Wątpliwości są zawsze. Trzeba być całkowicie bezrefleksyjnym aby ich nie mieć. Kilka godzin temu moja żona spojrzała się na mnie jak na debila, bo doszło do niej, że publicznie pochwaliłem się, że będę łamał 3 godziny w Poznaniu. Ale dzięki tej krótkiej rozmowie przekonującej moją małżonkę, że zrobiłem dobrze, sam również trochę bardziej przekonałem siebie samego.
Mam kilka argumentów "za":
- Kiedy wpiszesz w google "plan treningowy na 3h w maratonie" wyskakuje kilka tabel. Jeszcze rok temu (i kiedykolwiek wcześniej) patrząc na pojedyncze komórki treningów stwierdziłbym, że nie dam rady nawet przejść ich wszystkich. Dziś nie robią na mnie wrażenia. Myślę, że mniej lub bardziej spokojnie przejdę przez każdy z nich.
- Potrafię być systematyczny jeżeli tylko uwierzę, że coś co robię ma sens. To nie jest tak, że trening z tabelki mnie zanudzi. To tylko 12 tygodni. Te 12 tygodni ma w sobie więcej efektu nowości niż potencjalnej nudy.
- Z każdym rokiem będzie trudniej. Z każdym rokiem praca będzie musiała być cięższa. Siedzi mi ten "syndrom lisa" z tyłu głowy. Dlatego wato pójść za ciosem właśnie teraz i zagrać o pełną pulę.
Argumenty przeciw też chodzą mi po głowie w nie mniejszym stopniu.