niedziela, 28 lipca 2019

Thassos - dzień 3 - jak pytam o pakruna to udają Greka

Kiedy pytam Greków o pakruna to udają, że nie wiedzą o co pytam. A dla mnie to nawyk. Wstałem wczoraj na tyle wcześnie rano, aby bez problemów zaliczyć i sklep i kawę i śniadanie dla rodziny i mojego prywatnego parkruna.


Jeżeli kiedykolwiek ten bieg trafi do Grecji, a potem na wyspę Thassos, to napiszę wtedy, że biegałem parkruna w Grecji zanim zaczął być modny :) I nie będzie to pierwsza trasa jaką wytyczyłem :)


Golden Beach w Skala Potamias w dwie strony ma coś około 5 kilometrów. Ścieżka wiedzie promenadą wzdłuż morza, z nawrotką w porcie, pomiędzy tawernami, których właściciele doprowadzają do używalności po piątkowym wieczorze. Gdzieniegdzie ci, którzy pierwsi się ogarnęli leniwie serwują śniadania. Ruchu nie ma. Spokojnie można by pobiec większą grupą.

Temperatura oraz brak rywalizacji nie pozwoliła mi się za bardzo rozpędzić. Dyszałem jak parowóz, ale na 5 km średnia tempa wyszło mi około 4:30.

Miałem jeszcze biegać po południu... ale mi się nie chciało. Pojechaliśmy zwiedzać helleńskie zabytki.



I jeszcze jedno: nie będzie wpisu Thassos dzień 4. Potraktowałem tę niedzielę tak jak należy. Nie robiłem nic, poza skakaniem z dzieciakami przez fale i jedzeniem krewetek, które rano udało się kupić.

Za to będzie dzień 5. I już się go boję. Dzień 5 będzie jednocześnie dniem nr JEDEN.


1 komentarz:

  1. Per analogiam jest w Hiszpanii. Co do Grecji to nawet trudno się dziwić, ale przecież Hiszpanie mają wspaniałych długodystansowców. Skąd więc u nich ta niechęć do parkruna?

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy