wtorek, 16 grudnia 2014

Kącik biegowego melomana: The Flaming Lips - Yoshimi Battles The Pink Robots


Biję się z myślami za każdym razem kiedy wybiegam z muzyką, która ciągnie moje nogi do przodu, która unosi głowę nad szarymi chodnikami, biję się czy pisać o tym tak często jak wchodzę w ten stan czy nie. Mam ochotę pisać za każdym razem. Nawet w kilku słowach, kiedy brakuje czasu opisać jak biega się z The Legendary Pink Dots, King Crimson, Songs: Ohia, Sufjanem Stevensem, Van Der Graaf Generator... Ale mój pierwszy krytyk, z którym dzielę życie powiedział kiedyś: "Wiesz co Tomek? Jak piszesz o muzyce, to ja w ogóle nie czytam, bo mnie to nie interesuje"

OK. Trudno. Wpisy o muzyce będę traktował przede wszystkim dla siebie. Ale zerkam do własnego manifestu, który stworzyłem rok temu. I wszystko się zgadza. Pisanie o muzyce w punkcie czwartym jest jak byk.

The Flaming Lips to bardzo dziwny na wpół psychodeliczny, na wpół elektroniczny i jeszcze dodatkowo indie rockowy zespół z Ameryki. Ameryka to doskonałe miejsce, na tworzenie kompletnie inne niż mainstream. I nie mam na myśli radiowego mainstreamu, ale taką openerową papkę dla hipsterów. W Ameryce możesz grać najróżniejsze hybrydy, możesz nie mieć sufitu wyobraźni i do tego masz szansę wypłynąć z niszy na szersze wody.

Yoshimi Battles The Pink Robots z 2002 roku to właśnie taka psychodeliczno-elektroniczna bajka. Flagowy okręt zespołu nad którym unosi się duch roku 1967-mego (roku debiutu Pink Floyd i roku Sierżanta Pieprza). W ciągu ostatnich kilku lat The Flaming Lips nagrali kompletne covery, utwór po utowrze, dwóch arcydzieł. Nikt normalny by nawet nie pomyślał aby to zrobić. Pierwszy z nich to The Dark Side of the Moon - zagrany tak jakby Syd Barret nigdy nie opuścił Pink Floyd, David Gilmour nigdy nie dołączył, a Roger Waters był po prostu basistą. Drugi to produkcja sprzed kilku miesięcy - With a Little Help from My Fwends czyli ponownie kompletny cover album, tym razem Beatlesowskiego Stg. Peppers Lonely Heart Club Band w dodatku z... uwaga! uwaga! .. Miley Cyrus na wokalu w kilku utworach!!

To tak jakby zjeść tiramisu z kiszoną kapustą. Trzeba mieć jaja aby łączyć covery The Beatles z Miley Cyrus i wyjść z tematu z twarzą. Myślę, że gdyby muzycy The Flaming Lips nie byli muzykami, to byliby ultrasami, bo robią rzeczy, które normalnemu człowiekowi trudno objąć wyobraźnią.

2 komentarze:

  1. Cóż, trzeba będzie posłuchać, jak to prawie ultrasi zrobili:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Sprawdzone w sobotni wietrzny poranek i super daje radę. Zapamiętałem głównie motyw który zrobił mi trzeci km - In The Morning of the Magicans.
    Pisz o muzyce - ja to lubię najbardziej!

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy