wtorek, 30 lipca 2019

Wątpliwości


Wątpliwości są zawsze. Trzeba być całkowicie bezrefleksyjnym aby ich nie mieć. Kilka godzin temu moja żona spojrzała się na mnie jak na debila, bo doszło do niej, że publicznie pochwaliłem się, że będę łamał 3 godziny w Poznaniu. Ale dzięki tej krótkiej rozmowie przekonującej moją małżonkę, że zrobiłem dobrze, sam również trochę bardziej przekonałem siebie samego.

Mam kilka argumentów "za":
  1. Kiedy wpiszesz w google "plan treningowy na 3h w maratonie" wyskakuje kilka tabel. Jeszcze rok temu (i kiedykolwiek wcześniej) patrząc na pojedyncze komórki treningów stwierdziłbym, że nie dam rady nawet przejść ich wszystkich. Dziś nie robią na mnie wrażenia. Myślę, że mniej lub bardziej spokojnie przejdę przez każdy z nich.
  2. Potrafię być systematyczny jeżeli tylko uwierzę, że coś co robię ma sens. To nie jest tak, że trening z tabelki mnie zanudzi. To tylko 12 tygodni. Te 12 tygodni ma w sobie więcej efektu nowości niż potencjalnej nudy.
  3. Z każdym rokiem będzie trudniej. Z każdym rokiem praca będzie musiała być cięższa. Siedzi mi ten "syndrom lisa" z tyłu głowy. Dlatego wato pójść za ciosem właśnie teraz i zagrać o pełną pulę. 

Argumenty przeciw też chodzą mi po głowie w nie mniejszym stopniu.
 

poniedziałek, 29 lipca 2019

Plan na 2h59min



Co trzeba zrobić aby pobiec maraton poniżej 3 godzin? Teoretycznie wystarczy zapisać się i pobiec go w tempie przynajmniej 4:15 min/km. Banalnie proste. Moi biegowi znajomi dzielą się na dwie grupy:

  1. Ci, którzy zrobili to z łatwością, bez większego namaszczania dystansu i traktowania treningów jak religii. 
  2. Ci, którzy jeszcze tego nie zrobili.

Być może wycinek osób, z którymi rozmawiałem jest zbyt mały, ale chciałem rozpocząć analizę moich możliwości złamania od wyczucia w jakiej formie byli wtedy, kiedy po raz pierwszy im się to udało i zestawić ich wspomnienia, oraz czyste dane z moim aktualnym stanem.

Mam 42 lata. Ważę 83 kg. Mam 188 cm wzrostu. Biegam od 8 lat. Ale wszystkie swoje rekordy ustanowiłem właśnie teraz, w 2019 roku.
  • 5 km - 18:57
  • 10 km - 39:13
  • półmaraton - 1:29:04
  • maraton -  3:11:50

Uprzedzę wnioski. Każda z osób, z którymi rozmawiałem legitymowała się lepszymi wynikami na każdym z tych dystansów kiedy łamała trójkę. Mam jednak przed sobą 12 tygodni, w trakcie których będę podnosił swoją szybkość i wydolność i zbijał wagę. Jeżeli plan zostanie zrealizowany i nie zawiodą mnie detale, to powinno się udać. Ale boję się cholernie. Strach miesza się z ekscytacją.

Czuję się jak mój 3-letni syn, który stoi ze mną po szyję w wodzie i mocno trzyma mnie za rękę. Idzie na nas półmetrowa fala, która właśnie się załamuje i zaraz biała piana przejdzie nad jego głową. Ale ja wiem, że razem tę falę przeskoczymy i będziemy czekać na kolejną jeszcze większą. On tego nie jeszcze nie wie. Dlatego to skakanie przez fale wywołuje w nim tak głębokie emocje, mniej więcej takie jak przede mną wywołują najbliższe 84 dni ciężkiego przedmaratońskiego treningu.

niedziela, 28 lipca 2019

Thassos - dzień 3 - jak pytam o pakruna to udają Greka

Kiedy pytam Greków o pakruna to udają, że nie wiedzą o co pytam. A dla mnie to nawyk. Wstałem wczoraj na tyle wcześnie rano, aby bez problemów zaliczyć i sklep i kawę i śniadanie dla rodziny i mojego prywatnego parkruna.


Jeżeli kiedykolwiek ten bieg trafi do Grecji, a potem na wyspę Thassos, to napiszę wtedy, że biegałem parkruna w Grecji zanim zaczął być modny :) I nie będzie to pierwsza trasa jaką wytyczyłem :)


piątek, 26 lipca 2019

Thassos - dzień 2 - imieniny Grażyny


26 lipca - imieniny Grażyny.

Wstałem rano, nastawiłem wodę na kawę, posiedziałem na krześle patrząc na górę. Może by tak rano pobiegać? Bieganie dwa razy dziennie jest całkiem fajne. Greek coffe jest bardzo mocno zmielona, unosi się jak muł i trzeba odczekać chwilę aby opadł na dno filiżanki.

- A może wyjątkowo dodam trochę mleka i cukru? - zapytałem mojej żony Grażyny, dzisiejszej solenizantki.

Od kilku lat pijemy czystą czarną mieloną kawę, bez cukru i mleka. Ale czasami najdzie nas ochota na małą zmianę. Zazwyczaj wspominamy wtedy Adama Onyszczuka, który umiał doskonale dobrać proporcję kawy z mlekiem i cukrem. Za każdym razem kawa z mlekiem i cukrem jest nazywana tą "którą kiedyś zrobił nam Onyszczuk".

- A gdzie jest MAMA? - odzywa się z łóżka mój najmłodszy syn
- W PRACY!!!! - odpowiadam złośliwie
- Acha... - odpowiada i przekręca się na drugi bok....

- Ale jak tak mogłeś? Jak mogłeś być taki bezwzględny? - pyta moja żona, solenizantka.
- Dałem Ci właśnie godzinę extra spokoju rano...

- TO MAMA NIE ŚPI? - dołączył syn.
- OK, już pobiegałem sobie rano. - skonstatowałem i zacząłem szukać jajek, mąki i mleka na naleśniki.

Thassos - dzień 1


Kiedy byliśmy z żoną młodsi naszym wakacyjnym sportem było szukanie najtańszych lastów. We dwóję do była fajna przygoda. Potem robiliśmy to samo, ale już w standardzie 2+1. A kiedy na świat przyszła nasza druga córka kilka razy zderzyliśmy się z faktem, że planowanie lasta w pakiecie 2+2 kończy się ... pakowaniem namiotu do bagażnika i jechaniem w ciemno do Chorwacji.

Od kiedy tworzymy rodzinę 2+3 organizowanie wakacji jest wciąż romantyczne :) ale po prostu przesunięte w czasie o pół roku. Ferie planuje się latem, a wakacje w styczniu. Oczywiście takie wakacje robimy na własną rękę. Miejsce, do którego trafiamy tak naprawdę determinuje jakieś nowe super tanie połączenie lotnicze. Regularnie przeglądam stronę Ryanaira i co jakiś czas wynajduję takie kwiatki jak na przykład 5 biletów w dwie strony z Gdańska do Bergamo za mniej niż 500 zł łącznie za wszystkich... ale to był rekord. Zazwyczaj jest trochę drożej, ale i tak tanio.

środa, 24 lipca 2019

Czy powinno się biegać parkrun na maksa?


Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Od dłuższego czasu powtarzam, że cosobotni parkrun jest dla mnie papierkiem lakmusowym aktualnej formy, że staram się go pobiec na maksa niezależnie od momentu w mikro i makroplanie treningowym. Coraz dokładniej potrafię wyczuć swoje możliwości i jak wytrawny traper z książek Wiesława Wernica ślinię palec, wystawiam na wiatr i stwierdzam:

Jestem w formie na 19:00 ale:
  • jest dość ciepło, więc 19:45 będzie dobrym wynikiem, albo
  • zajechałem się w środę interwałami, w czwartek poprawiłem 10 km w drugim zakresie, a w piątek nie miałem co robić i poszedłem na dwór powłóczyć ciężkimi nogami, więc wszystko poniżej 20:00 będzie mega sukcesem, albo
  • strasznie wieje, więc pewnie na 3-cim km wiatr zabierze mi 10 sekund, których nigdzie nie nadrobię, więc 19:15 to będzie sztos, albo
  • nie pamiętam jak wychodziłem wczoraj od Kamila, więc 22:30 na autopilocie to wciąż superforma. 
  • itd itd

Ale jeżeli już biegnę, to biegnę na maksa. Ja wiem, że filozofia parkrunowa, to przede wszystkim fun, a potem run. I tak przez lata to traktowałem, ale ostatnio mój fun ma zdecydowanie więcej run.

I w tym momencie wchodzi parkrun, cały na biało i daje nam wszystkim coś pomiędzy fun & run. 

niedziela, 21 lipca 2019

Niedziela, 21 lipca 2019






Tytuł tego postu to po prostu "niedziela". Bo jest dziś niedziela. Kreatywność poziom ekspert. Miałem z tym już kłopot tuż po zakończeniu dzisiejszego biegu, kiedy wybrałem zdjęcia na instagrama, otagowałem miejsce, znajomych, z którymi biegłem i .... no właśnie. Nie potrafiłem wymyślić ani jednego zdania opisu. Spojrzałem na Adama Baranowskiego i powiedziałem:

- "Adam, pierwsze zdanie jaki powiesz będzie opisem fotek z biegu".

Adam oparł się o lewy tylny błotnik swojej nowej kii sportage ścierając z czarnego lakieru ostatnie krople deszczu, który godzinę wcześniej przestał padać. I zamyślił się na długie sekundy.

- "Nie wiem jakie tam masz zdjęcia" - w końcu przełamał to przydługie milczenie.

niedziela, 14 lipca 2019

Przemyślenia przy niedzieli

Dominik zmierza na spotkanie. 7:30 rano, 14 lipca 2019

Kiedy pół roku temu rozkładałem na czynniki pierwsze moje zejście z wagi o 40 kg (i 10 minut w wyniku na 5 km) pisałem o intensywności treningu. Wtedy bardzo ważne było, aby na treningu nie koncentrować się na pokonanych kilometrach, ale na tym, aby się zmęczyć. Tak określałem swój cel - wchodzenie w wysoką intensywność na niemal każdym treningu. Oczywiście jak najczęściej bywa - nie chodziło o sam cel, ale o drogę, którą musiałem pokonać, aby go osiągnąć. Droga mi służyła. Biegłem dużo interwałów, zarówno tych z zegarkiem na ręku i matematyczną precyzją dystansu i tempa, oraz jeszcze więcej tych, które można zaliczyć do "radosnej twórczości biegowej" po której zbierałem z czoła krople potu jak wycieraczki mojego Renault Clio deszcz z 9 lipca 2001 roku na Kartuskiej w Gdańsku.

sobota, 13 lipca 2019

Kącik biegowego melomana: Pink Floyd - The Wall

Następna okazja aby pochylić się w kąciku biegowego melomana nad The Wall - Pink Floyd może się zdarzyć za 15 lat. Dlatego trzeba korzystać tu i teraz.


Pink Floyd zna każdy. Są dla ostatnich 50 lat w muzyce tym czym był Leonardo da Vinci dla renesansu. A ich dwupłytowy, trwający 1h 20min album The Wall z 1979 roku to taka Mona Liza muzyki rockowej, a nawet całej popkultury tych czasów.

Jestem absolutnym fanem Rogera Watersa i wielokrotnie o tym tutaj wspominałem. Jego każdej płyty z zespołem i solowej. Wybaczam mu nawet jego polityczne wygłupy, wszak twórczość Watersa od dawna nie była od niej wolna. Trudno. Muzyka jest genialna.

18:57


Życiówki są nudne i ustanawia się je jesienią albo wiosną. Jest jeden wyjątek od tej reguły. Kiedy z przodu widnieje 01 sek. Na przykład 19:01 sek na 5 km. Taki rekord miałem do dzisiaj od czasu trochę przypadkowego biegu trzy miesiące temu kiedy Tomek Bagiński poprowadził mnie przez pierwsze 4 km. Ja uwielbiam biegać za kimś, nie muszę wtedy myśleć o niczym. Jak wiadomo mózg pochłania 20% energii. Kiedy przestaję myśleć to pochłania mi trochę mniej i wtedy mogę szybciej biec :)

No więc uwierała mnie ta sekunda z przodu. Pochłaniała zarówno moją świadomość jak i podświadomość. Tygodniowe bieganie przygotowałem sobie tak, aby w piątek zrobić odpoczynek. Wczoraj za to bardzo długo opierałem się Dagielowi, który wyciągał mnie na piwo pod śmietnik. W końcu się dałem namówić, ale tylko na jedno. A kiedy dziś rano wstałem i zobaczyłem zachmurzone niebo moja świadomość i podświadomość zaśpiewały w idealnym duecie niczym David Bowie i Tina Turner w Tonight. "Everything will be alright tonight!"

niedziela, 7 lipca 2019

parkrun Gdańsk Południe #156


Klub przedszkolaków Montessori

Mrużę lekko oczy i świdruję między myślami we własnej głowie zastanawiając się kiedy to ostatni raz biegłem parkruna? Korci mnie aby poszukać na blogu, ale z drugiej strony czy to było aż tak dawno, że naprawdę nie pamiętam?

Chciałem pobiec tydzień temu we Włoszech, ale to jest jakiś 2-gi świat... tam mają ledwie kilka parkrunów na cały kraj. Był przez chwilę taki pomysł aby pojechać w sobotę rano 200 km do Rzymu, ale... no właśnie... kto miałby prowadzić w sobotę o 6:30? :) Nie pobiegłem więc parkruna, ale zostałem za to mistrzem Włoch w biegu na 6km przez winnice.

A wcześniej? Wcześniej był Rzeźnik, Bieg do Źródeł, byłem też słomianym wdowcem z 3-ką dzieci... W czerwcu nie pobiegłem ani razu. W maju... raz. W kwietniu... raz. Jeszcze nie tak dawno spierałem się z Adamem 2h59min, że z parkrunem mu nie po drodze, a tutaj się okazuje, że sam jestem niewiele lepszy...

wtorek, 2 lipca 2019

Le Strade Del Vino


Nie jestem ekspertem od Włoch, nie jestem też ekspertem od spędzania wakacji, po prostu wybieramy te lokacje, gdzie można tanio dolecieć, wynająć tanią agroturystykę, najlepiej z basenem, a gotować sobie samemu. Nie ma lepszej i tańszej opcji na rodzinę 2+3. A jeszcze zrobić to z drugą rodziną biorąc dom na pół.

Nasz wybór na pierwszy tydzień wakacji padł na Pescarę. Tani lot Ryanem z Modlina, agroturystyka w winnicach obok słynnej, ze względu na batalie 20-28 grudnia 1943, Ortony (linia Gustawa). Po jednej stronie morze, po drugiej Apeniny. W środku gigantyczne, przemysłowe winnice.

A gdzie bieganie? Wakacyjne bieganie jest jak zawsze w tak zwanych lukach i międzyczasie. Jadąc nic nie planuję, nie wiem czy będę biegał codziennie czy wcale. Na pewno nie jest to moim najwyższym priorytetem.