sobota, 29 lipca 2017

52 tygodnie z Parkrun Gdańsk-Południe

Uwielbiam podsumowania. Kilka dni temu podczas wizyty w moim rodzinnym domu w Łęgowie grzebiąc w szufladach szafki, które 20-kilka lat temu stały w moim pokoju, znalazłem kartkę napisaną NA MASZYNIE DO PISANIA z setką moich ulubionych płyt. Nie było na niej daty, ale z racji, że była na niej już cała klasyka rocka progresywnego szacuję że był to 1993 rok. Podsumowania są pielęgnowaniem pamięci o najlepszych chwilach, jakie udało nam się przeżyć, najlepszych płytach, książkach, filmach czy biegach.


Dziś jest czas na bardzo bliskie mojego serca podsumowanie. Rok temu po raz pierwszy oficjalnie pobiegliśmy dookoła zbiorników retencyjnych Świętokrzyska I i Świętokrzyska II. Liczba mnoga jest tutaj pewnego rodzaju nadużyciem, bo mnie tutaj było. W tym samym czasie 150 kilometrów dalej budziłem się i jednym półotwartym okiem patrzyłem na kojącą taflę Jeziorka, gdzie noc wcześniej pochłonął mnie rock'n'roll z okazji 10-lecia ślubu Wioli i Kamila. Tydzień później znów mnie nie było - tym razem wyjazd w góry na Chudego połączony z tygodniowym urlopem. Ale na trzecią edycję dotarłem. Wciąż nie dowierzając, że to się dzieje naprawdę... że Parkrun mam niemal pod oknem i nie muszę w piątek wcześnie iść spać aby jechać samochodem do Parku Reagana.

Kilka dni temu Poranny Biegacz porównał nasze zbiorniki z kenijską kuźnią talentów, miasteczkiem Iten. Oczywiście porównanie o niebo przesadzone, ale w kontekście walki - nas, zwykłych mieszkańców, z brzuszkiem albo bez, walki z samym sobą, kilogramami, sekundami, biegiem po endorfiny... to tak, to czuję to samo. Dodam więcej: nie muszę jechać do Boulder w Kolorado :) Wystarczy wyjść przed blok aby znaleźć się w mikrokrainie biegaczy, z dwiema pętlami dookoła zbiorników, kilkoma podbiegami w okolicy i dzikimi ścieżkami, gdzie wieczorami spotkać można sarny, zające i dziki.

Biegałem ten Parkrun zanim zaczął być modny. Setki razy przed oficjalnym debiutem. A potem 34 razy przez ostatnie 52 tygodnie. 4 razy byłem wolontariuszem. W ostatnim roku biegłem też w Gdańsku, Szczecinku, Gdyni, Tczewie, Warszawie-Ursynów, Bydgoszczy. Każdy z tych wypadów był świetną przygodą. Najczęściej razem z Kreską oraz Kamilem i Karolem. (W tym epicki wypad do Warszawy Ryanairem za kilkanaście złotych w promocji :))

Ale to Parkrun Gdańsk-Południe jest tym moim. Tym, w rytmie którego bije moje serce. Z okazji rocznicy, (tradycyjnie w punktach) przypominam najciekawsze wydarzenia ostatniego roku:


Parkrun nr #3 

Pierwszy parkrun na swojej ziemi. Sukcesem było to, że udało mi się wstać po tym jak oglądałem olimpiadę do 3 w nocy. Przebiegłem, przeżyłem, a po biegu pojechałem odebrać pakiet na Maraton Solidarności. W pakiecie było piwo. A że dzień spędzałem na fotelu pasażera z żoną za kierownicą - piwo od razu otworzyłem i uratowałem sobotę.

Parkrun nr #9 

Tego dnia po raz pierwszy wystąpiliśmy z Krescencją w zdobycznych koszulkach. Ja w czerwonej za 50 parkrunów, a Kreska juniorskiej 10-tce. Jeszcze kilka tygodni i Kreska też będzie biegać w czerwonej, a niewiele później ja w czarnej. Tamtego dnia cieszyliśmy się z tego kawałka materiału tak samo jak Radzikowski wygrywając Spartathlon :)









Parkrun nr #10

Kolejny członek rodziny został wprowadzony do parkrunowego świata Gdańska-Południe. Choć nie był to to debiut w skali świata, bo kilkanaście tygodni wcześniej mój dziedzic "biegł" w deszczowym parkrunie w Reaganie, ale tym razem zadebiutował na zbiornikach. Nie zrobiło to na nim wrażenia i po prostu spał.



Parkrun nr #13

Dla mnie to pierwszy parkrun eventowy. Razem z Kamilem zaplanowaliśmy, że skoro jest Halloween, to warto zrobić jakąś zupkę... np. dyniową. Kamil załatwił termosy, w piątek wieczorem nagotowaliśmy zupy a dzieciaki rozdawały na mecie.




Parkrun nr #18

To było chyba największe wydarzenie naszych zbiorników. Unikat w ornitologicznej skali Europy. Przyleciała do nas mewa ochocka z dalekiego wchodu, a ornitolodzy w liczbie kilkudziesięciu zjechali się nad nasz zbiornik z całej Polski. Nie zawsze biegacze mają największego świra... oj nie zawsze :)


Parkrun nr #23

Tak pół roku temu napisałem, więc przypominam:

"Za pół roku z hakiem, kiedy bieg będzie obchodził swoją pierwszą rocznicę zbiorę wszystkie zdjęcia z sobotnich poranków i zaproponuję Pawłowi i Tobiaszowi (organizatorom) aby wystartowali w konkursie na najbardziej różnorodne warunki pogodowe, jakie można doświadczyć na jednej i tej samej trasie w ciągu roku. Były upały, była mgła, kilka rodzajów deszczu, błota i lodu. Ale takiego śniegu jak dzisiaj jeszcze nie było!"

 Parkrun nr #25

To mój najważniejszy :) A na pewno ten, kiedy czułem się najważniejszy. Zaglądam na stronie parkruna w historię wolontariatów i wciąż nie wierzę - przy moim nazwisku stoi przypisana funkcja: dyrektor biegu :) Razem z Kamilem i Leszkiem oraz nieocenionym gronem dziecięcych pomocników zastąpiliśmy Pawła i Tobiasza. A megafonem bawiłem się przez tydzień :)


Parkrun nr #27

Ten parkrun przeszedł do historii jako pierwszy w naszej lokalizacji gdzie do gry włączyli się nordikowcy, a dokładnie Agnieszka Podlecka, która przeszła cały dystans z kijami. Jak widać na załączonym obrazku - Piotr i Havanka byli bardzo przeszczęśliwi ;)


Parkrun nr #28

Minął ledwie jeden tydzień i miało miejsce na naszym parkrunie kolejne wielkie wydarzenie. NAPRAWDĘ WIELKIE! Po raz pierwszy w Polsce ktoś, a dokładnie Krzysztof Klawikowski przebiegł parkruna po raz 250-ty!!! Za ten wyczyn zdobył koszulkę w kolorze Rolls Roysa :)




Parkrun nr #31

W trakcie 31 biegu rozdane zostały po raz pierwszy w tej lokalizacji i po raz ostatni w ogóle parkrunowe oskary. Później parkrun zrezygnował z tego typu nagród aby nie tworzyć rywalizacji innej niż z samym sobą, własnymi możliwościami i własną regularnością.



Parkrun nr #41

Na własnych nogach, w całości z własnym kodem kreskowym ten parkrun przebiegła moja młodsza córka. Trzeba będzie to powtórzyć, choć nic na siłę. Póki co kiedy zachęcam Konstancję ta mówi do mnie śmiejąc się: "tato, jakby co, to ja wolę siłownię od biegania" ;)





Parkrun nr #44

Nie wiem czy był drugi taki w Polsce. Z reguły na dzień dziecka inne lokalizacje szykowały fajne prezenty dla dzieci. Tobiasz z Pawłem wpadli na pomysł, aby dać największy możliwy z prezentów: władzę. Ten parkrun był w 100% przeprowadzony przez dzieciaki. A megafon po raz drugi w historii tego dnia należał do mojej rodziny ;)







* * *

Już za kilka godzin będziemy świętować rok od czasu kiedy biegamy dookoła zbiorników retencyjnych na gdańskim południu. 

Chciałbym z tego miejsca podziękować Tobiaszowi i Pawłowi, że podjęli się zadaniu koordynatora tego biegu i zlokalizowali go właśnie tutaj. To jest zjawiskowy parkrun. Świadczą o tym powyższe przykłady, a to tylko kilka z 51 biegów jakie odbyły się tutaj do dzisiaj. Życzę też wszystkim, aby właśnie tutaj zdobywali swoje białe, czerwone i czarne koszulki, fioletowe dla wolontariuszy, oraz te w kolorze Rolls Roysa. A kto wie, może właśnie tutaj, na naszych zbiornikach zostanie wręczona ta niebieska, pierwsza w Polsce, za przebiegnięcie 500 biegów?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy