.


Korzystając z metodologii testu polskabiega.pl tanich butów biegowych wpiszę w ten schemat moje odczucia dotyczące tego buta.

1. Estetyka 
Podobno czarny wyszczupla. Jeżeli to prawda, to w tych butach wygląda się super szczupło. A biegnąc po ciemku (zimą się biega chyba tylko po ciemku) i w czarnych leginsach wygląda się jak Nocna Furia z Jak Wytresować Smoka. Co więcej Michał jako niezależny tester, który ze względów estetycznych nie chce się dać namówić na białe letnie ekideny 50, kupił sobie czarne kaptereny.

2. Amortyzacja i wygoda
Z amortyzacją jest tak, że są dwie szkoły. Dla jednych im więcej tym lepiej. Dla minimalistów, do których się zaliczam, im mniej tym lepiej. Nie należę do najszczuplejszych biegaczy, a moje kolana wciąż żyją i mają się dobrze. Według mnie właśnie dzięki temu, że duży nacisk położyłem na techniczne bieganie ze śródstopia. Amortyzacji w kapterenach nie ma raczej. A propos wygody także nie jest aż tak kolorowo jak ekidenach 50. But w rozmiarze 46 już po kupnie wydawał mi się trochę za mały, mimo, że wszystkie inne Kalenji w ciemno mogę brać 46 bez mierzenia. Bałem się o odciski na palcach i niemal oczekiwałem ich, ale nie pojawiły się. Tak więc bardziej but jest za mały w mojej głowie niż w rzeczywistości.

3. Stabilizacja
To moje pierwsze buty terenowe więc nie mam z czym porównywać. W każdym razie biegając po nierównościach, zbiegając z górek czy po śliskim leśnym runie czułem się bardzo pewnie. Mówiąc językiem audiofila: "bardzo dobra kontrola dołu". I to także tam, kiedy moi znajomi biegnąc obok uprawiali "taniec lorda sommersby".

4. Wentylacja 
Nie jest to tak perfekcyjna wentylacja jak Ekideny 50, ale nie biegałem też w tych butach latem, więc ciężko mi mówić, czy to, że są bardziej zabudowane to wada czy zaleta.

5. Jakość
Po 600 km praktycznie brak oznak większego zużycia wytrzymałościowego. Co więcej kiedy przeskakiwałem pewnego razu przez tamę nad kanałem Raduni, przy której robotnicy robią ścieżkę pieszo-rowerową i generalnie wygląda to jak plac budowy, nadziałem się w biegu na drut wystający z żelbetu. Dopiero w domu okazało się, że zrobiłem sobie dziurę w bucie i nieco mniejszą w stopie. Od miesiąca biegam więc z dziurą, która ani o milimetr się nie powiększyła, co świadczy o naprawdę solidnym wykonaniu.

6. Uniwersalność
Jeżeli chodzi o uniwersalność w kontekście terenu, to biegałem po bardzo zróżnicowanym podłożu i najlepiej sprawdzają się tam gdzie ich miejsce - czyli wszędzie tam gdzie ślisko i nierówno. Natomiast w kontekście dystansów, to wielokrotnie czyta się, że tanie buty są ok, ale do biegania rekreacyjnego po 3-5 km i nie więcej niż 15 tygodniowo. A jak się chce biegać więcej, to już trzeba droższe... Nie wiem na jakiej podstawie są te wyliczenia. Ja w kapterenach przebiegłem 66 km dookoła Trójmiasta i było ok. Niedawno przebiegłem treningowy maratonik i wciąż ok. Bez odcisków, bez obtarć.

Podsumowanie
Czy jestem zadowolony z tych butów? Zdecydowanie. Ale najbardziej z tego, że kosztowały mnie 59 PLN. Gdyby miały kosztować więcej na pewno 5x bym się zastanowił i porównywał z innymi modelami, po czym kupił to, na czym sprzedawca ma najlepszą marżę ;)

Glebę zaliczyłem tylko jedną. Nie udało mi się przewrócić ześlizgując się z Klifu, ani na zielonym szlaku TPK. Nie udało mi się złapać zająca biegając w styczniu po oblodzonych chodnikach dookoła stawu. W pozycji pionowej przebyłem błotne zasieki przy budowie kolejki SKM na poligonie. Wyrżnąłem się za to przedwczoraj, na prostym chodniku, 5 sekund po wyłączeniu endomondo, 2 kroki przed monopolowym.





1 komentarz:

  1. Tak właśnie czytam sobie opis tego testu bo i nad wyborem "buciszów" biegowych na zimę się zastanawiam - oczywiście nad damskim odpowiednikiem Kalenji myślę.

    Pozdrawiam Małgosia

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy