wtorek, 19 maja 2015

Puchar dla Michała

Czasem szukamy motywacji do biegania bardzo daleko. Poza motywacjami oczywistymi typu: chcę zrzucić wagę, chcę w zdrowiu dożyć długich lat, chcę osiągać coraz lepsze czasy, chcę robić to co lubię... przewijają się motywacje ukierunkowane na ikonę typu: chcę być jak Scott Jurek czy chcę być jak Rich Roll.

W Richu Rollu fajne jest to, że swoją przemianę rozpoczął po 30-tce. Dean Karnazes miał w swojej karierze 15 letnią przerwę, także po 30-tce rozpoczynał ją praktycznie od nowa. W książce "Szczęśliwi biegają ultra" takich przykładów jest jeszcze więcej. To daje nam szansę marzyć, że nic nie jest stracone, że będąc grubo po 30-tce wciąż można bawić się coraz lepszym bieganiem, a przy pewnym poświęceniu bić rekordy na przekór kalendarzowi.


Ja nie patrzę aż tak daleko, może dlatego, że mam przyjemność biegać z Dominikiem, Jarkiem i Michałem. Każdy z nich jest lepszy ode mnie, a mój najbliższy cel to być przynajmniej tak samo dobry jak oni. Czasem się zbliżam, czasem jak któryś z nich ma gorszy dzień, a ja lepszy to biegniemy noga w nogę. Czasem ich rekordy są dla mnie tuż tuż, mocniej potrenuję, zrzucę kilka kg, dobrze się przygotuję do zawodów i mogę powalczyć... ale oni też nie stoją w miejscu. I to szalenie mnie motywuje.

Dwa dni temu Michał biegł w Maratonie Gdańskim. Całą ekipą trzymaliśmy kciuki i podglądaliśmy międzyczasy. Obiecaliśmy mu na mecie pizzę, piwo i wino w zależności od osiągniętego wyniku. Michał przybiegł z czasem 3 godziny 21 minut. Dla mnie znów tym rezultatem odjechał w kosmos. Nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się zrobić taki czas. Ale czy na pewno?

Nie wiem czy zdradzę wielką tajemnicę, bo wszystkie rezultaty są dostępne w internecie. Cofnijmy się o 3 lata, do czerwca 2012 roku. Michał biegnie w swoich pierwszych w życiu zawodach - biegu Parkrun na dystansie 5 km i zajmuje... ostatnie miejsce z czasem prawie 32 minuty.

Rok później, w czerwcu 2013 biegniemy pierwsze wspólne zawody. Półmaraton w Sobieszewie. Michał robi go w czasie 1h 43 minuty. Mi nie udaje się zmieścić w 2 godzinach. Te 20 minut różnicy to dla mnie kosmos. Pamiętam jak absolutnie szczerze gratulowałem mu wyniku w duchu marząc, aby osiągnąć kiedyś taki sam rezultat.

Mija kolejny rok. Jest czerwiec 2014 roku i biegniemy wspólnie półmaraton dookoła jeziora Żarnowieckiego. Po roku biegania robię czas 1h 43 minuty 57 sekund. Tyle samo co Michał rok wcześniej. Oczywiście sam bohater tego wpisu poprawia się o kolejne kilka minut i przybiega z czasem 1h 38 minut. Można powiedzieć, że cel jest już nie tak odległy i całkiem realny.

Teraz mamy maj 2015 roku. Dwa dni temu Michał zrobił fantastyczny poprzez percepcję moich możliwości czas 3h 21 minuty w maratonie. Ale najbardziej motywujące jest to, że wiem, że jeżeli dobrze przepracuję rok, to taki rezultat będzie możliwy także dla mnie. Teraz to dla mnie kosmos, ale wszystkie elementy do zbudowania rakiety są w moich rękach.

Michał, otwórz zwycięskie Lambrusco, ja wznoszę Twój toast bezalkoholową Bavarią!


1 komentarz:

  1. Dla mnie z kolei twoje 4:04 są jakby całkiem do osiągnięcia... Gdyby mnie tylko tak ścięgna nie rozbolały... Także jest również motywacja z drugiej strony - uciekaj, bo cię kompletny amator dogoni. ;-)

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy