wtorek, 26 lutego 2019

Rok 1977 cz. 6

cd.

Kiedy dwa lata temu rozpocząłem eksplorację wszystkich płyt z 1977 roku bez spoglądania na gatunek, poznałem dwa zespoły, które były dla mnie jak zderzenie planety z meteorytem. Na tyle silne, że zmieniły trajektorię tej pierwszej.

Te grupy to Chicago i Steely Dan. Obie grają muzykę, którą najuczciwiej będzie zakwalifikować do nurtu AOR– skrót angielskiego terminu adult-oriented rock, czyli muzyki skierowanej do dorosłego słuchacza ignorującego modne trendy.

Przemierzanie przez dyskografie obu grup zajęło mi pół roku albo i więcej. Chicago na pewno zasługuje na osobny wpis, bo dla mnie historia tej grupy (świetny dokument na Netflixie) to niesamowita podróż muzyczna. Pod warunkiem, że jest się po 40-tce :)

Chicago - XI. Chicago wydawało płyty częściej niż co rok. Poza tym większość z nich składała się z dwóch czarnych krążków. Nic dziwnego, bo mając tylu muzyków na pokładzie dla każdego pomysłu musiało znaleźć się miejsce. Chicago, przynajmniej przez pierwsze 11 płyt do momentu tragicznej śmierci gitarzysty Terrego Katha, zajmowała mnóstwo przestrzeni gdzieś pomiędzy rockiem, popem i jazzem.

A jak zmarł Terry Kath?
- Ten pistolet nawet nie jest nabity, spójrzcie! Przyłożę go sobie do głowy i strzelę!

Steely Dan - Aja

Bez dwóch zdań, Steely Dan to jest najważniejsza grupa jaką odkryłem w ramach poszukiwań według roku 1977. Dodatkowo Aja to jest szczytowe osiągnięcie panów Fagena i Beckera. AOR i jazz-rock. Zakochałem się we wszystkich płytach. I nie żałuję, że tak późno. Wcześniej byłem po prostu za młody na taki kawałek trudnej muzyki.


Billy Joel - The Stranger

Co za set! Chicago, potem Steely Dan, a teraz Billy Joel. To już dwa lata jak zebrałem całą dyskografię tego Pana i zrozumiałem dlaczego sprzedał tak gigantyczną liczbę płyt. Mam jednak wrażenie, że gdybym żył w 1977 roku to przeszedłbym obok wszystkich trzech płyt z tego wpisu. I pewnie wróciłbym do nich 20-lat później z 40-tką na karku i dopiero wtedy odkrył w jak cudownych czasach żyłem. Tak samo jak z perspektywy dnia dzisiejszego potrafię stwierdzić, że w cudownych muzycznie czasach się urodziłem. Czasach anarchii. Czasach bez żadnej muzycznej dominacji.

CZĘŚĆ 7

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy