poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Chudy Wawrzyniec 2018 cz. 2 - Ujsoły

Rajcza-Ujsoły-Glinka. To małe trójmiasto oddalone o 6 godzin jazdy od Gdańska. Drogi są szybkie, da się przejechać na jednym baku, więc jeżeli ruszymy o 6 rano to można być tutaj chwilę po 12-tej w południe.



3 lata temu nazwy tych miejscowości mówiły mi coś wyłącznie dlatego, że czytałem napieraj.pl. Dziś zastanawiam się, czy to właśnie rubieże Beskidu Żywieckiego są tak niesamowite, czy może każdy region w Polsce skrywa tak piękne społeczności, gdzie choćby nieudolnej próba wplecenia się w jej tkankę na kilka dni w roku daje to perfekcyjne uczucie oderwania się od miejskiej codzienności.

Oh, it's such a perfect day
I'm glad I spent it with you
Oh, such a perfect day
You just keep me hanging on

Lou Reed zaśpiewał mi te słowa na mecie w Ujsołach. Siedziałem i jadłem gulasz z kaszą i surówkami popijając piwem. Och, cóż to był za perfekcyjny dzień. Jadłem i śpiewałem w głębi duszy razem z Lou. Jeżeli czyta do DJ odpowiedzialny za kawałki puszczane na mecie, to proszę przyjmij z tego miejsca moje największe słowa uznania. Playlista była perfekcyjna - śpiewałem przez pół godziny te półsenne kawałki pijąc piwo, jedząc drożdżówki i krzątając się po amfiteatrze razem z moją pozostałą czwórką, tłumacząc im, że 7h 41min to czas, z którego jestem meeeega zadowolony.

- No właśnie! Przybiegłeś szybciej niż Joszczak mi pisał na messengerze, że będziesz"


Rok temu byłem na mecie 3 godziny później, więc może to być zrozumiałe, że moja żona źle zaplanowała poranne zakupy :)


Ale te trzy godziny są ledwie kroplą w oceanie tych długich kilku dni spędzonych w Ujsołach. Dwa late temu udało mi się to całkiem przypadkiem. Za forum ultrarunning zobaczyłem post, że ktoś wycofuje się z Chudego i poza pakietem do przepisania ma także nocleg. Byłem pierwszy. Szybki telefon, rezerwacja noclegu, a dopiero potem organizacja chłopaków z Tricity Ultra: Michała, Dominika, Jarka. Rok później już całkiem planowo. Polowałem na miejsca zarówno na biegu jak i w ośrodku ujsoly.pl. Przyjechaliśmy z Kamilem i naszymi rodzinami. 

W tym roku nie marzyłem, że tutaj będę, ale w tajemnicy przed żoną podglądałem czy lista zgłoszeń jest jeszcze otwarta. Nie chciałem forsować wakacyjnych planów w kontekście biegu. Jestem (mimo, że trochę schudłem) wciąż tylko 1/5 rodziny. Ale w pewnym momencie zorientowaliśmy się, że jeszcze chwila wahania i sierpień będziemy spędzać na balkonie w Gdańsku:

- Nieeee, no Panie Tomku.... do grudnia trzymałam Panu miejsce, ale teraz.... no mamy już czerwiec. NIC nie ma wolnego. Co więcej, NIC W OKOLICY nie ma wolnego na bieg.

Odłożyłem telefon i smutno spuściłem głowę mówiąc do żony:

- Grazia, bardzo mi przykro, ale nie tym razem :(

No to kombinowaliśmy inaczej. Codzienne odświeżanie travelistów i wakacjipeel. Żadnych last minute. Nic na ryanerze i bookingu. Nic. Nic. Nic. W końcu decyzja - jedziemy pod namiot do Chorwacji. Szukamy miejsca, rezerwujemy no i nachodzi mnie konstatacja: ja mam już 40 lat, ja nie dam rady na raz do Chorwacji z Gdańska...

I wtedy, tego samego dnia dostaję telefon. Akurat wjeżdżałem na parking do IKEI i aż zatrzymałem się gdziekolwiek (bo zawszę muszę na "K" - taaaaato na kaaaaaa, ja chcę na kaaaaaa"). Zatrzymałem się i poprosiłem o powtórzenie. Ujsoly.pl mają wolne miejsce, na 5 dni, dokładnie tuż przed moją Chorwacją, dokładnie na bieg, i dokładnie wtedy kiedy szukałem miejsca na nocleg.

-5 dni???!! To ja biorę 5 dni!! Od czwartku do wtorku! Sprzedane!

Parkuję "nie na K", dzwonię do żony, otwieram laptopa i sprawdzam czy są miejsca na Chudym. Rezerwuję, płacę i jestem szczęśliwy. Siedzę na podziemnym parkingu pod gdańską IKEĄ z wciąż włączonym silnikiem i pracującą klimatyzacją (na zewnątrz 32 stopnie) i tłukę rękami o kierownicę powtarzając "yes! yes! yes!".



5 dni Ujsoły, 7 dni Chorwacja. Jestem szczęśliwy i czuję, że będą to najlepsze wakacje mojego życia 

Jeżeli Krzysiek Dołęgowski poprzez organizację Chudego chciał pokazać jak piękne są to okolice to w moim przypadku udało mu się to wyjątkowo:
  • Argumenty rozpocznę językiem dzieci: Geopark Glinka. Dłuuuugi basen który powstał w kamieniołomie. Co prawda przez 3 lata wejściówka trochę podrożała, ale wciąż jest o wiele tańsza niż w jakimkolwiek aquaparku. Jestem tutaj co roku i mam wrażenie, że częściej niż w jakimkolwiek aquaparku w 3mieście (nie licząc Chojnic oczywiście)
  • Rodzinne wejście na górę. Taką wycieczkę pewnie można zrobić w wielu miejscach, ale robimy je właśnie tutaj. Dwa i rok temu na Rysiankę i Halę Lipowską. Dzisiaj na Wielką Raczę. Mój syn miał chronologicznie 1,2 i 3 lata. I za każdym razem musiałem nieść go na rękach. Moje córki i żona natomiast dzielnie na własnych nogach. Jeszcze 1-2 Wawrzyńce i dostaniemy różową opaskę z ćwiekami za rodzinne przejście Chudego na raty :)
  • Oscypki u sołtysowej w Sobolówce  - to nie tylko oscypki, to obowiązkowy pokaz dojenia krów. Dzieciaki były zachwycone. Tak samo jak kupnem mleka i masła od gospodarza na zejściu ze szlaku z Rysianki. Niesamowite! Małso/mleko/ser nie biorą się ze sklepu!
  • Piekarnia otwarta od 18:00 do 21:00. Dla mnie normalna rzecz. Po chleb w latach 80-tych stało się w kolejce do piekarni. Moje dzieciaki były w szoku, jak smaczny jest ciepły chleb, inny niż mrożonki z marketu.
  • Społeczność handlująca 6-15. Nasze matki w latach 80-tych wracały o 15 z pracy. Czasem przynosiły kankę mleka i siatkę wędlin podprowadzonych z rzeźni. Tutaj handel też toczy się w tych godzinach. Najlepsze warzywa, mięso i pieczywo po 15-tej dawno jest już sprzedane.
  • Powolne odłączanie się od wifi. Krzysiek Dołegowski doświadczał tego stanu czekając w namiocie na angielskich wzgórzach na dobrą pogodę do biegu. Tutaj też powoli oddajesz się w stan medytacji. Nawet mając trójkę dzieci zauważasz, że z dnia na dzień coraz  mniej potrzebny jest tablet. A ja komputer otwieram wyłącznie po to aby napisać ten blogpost. 
  • Życie, za którym tęsknimy. Nie  wiem czy wszyscy tęsknią i czy tęsknili by zawsze, czy tylko w ramach wakacyjnego urlopu. Ale dla mnie Ujsoły to miejsce, które zdążyłem pokochać miłością szczerą. Rozpoznaję harmonogram jarmarków, wiem kiedy jest namiot z wyprzedażą pod biedronką w Milówce, albo w Rajczy ten sam góral negocjuje ze mną cenę plastikowej kosiarki dla syna. Wędliny i sery smakują inaczej, warzywa są pełne smaku, a  drewnianych domkach przy skraju rzeki czuję się lepiej niż na najlepszym all inclusive. 

Takie są dla mnie Ujsoły. To nasze miejsce w górach.

I po raz drugi stawiam to samo pytanie, w kontekście naszych przyszłych wizyt tutaj:  

Czy ważniejsza jest scena, czy to, kto jest na tej scenie konferansjerem?

Tymczasem przystępuję do pisania III części wpisu pt. Chudy Wawrzyniec 2018 - Bieg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy