... stanąłem jak wryty! Znieruchomiałem na kilkanaście sekund jakby spojrzał na mnie sam bazyliszek. Spod gigantycznej papryczki chili wpatrywał się we mnie... Vegenerat Biegowy czyli Przemek Ignaszewski i jego książka - Vegenerata sposób na zdrowie.
Nie mogłem dłużej znieść tego spojrzenia. Chwyciłem książkę, zrobiłem zwrot w tył do kasy i chwilę później wyszedłem z empiku z Przemkiem pod pachą.
* * *
- Znam tego człowieka! - powiedziała moja żona patrząc na okładkę książki, którą przytachałem do domu. - Ty chyba z nim biegasz, co?
No nie do końca tak jest, że biegam. Chociaż można powiedzieć, że biegłem i nie biegłem. Kiedy 2 lata temu Przemek biegł swój "Tort Urodzinowy dla Gosi" czyli 800 km z Zakopanego na Hel podzielone na etapy - ja chciałem pobiec fragment w okolicach Gdańska. Wybiegłem nawet na przeciw grupie biegaczy, ale to był ten jeden dzień, kiedy pałeczkę sztafety przejął Andrzej Jarmołowski bo Przemka znieśli z trasy prosto do szpitala tuż za Starogardem. Ale twarda z niego sztuka była i następnego dnia ruszył na ostatni etap z Gdańska na Hel. Można więc w pewnym sensie powiedzieć, że biegałem fragment Przemka biegu, ale nie biegłem konkretnie z Przemkiem.
* * *
O czym jest ta książka?
Vegenerata sposób na zdrowie to tak naprawdę dwie książki. Pierwsza to 50 stron historii o tym jak z grubasa stał się autorem książki o gotowaniu w wersji wege i bieganiu. Druga to 102 wegańskie przepisy.
Przyznam się szczerze, że kupiłem ją ze względu na tę pierwszą część. Przepisy wege są mi oczywiście bardzo bliskie, nie jeden raz zdarzało mi się gotować właśnie z przepisów z Przemka bloga i do tej drugiej części książki można sobie pozaglądać właśnie w takich chwilach, kiedy szukamy inspiracji na wegańskie smakołyki. Sam styl pisania o gotowaniach jest bardzo, bardzo specyficzny. Tak samo jak ciężko jest pomylić głos Freddiego Mercurego z kimkolwiek innym - język Przemka jakim tworzy swoje opowieści o przepisach jest także niepodrabialny. Można go jedynie parodiować, co sam uczyniłem we wstępnie do tego wpisu ;)
Jednak to pierwsza część książki była dla mnie najbardziej interesująca, jego historia o tym jak próbował i jak nie wychodziło, aż w końcu wyszło, w końcu wszystko zgrało jak należy i wykatapultowało otyłego 35-latka w sprawnego 40-letniego ultramaratończyka-weganina. Przeczytałem tę część na jeden raz. Niektóre akapity czytałem nawet podwójnie, aby nie umknął mi żaden literacki smaczek. I mam jedno podstawowe zastrzeżenie: czemu ta część jest taka krótka??
Nie jest to bynajmniej zakamuflowana pochwała. To jest prawdziwy zarzut :) Ja wiem, że ta książka powstawała pewnie w ogromnym zamieszaniu, na szybko i miała być przede wszystkim książką kucharską z rozbudowanym wstępem. Ale przepisy, tak jak wspominałem, mogę znaleźć na blogu, zaś historię Przemka z ogromną przyjemnością przeczytałbym w wersji znacznie poszerzonej. Czytając rozdział pt. "Tort urodzinowy dla Gosi", który zmieścił się ledwie na kilku stronach odnosiłem wrażenie, że ta historia powinna spokojnie wypełnić 10 razy większą objętość kartek. Brakowało mi opisów biegów w Wituni, czy np. Ultra147 ze Szczecina do Kołobrzegu. Ciekawy byłby też szerszy opis tych kilku miesięcy kiedy Przemek "obraził się na bieganie". Co się dokładnie wtedy stało i jak z tego wyszedł.
Tych brakujących rozdziałów jest znacznie więcej. Może tak właśnie miała ta książka wyglądać, może tak "dopasował" ją wydawca, a może - i to by było najlepsze rozwiązanie - ta książka stricte biegowa dopiero zostanie przez Przemka napisana!
PS. Oczywiście wszystko to czego mi brakuje można znaleźć na blogu http://vegenerat-biegowy.pl/ ale jakby ukazało się to wszystko przearanżowane do formy książkowej - na pewno ją kupię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz