- kiedyś ważyłem 130 kg, zmieniłem swoje życie, zjechałem do 92 kg, udało mi się przebiec 10 km w 44:11, półmaraton w 1.42:35, kilkanaście maratonów i kilkanaście ultra "na zaliczenie",
- od dwóch lat systematycznie piąłem się w górę aż do 108 kg,
- 50 dni temu przeanalizowałem sam siebie, zbadałem co historycznie przyniosło dobre efekty i postanowiłem ponownie przejść na wege,
- dodatkowo każdą rzecz jaką jem i piję - fotografuję bądź opisuję i wysyłam Dominikowi, który jak Yoda mówi mi, że dobrą zupę jego uczeń zjadł, albo pić whisky, która pirata zabić może to zły pomysł na wieczór piątkowy.
Swoją opowieść o technikaliach obiecałem (sobie), że zacznę snuć dopiero kiedy ponownie zobaczę dwie cyfry na wadze. Jestem już dość blisko, choć cyfry wciąż trzy, to ostatnia z nich zaczyna się na "j".
Na razie powiem tylko ogólnie:
- spowiadanie się Dominikowi z tego co jem działa dobrze jak cholera, notując posiłki ograniczam się w bezsensownym jedzeniu, zaś kiedy mam skok w górę na wadze cofam się dzień lub dwa i widzę dokładnie z jakiego powodu,
- wege kompletnie mi nie przeszkadza w życiu, co więcej - czuję się jakbym miał duszę wegetarianina, jakbym dojrzał do tego małżeństwa,
- przez ostatnie 50 dni tylko RAZ znalazłem się w takiej sytuacji, że musiałem ostro kombinować co zjeść aby zachować zerojedynkowość postanowienia i przyznam się - trochę cierpiałem,
- ułożyłem swoje bieganie w sensowny rytm i zaczynam czuć z niego większą przyjemność niż przez ostatni rok,
- chudnę liniowo z weekendowymi wahnięciami, ale porównując te same dni tygodnia - spadek jest jednostajny.
Dlaczego reakcja egzotermiczna? Kiedy zapalamy zapałkę pali się oddając ciepło do otoczenia. Reakcje egzotermiczne mają dodatni bilans wymiany ciepła z otoczeniem. Wszystko co dzieje się w moim życiu od 50 dni jest właśnie taką reakcją. Potrzebowałem impulsu, aby się rozpoczęła, aby przestawiła mi się zapadka w głowie, odstawiłem mięso, zacząłem jeszcze bardziej regularnie biegać i mój organizm zaczął oddawać energię na zewnątrz zamiast ją kumulować. Spaliłem rzetelne 6 kg tłuszczu i z dnia na dzień widzę jak przesuwa się granica II zakresu w moim bieganiu.
Biegam szybciej, bieganie sprawia mi większą frajdę, więc widzę, że system działa - w efekcie czego jeszcze bardziej dbam o to co jem i z jeszcze większą chęcią wychodzę pobiegać. Powoli zaczynam się nawet bać, że ten stan to tylko domek z kart i reakcja egzotermiczna zamieni się w endotermiczną...
Na koniec podziękowania:
- Michał, TAK masz rację kiedy czasem mówisz "Tomek, zacznij wreszcie porządnie biegać, co?".
- Dominik, TAK masz rację - świat ludzi genetycznie zbliżony w 99% do świata szympansów (które w swojej diecie mają tylko 2% mięsa) nie może jeść tyle mięsa ile je teraz bo umrze.
- Stasiu, nie jestem pipą, jak czasem Ci się wydaje i cały czas, niezależnie od Twojej pechowej kontuzji, (która mam nadzieję w końcu Ci pozwoli na rozpoczęcie sezonu) rękawica jest rzucona i uważam, że wezmę Cię na dychę w Gdyni w listopadzie.
Dziękuję. Mimo, że wydaje Wam się, że do mojego pustego łba nic nie trafia - naprawdę analizuję Wasze sugestie, a potem oczywiście przekręcam je tak, aby wyszło, że to moje własne pomysły :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz