niedziela, 31 stycznia 2016

... a fiordy jadły mu z ręki


Pisząc kilka tygodni temu podsumowanie roczne mojego biegania, a potem o całej biegowej ewolucji na przykładzie wydatków poniesionych na to hobby zdałem sobie sprawę, że ten proces wygląda tak:
  • Krok 1 - samotne bieganie po osiedlu
  • Krok 2 - fascynacja progresem czyli skracanie czasu i wydłużanie dystansu
  • Krok 3 - "wezmę udział w KAŻDYCH możliwych zawodach a medale będę liczył ma kilogramy"
  • Krok 4A - medale się nie liczą, idę w ultra
  • Krok 4B - medale się nie liczą, idę w triathlon jak Waldek Miś
Krok 4B idzie gdzieś hen w zimne wody zatoki gdańskiej i siodełko wykręcające jaja na drugą stronę. Może kiedyś. Na pewno jest to fajne. Ale poszedłem drugą drogą.

sobota, 30 stycznia 2016

Kącik biegowego melomana: Jefferson Airplane - Surrealistic Pillow

Wczoraj zmarł Paul Kantner z Jefferson Airplane. Ten styczeń jest fatalny. Mógłbym praktycznie pisać tylko o genialnych płytach muzyków, którzy odeszli w tym miesiącu. Ale będzie jeszcze gorzej. Taka kolej rzeczy, czas płynie, a wielcy muzycy z lat 60-tych i 70-tych nie są wieczni.


Jefferson Airplane to ikona hippisowskiego, psychedelicznego rocka z końcówki lat 60-tych. Los Angeles miało swoje The Doors, a San Francisco - Jefferson Airplane. Całkiem możliwe, że gdyby to nie Jim Morrison, a Grace Slick - wokalistka Jeffersonów zapiła się na śmierć w 1971 roku w Paryżu to 20 lat później Oliver Stone nie nakręciłby filmu "The Doors", ale właśnie "Jefferson Airplane".

Paula Kantnera uczciłem dzisiaj podwójnie. Rano wygrzebałem z półki winyla. Wiąże się z nim pewna historia:

Łódź - fajna z niej laska, ale niestety jest płaska


Czasem zdarza się tak, że budzicie się w innym mieście. W nawiązaniu do końcówki poprzedniego posta, kiedy odwoływałem się do cytatu z Kac Vegas - może to brzmieć dwuznacznie. Ale chodzi mi o takie w pełni świadome i planowane obudzenie się w innym mieście. Od jakiegoś czasu jestem już nauczony, że zawsze jedna para butów jest w bagażniku. Pakując walizkę, czy to większą czy zwyczajną "kabinówkę" na check-liście obok niebieskiej koszuli i marynarki obligatoryjnie są legginsy i bluza.

środa, 27 stycznia 2016

Cieżka droga na Pachołek czyli wędrówka w poszukiwaniu klubów go-go i kokainy

Nigdy nie sądziłem, że pokonanie 25 km w Trójmiejskich lasach może zająć niemal 4 godziny. I przy takim tempie dostanę nieźle w kość. Nawet w biegach górskich takie czasy to ślizganie się na granicy limitu, ale kiedy nawierzchnia składa się z błota, lodu i kałuż, a do tego biegniesz w nocy i robisz 600 metrów przewyższenia - nie jest to już takie dziwne.


A zaczęło się od tego, że w piątek, tak sobie z Michałem wymyśliliśmy, że mam wolny wtorkowy wieczór i możemy pobiec coś dłuższego, że fajnie by było pobiegać z 4 godzinki. Oczywiście myślałem, że będzie to mniej więcej 35 kilometrowa wyprawa w spokojnym tempie. W piątek w Trójmieście leżał śnieg i dalej padał. Temperatura kilka stopni poniżej zera dawała nawet nadzieję na rychłe wyciągnięcie nart biegowych. Dzisiejszy bieg miał być piękną wieczorną przygodą, z czołówkami ustawionymi na najniższą moc, bo przecież będzie biało i będzie świecił księżyc i praktycznie światło niemal nie będzie potrzebne.

niedziela, 24 stycznia 2016

Dookoła jeziora Tuchomskiego


"W sobotę zawożę Tymka na turniej piłki nożnej do Chwaszczyna" - powiedział Michał jakoś w środku tygodnia. "I będę miał jakieś 2-3 godzinki wolne od 12:30". - dodał.

Rzuciliśmy okiem na mapę i po krótkiej chwili zastanowienia było pewne, że zrobimy sobie zimową rundkę dookoła Jeziora Tuchomskiego. Stasiu jednak miał inne plany. Stasiu nie chciał poprzestać na 15 kilometrowej rundce dookoła jeziora, Stasiu pragnął więcej. Stasiu postanowił dobiec do Chwaszczyna zamiast udać się tam z nami samochodem.

piątek, 22 stycznia 2016

Kącik biegowego melomana: Led Zeppelin - Presence

Dziś pobiegam od razu jak wrócę z roboty, w końcu piątek, więc szkoda wieczoru - pomyślałem. Zrobiłem szybki, nieduży obiad dla całej rodziny, zjadłem i... i zacząłem wybierać muzykę do biegania. W tym temacie często jestem jak kobieta stojąca przed szafą pełną ubrań z rozpaczą w głowie krzyczącą "NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ!"


Nie wiem czego posłuchać!! - ta myśl zawładnęła moim piątkowym popołudniem. Przeglądałem płyty, szukałem w googlach, na youtube, łapałem się każdej myśli, która intuicyjnie prowadziła mnie do płyty, z którą miałem wybiec na śnieg. Może Zooropa?  Eeee, nie na piątek. Potrzebuję coś z większą energią. Może Boy - debiut U2. Dobry pomysł, ale chwilę potem moje myśli poszybowały ku chłodnemu Seventeen Seconds - The Cure. Włączyłem na chwilę kiurów na laptopie, ale dusza mi nie zagrała. Może Maggot Brain - Funkadelic? Rozjechany improwizowany mariaż blues-rocka z soulem i funkiem. Chwilę później w głowie zaczęło mi grać Since I've Been Loving You - Led Zeppelin....

środa, 20 stycznia 2016

Zestaw NAPRAWDĘ potrzebny do biegania - część III - jestem biegaczem

W dwóch poprzednich częściach czyli: początki oraz samotna praktyka opisałem, w oparciu o mój prywatny rys historyczny, ile kasy wydałem na bieganie i jak sobie te wydatki miarkowałem. Taki właśnie jest cel tej serii wpisów - podejść do tematu z pozycji rozsądnego księgowego i uzasadnionych wydatków.


Co prawda moja żona skomentowała to podejście słowami: "no ej, odbierasz ludziom całą radość obkupienia się sklepie Nike ponieważ postanowili, że zaczną biegać! przecież zakupy przed bieganiem są najprzyjemniejsze!", ale trudno, nigdy nie byłem fanem sprzętu dla samego posiadania, lecz oceniałem pochodną z korzyści jakie jego posiadanie może przynieść.

Część trzecia wpisu dotyczy okresu, który można zatytułować: "jestem biegaczem". W połowie 2013 roku biegam już niemal rok. Schudłem, sprawia mi to przyjemność i zdaję sobie sprawę, że aktywność fizyczna musi być już ze mną do końca życia. Wydałem do tej pory 200 PLN i mając za sobą jakieś 150-200 treningów pora pomyśleć o paru przydatnych rzeczach do biegania.

wtorek, 19 stycznia 2016

Kącik biegowego melomana: The Doors - Waiting For The Sun


Nie ma prawdziwej młodości bez fascynacji The Doors. Nie ma buntu bez dźwięków The End czy When The Music's Over. The Doors to zespół, którym trzeba się chociaż raz w życiu zakochać, potem rzucić i kontestować, by w końcu się pogodzić i żyć razem przez długie lata.

Kiedy w 1991 roku wszedł do kina film The Doors Olivera Stone'a wydawało mi się, że to wielki pech, bo każdy będzie słuchał The Doors a ja będę musiał za każdym razem powtarzać, że "słuchałem The Doors zanim było to modne" ;) Z drugiej strony to było duże szczęście, że trafiłem ze swoją młodością właśnie na powrót fali flower-power. Dzięki temu mogłem kupić w księgarni biografię Jima Morrisona - No One Here Gets Out Alive czy książki z jego poezją. Dodatkowo w 1992 roku pierwszy raz w życiu pojechałem z siostrą na kilkanaście dni na "zachód" - do Paryża, gdzie dopełniłem swoją fascynację The Doors wizytą na Pere La Chaise na grobie Jima Morrisona. 

niedziela, 17 stycznia 2016

Zestaw NAPRAWDĘ potrzebny do biegania - część II - samotna praktyka

W pierwszej części opisałem zestaw potrzebny do rozpoczęcia biegania. Zazwyczaj składa się on ze starych butów z szafy i nowych dresów, bo stare są za ciasne.

OK. Biegamy już dwa tygodnie. Wciąż nie wiadomo, czy za chwilę nie nastąpi ten ostatni raz, czy nie wysiądzie kolano, czy po prostu karkówka i piwo zwycięży w nierównej walce o nasz czas. Stare pumy wyciągnięte z szafy wydają się strasznie twarde, a bawełniane dresy w trakcie treningu ważą chyba z 5 kilogramów, bo wchłaniają cały pot i trzymają go między włóknami.

Zestaw NAPRAWDĘ potrzebny do biegania - część I - początki

Zacząłem pisać tego posta w sierpniu 2014. Dokładnie napisałem sam tytuł, a w głowie zachowałem zarys pomysłu na niego. Taki sam los spotkał jeszcze z 15 innych postów, które wiszą jako tytuły czekające na swoją chwilę.


Tytuł jest nośny, bo tzw. zestaw do biegania to obowiązkowy temat wiosenny na wszelkich portalach, nie tylko biegowych, najczęściej zbiegający się w czasie z gazetką z Lidla. Możemy wtedy przeczytać, że bez puszczenia lekką ręką tysiąca nie ma co wchodzić w ten sport. Z drugiej strony zawsze znajdziemy komentarz w kontrze, że 30 lat temu ludzie też biegali, w tenisówkach, bez specjalnych ciuszków, a zamiast endomondo ewentualnie zapisywali coś w dzienniczku.

sobota, 16 stycznia 2016

Las pięknie wygląda w sobotę o 11:00 w Otominie

"Las pięknie wygląda o tej porze roku" - od kilku dni codziennie pisze do mnie Michał. Ale zawsze coś wypadało, zawsze było nie po drodze abym poleciał z nim po TPK. Podobno kiedy jest śnieg w lesie najsłabsza 40 lumenowa czołówka daje takie światło jak nasze 10 x mocniejsze maszyny, które kupiliśmy jesienią przed Łemko.

"Las pięknie będzie wyglądał w sobotę o 11:00 w Otominie" - napisał wczoraj Michał.


czwartek, 14 stycznia 2016

5 km a day make you...



"Codzienne bieganie przez miesiąc.Tak, ukradłem pomysł od Michała i Tomasza na grudzień ale rozpocząłem projekt 12 grudnia więc do 12 stycznia nie będzie przerwy. Biegałem w deszcz, śnieg i mróz - nie ma złej pogody na bieganie - klucz to dostosowany ubiór. Tak mi się to spodobało że pociągnę to dalej."

Piotr P.

Ja skończyłem codzienne bieganie 2 stycznia, potem zrobiłem sobie pierwszy dzień przerwy od 30 listopada. Przez cały grudzień pisałem na blogu podobne do siebie posty począwszy od bolesnego powrotu z roztrenowania aż po hartowanie teorii nawyków.

Pora na podsumowanie. Co dało mi (albo czego nie dało) takie krótkie ale codzienne bieganie?

wtorek, 12 stycznia 2016


Przewijając newsy na moim facebooku widzę czarną gwiazdę. Klikam w każdy link i czytam każde pożegnanie. I podpisuję się pod każdym słowem, jakie przeczytam. W szczególności pod tymi, które dziwią się, że można tak wzruszyć się śmiercią człowieka, którego nikt z nas nie znał osobiście. Od dwóch dni chodzę jak uderzony w głowę. Co jakiś czas oglądam videoclip do Lazarusa i siedzę w milczeniu przez kolejne kilkanaście minut. Jeszcze w piątek kupowałem jego najnowszą płytę. Rozpieczętowałem z celofanu i ustawiłem na gramofonie. Kiedy w niedzielę moje dzieci pytały się, co oznacza ta czarna gwiazda mówiłem - "to czarna gwiazda śmierci" i śmiałem się, kiedy uciekały by na nią nie patrzeć, a raczej aby ona nie patrzyła na nie. Nie udało mi się przesłuchać jej w całości ani razu. Czekałem na okazję, na dobry moment, na celebrację. Prawdę mówiąc poza genialnymi Blackstar oraz Lazarus, które znamy już od kilku tygodni, nie przesłuchałem jej do tej pory...

niedziela, 10 stycznia 2016

I Bieg Morsa w sezonie 2016


Chłopaki nie wierzyli, że pokażę publicznie to zdjęcie, powiedzmy prawdę, w niekorzystnie opiętej koszulce termicznej pokazując realia mojej rzeźby. Trudno, taki jestem. Jak kiedyś schudnę, to wstawię nowe, a największym grubasem zostanie Stasiu.

Jaki macie dzwonek w budziku? Ja mam takie kraczące gawrony. Ideą tego dzwonka jest aby wybudzać się powoli, tak by ciało astralne miało czas na powrót to fizycznej powłoki. Tylko, że zamiast gawronów w rzeczywistości mój budzik brzmi tak:

- WYŁĄCZ TO!! WYŁĄCZ TO!! KU***!!!

Często też dostaję przy okazji placka z ręki w głowę. Wtedy moje ciało astralne natychmiast wraca do cielesnego i nerwowo szukam tabletu, co by wyłączyć delikatne i nastrojowe "kraaaa krrraaa kra kraaaaa krrraaaaa"

Tak rozpoczął się I Bieg Morsa w roku 2016.

czwartek, 7 stycznia 2016

Zimowy pejzaż z łyżwiarzami i pułapką na ptaki


Zacznę filozoficznie i trochę pretensjonalnie, ale godzinka na łyżwach tak mnie nastroiła. Bo kiedy jeżdżę na łyżwach ciągle myślę o Brueglu :) Czy blisko 500 lat po namalowaniu obrazu Zimowy pejzaż z łyżwiarzami i pułapką na ptaki czymkolwiek różnimy się od mieszkańców przełomu średniowiecza i renesansu? Mieszkamy w takich samych żółtych domkach, płacimy gigantyczną daninę do państwa, które pozornie nas chroni. A wolny dzień, kiedy mróz porządnie zmrozi nasze jeziorka wyciągamy łyżwy i po prostu bawimy się na lodzie. Nothing changes on New Year's Day

wtorek, 5 stycznia 2016

Skate around the lake czyli krótki poradnik jak urozmaicić trening zimą


Kiedyś napisałem, że biegam dlatego, bo bieganie to najłatwiejszy organizacyjnie sport. Nie traci się czasu na dojazdy, nie wymaga drużyny ani partnera, nie jest uzależnione od widełek czasowych - wystarczy 1 minuta na ubranie butów i można biec. Nie wciskałem kitów, że bieganie jest najwspanialszym ze sportów. Gdybym miał 100 metrów od domu darmowy basen otwarty 24h/dobę - pewnie tyle samo czasu co biegam - spędzałbym pływając. Gdybym miał 100 metrów od domu boisko do siatkówki z czekającymi na mnie o każdej porze dnia i nocy 11 kolegami witającymi mnie słowami "ooo, fajnie że jesteś, brakuje nam jednego do drużyny" - pewnie grałbym wyłącznie w siatkę.  Gdybym miał siłownie..... eeee... cofam - siłownia akurat jest mega nudna, i tak oglądałbym TV i pił piwo :)

sobota, 2 stycznia 2016

Dzień postanowień noworocznych

Wybiegając z TPK Stasiu miał takie pragnienie, że zaciągnął mnie po izotonik do Decathlonu. Kiedy zobaczyliśmy tłumy ludzi i kilkudziesięcioosobowe kolejki do kasy - zrozumiałem, że dziś jest TEN dzień - dzień postanowień noworocznych. A dokładniej - pierwszy dzień realizacji postanowień noworocznych. Pomyślałem, że gdyby do każdej pary dresów dokładali gratisowo książkę o teorii nawyków - zyskaliby klienta na lata, a nie tylko na styczeń.