Dziś jest czas na bardzo bliskie mojego serca podsumowanie. Rok temu po raz pierwszy oficjalnie pobiegliśmy dookoła zbiorników retencyjnych Świętokrzyska I i Świętokrzyska II. Liczba mnoga jest tutaj pewnego rodzaju nadużyciem, bo mnie tutaj było. W tym samym czasie 150 kilometrów dalej budziłem się i jednym półotwartym okiem patrzyłem na kojącą taflę Jeziorka, gdzie noc wcześniej pochłonął mnie rock'n'roll z okazji 10-lecia ślubu Wioli i Kamila. Tydzień później znów mnie nie było - tym razem wyjazd w góry na Chudego połączony z tygodniowym urlopem. Ale na trzecią edycję dotarłem. Wciąż nie dowierzając, że to się dzieje naprawdę... że Parkrun mam niemal pod oknem i nie muszę w piątek wcześnie iść spać aby jechać samochodem do Parku Reagana.
Kilka dni temu Poranny Biegacz porównał nasze zbiorniki z kenijską kuźnią talentów, miasteczkiem Iten. Oczywiście porównanie o niebo przesadzone, ale w kontekście walki - nas, zwykłych mieszkańców, z brzuszkiem albo bez, walki z samym sobą, kilogramami, sekundami, biegiem po endorfiny... to tak, to czuję to samo. Dodam więcej: nie muszę jechać do Boulder w Kolorado :) Wystarczy wyjść przed blok aby znaleźć się w mikrokrainie biegaczy, z dwiema pętlami dookoła zbiorników, kilkoma podbiegami w okolicy i dzikimi ścieżkami, gdzie wieczorami spotkać można sarny, zające i dziki.
Biegałem ten Parkrun zanim zaczął być modny. Setki razy przed oficjalnym debiutem. A potem 34 razy przez ostatnie 52 tygodnie. 4 razy byłem wolontariuszem. W ostatnim roku biegłem też w Gdańsku, Szczecinku, Gdyni, Tczewie, Warszawie-Ursynów, Bydgoszczy. Każdy z tych wypadów był świetną przygodą. Najczęściej razem z Kreską oraz Kamilem i Karolem. (W tym epicki wypad do Warszawy Ryanairem za kilkanaście złotych w promocji :))
Ale to Parkrun Gdańsk-Południe jest tym moim. Tym, w rytmie którego bije moje serce. Z okazji rocznicy, (tradycyjnie w punktach) przypominam najciekawsze wydarzenia ostatniego roku:
Parkrun nr #3
Pierwszy parkrun na swojej ziemi. Sukcesem było to, że udało mi się wstać po tym jak oglądałem olimpiadę do 3 w nocy. Przebiegłem, przeżyłem, a po biegu pojechałem odebrać pakiet na Maraton Solidarności. W pakiecie było piwo. A że dzień spędzałem na fotelu pasażera z żoną za kierownicą - piwo od razu otworzyłem i uratowałem sobotę.
Parkrun nr #9
Tego dnia po raz pierwszy wystąpiliśmy z Krescencją w zdobycznych koszulkach. Ja w czerwonej za 50 parkrunów, a Kreska juniorskiej 10-tce. Jeszcze kilka tygodni i Kreska też będzie biegać w czerwonej, a niewiele później ja w czarnej. Tamtego dnia cieszyliśmy się z tego kawałka materiału tak samo jak Radzikowski wygrywając Spartathlon :)
Parkrun nr #10
Kolejny członek rodziny został wprowadzony do parkrunowego świata Gdańska-Południe. Choć nie był to to debiut w skali świata, bo kilkanaście tygodni wcześniej mój dziedzic "biegł" w deszczowym parkrunie w Reaganie, ale tym razem zadebiutował na zbiornikach. Nie zrobiło to na nim wrażenia i po prostu spał.
Parkrun nr #13
Dla mnie to pierwszy parkrun eventowy. Razem z Kamilem zaplanowaliśmy, że skoro jest Halloween, to warto zrobić jakąś zupkę... np. dyniową. Kamil załatwił termosy, w piątek wieczorem nagotowaliśmy zupy a dzieciaki rozdawały na mecie.
Parkrun nr #18
To było chyba największe wydarzenie naszych zbiorników. Unikat w ornitologicznej skali Europy. Przyleciała do nas mewa ochocka z dalekiego wchodu, a ornitolodzy w liczbie kilkudziesięciu zjechali się nad nasz zbiornik z całej Polski. Nie zawsze biegacze mają największego świra... oj nie zawsze :)
Parkrun nr #23
Tak pół roku temu napisałem, więc przypominam:
"Za pół roku z hakiem, kiedy bieg będzie obchodził swoją pierwszą rocznicę zbiorę wszystkie zdjęcia z sobotnich poranków i zaproponuję Pawłowi i Tobiaszowi (organizatorom) aby wystartowali w konkursie na najbardziej różnorodne warunki pogodowe, jakie można doświadczyć na jednej i tej samej trasie w ciągu roku. Były upały, była mgła, kilka rodzajów deszczu, błota i lodu. Ale takiego śniegu jak dzisiaj jeszcze nie było!"
Parkrun nr #25
To mój najważniejszy :) A na pewno ten, kiedy czułem się najważniejszy. Zaglądam na stronie parkruna w historię wolontariatów i wciąż nie wierzę - przy moim nazwisku stoi przypisana funkcja: dyrektor biegu :) Razem z Kamilem i Leszkiem oraz nieocenionym gronem dziecięcych pomocników zastąpiliśmy Pawła i Tobiasza. A megafonem bawiłem się przez tydzień :)
Parkrun nr #27
Ten parkrun przeszedł do historii jako pierwszy w naszej lokalizacji gdzie do gry włączyli się nordikowcy, a dokładnie Agnieszka Podlecka, która przeszła cały dystans z kijami. Jak widać na załączonym obrazku - Piotr i Havanka byli bardzo przeszczęśliwi ;)
Parkrun nr #28
Minął ledwie jeden tydzień i miało miejsce na naszym parkrunie kolejne wielkie wydarzenie. NAPRAWDĘ WIELKIE! Po raz pierwszy w Polsce ktoś, a dokładnie Krzysztof Klawikowski przebiegł parkruna po raz 250-ty!!! Za ten wyczyn zdobył koszulkę w kolorze Rolls Roysa :)
Parkrun nr #31
W trakcie 31 biegu rozdane zostały po raz pierwszy w tej lokalizacji i po raz ostatni w ogóle parkrunowe oskary. Później parkrun zrezygnował z tego typu nagród aby nie tworzyć rywalizacji innej niż z samym sobą, własnymi możliwościami i własną regularnością.
Parkrun nr #41
Na własnych nogach, w całości z własnym kodem kreskowym ten parkrun przebiegła moja młodsza córka. Trzeba będzie to powtórzyć, choć nic na siłę. Póki co kiedy zachęcam Konstancję ta mówi do mnie śmiejąc się: "tato, jakby co, to ja wolę siłownię od biegania" ;)
Parkrun nr #44
Nie wiem czy był drugi taki w Polsce. Z reguły na dzień dziecka inne lokalizacje szykowały fajne prezenty dla dzieci. Tobiasz z Pawłem wpadli na pomysł, aby dać największy możliwy z prezentów: władzę. Ten parkrun był w 100% przeprowadzony przez dzieciaki. A megafon po raz drugi w historii tego dnia należał do mojej rodziny ;)
* * *
Już za kilka godzin będziemy świętować rok od czasu kiedy biegamy dookoła zbiorników retencyjnych na gdańskim południu.
Chciałbym z tego miejsca podziękować Tobiaszowi i Pawłowi, że podjęli się zadaniu koordynatora tego biegu i zlokalizowali go właśnie tutaj. To jest zjawiskowy parkrun. Świadczą o tym powyższe przykłady, a to tylko kilka z 51 biegów jakie odbyły się tutaj do dzisiaj. Życzę też wszystkim, aby właśnie tutaj zdobywali swoje białe, czerwone i czarne koszulki, fioletowe dla wolontariuszy, oraz te w kolorze Rolls Roysa. A kto wie, może właśnie tutaj, na naszych zbiornikach zostanie wręczona ta niebieska, pierwsza w Polsce, za przebiegnięcie 500 biegów?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz