sobota, 31 grudnia 2016

Podsumowanie roku 2016

Dawno temu w odległej galaktyce, kiedy byłem jeszcze biegowym pampersem (1,5 roku stażu) a w blogu pokładałem nadzieję, że będzie mnie ktoś czytał [od razu dementuję, to nie jest marudzenie - fakt, że czyta mnie grupka znajomych, to najlepsze co mogło mi się zdarzyć! bez ambicji zostania biegowym blogerem roku pisze się o wiele łatwiej, robię to głównie dla siebie, aby w czasach kiedy pamięć będzie szwankowała dać wnuczkom linka do relacji z Łemkowyny ;) ] ... no więc dawno temu zrobiłem wieloetapowe podsumowanie roku. Swoją drogą skończyło się ono kłótnią w domu, że zamiast świętować Sylwestra zabieram się za podsumowania :)

 

piątek, 30 grudnia 2016

Kącik biegowego melomana: The Cure - Disintegration

Był rok 1989 lub 1990. Znajomy mojej starszej siostry miał przyjechać do nas w odwiedziny z ... Warszawy. Zapytał się czy coś przywieść. Pamiętam dokładnie jak dyktowałem co to ma być: debiut Roxette, Fine Young Cannibals - The Raw & The Cooked , Tina Turner - Foreing Affairs, Gary Moore - Still Got The Blues oraz... The Cure - Disintegration.


W telewizji we Wzrockowej Liście Przebojów Marka Niedźwieckiego chyba co tydzień pojawiał się dziwny człowiek leżący na łóżku oplecionym w pajęczyny i śpiewający kołysankę. A kilka tygodni pózniej na LP3 zadebiutował Love Song.

czwartek, 29 grudnia 2016

Ciekaw jestem jakie wino będzie z rocznika 2016 bo biegowo był udany ;-)



- Pani nie powinna chodzić do dietetyka. Pani powinna udać się do psychologa! - takie zdanie usłyszała jedna z moich znajomych, kiedy jeden z najlepszych dietetyków w trójmieście szukał wytłumaczenia na porażkę swojej pracy.
* * * 
Rozpoczynam ten wpis niczym Strasburger Familiadę - dobrym żartem :) Sam śmiałem się jak to usłyszałem, ale po chwili nadeszła refleksja. Nawet po kilkunastu latach od sukcesów Adama Małysza pamiętam, że nie tylko bułka z bananem dała mu miejsce na panteonie sław polskiego sportu. Za jego plecami stali Blechacz i Żołądź - czyli psycholog i fizjolog. A bez prawidłowego "ułożenia głowy" trudno by było o sukcesy.

sobota, 24 grudnia 2016

Parkrun Szczecinek #172 - Wigilia


To moja trzecia wizyta w Szczecinku. W zeszłym roku odkryłem, że drogę Chojnice - Szczecinek można pokonać w mniej niż godzinę, a odwiedziny u Teściów nie muszą się wiązać z brakiem porannego sobotniego biegu pod szyldem "parkruna".

Nie lubię odpuszczać Parkruna. Ja ten bieg po prostu bardzo lubię, nadaje rytm mojemu tygodniowemu bieganiu. Niezależnie czy biegam po 70 km w tygodniu, czy tak jak ostatnio trochę odpuszczam i ledwie kolekcjonuję 20 km - parkrun w sobotę musi być! Od jakiegoś czasu na biegi zabieram także córkę. Zazwyczaj zamykamy stawkę, ale tak jak oznajmiłem kilka tygodni temu: "dopóki żaden znajomy nam junior nie pobiegnie lepiej niż personal best Kreski czyli 28:34 absolutnie się nie ścigamy z czasem i biegamy dla funu"  :D

Dlatego nie lubię odpuszczać Parkruna. Między innymi dlatego, że odpuszczanie wchodzi w krew ;)

niedziela, 18 grudnia 2016

Koncerty mojego życia: Songs Ohia - Berlin 2003


To nie jest blog stricte biegowy. To blog biegowo-muzyczny. Gdyby nie muzyka, która ciągnęła mnie do wyjścia na ścieżkę - pewnie nie biegałbym. Gdyby nie bieganie - pewnie nie miałbym czasu na słuchanie muzyki w takich objętościach jakie daje mi samotne przemierzanie dystansu w słuchawkach na uszach.

Miałem szczęście w swoim życiu być uczestnikiem kilku koncertów, które przetoczyły się po mnie jak emocjonalny walec i zrobiły mi akupunkturę każdej części mojego ciała. Do dzisiaj wyjmuję jeszcze igły tamtych wspomnień. Chciałbym opisać je w krótkim cyklu pt. "koncerty mojego życia". Kiedyś wyprawa na koncert doświadczała mnie emocjonalnie tak samo mocno jak dziś wyprawa na Łemkowynę czy Sudecką Setkę. To była podróż i eskalacja emocji. Kiedyś wyłącznie tych siedzących w głowie, dziś także tych fizycznych. Tak naprawdę wyprawa na koncert i bieg ultra to przeżycia bardzo do siebie podobne... 

sobota, 17 grudnia 2016

Parkrun Gdańsk-Południe #20 - Pokemon Go Run


- Kamil jak Ci się dziś podobało na parkunie? -  zapytałem
- Bez wiatru, bez lodu, bez błota, już nie pamiętam kiedy tak dobrze mi się biegło na naszym parkrunie - odpowiedział....

* * *
- Tomek piszesz właśnie wpis o parkrunie? Nieee!? - dodała małżonka
- Ja? Nie! Nic nie piszę!
 * * *

 - Na ostatniej prostej wyprzedziła mnie dziewczyna, odpowiedziałem kontrą, ale... nie dałem rady na jej rekontrę - dodał Kamil
- Czyli przegrałeś z dziewczyną? 
- Przegrałem, ale z NAJLEPSZĄ dziewczyną na parkrunie

Patrzę na wyniki, Kamil na metę przybiegł 14-ty w czasie 21:31... Hmmm jakby nie patrzeć to jego najlepszy czas ever w parkrunie. I najlepszy ever w oficjalnym biegu na 5 km...

- Kamil jakie to wrażenie zostać bohaterem dnia? - zapytałem przed sekundą?

- Nie wiem! Jeszcze nie zostałem! - odpowiedział

Liczę zatem, że wypowiesz się w komentarzu :)

* * *

Na dzisiejszym parkrunie było dokładnie tak jak powinno być: rodziny na starcie, młodzi wolontariusze, urodziny Franka (wszystkiego najlepszego!), żelki i czekoladki na mecie, wyniki na serwerze zanim zdążyłem pomyśleć aby ich poszukać. 

Ja z Kreską obchodziliśmy "dzień pokemona". Spokojnie i na luzie zrobiliśmy 33 minuty w stylowych czapkach. 

- Tobie bardziej pasowałaby czapka Snorlaxa - powiedział bohater dnia.


Masz rację Kamil, zamówiłem sobie taką z aliexpress :D

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Hello Łemko :) see you in October!

Bałem się tych zapisów cholernie. Żyję z traumą Rzeźnika 2014, który miał być moim celem na pierwsze ultra. To był TEN pierwszy Rzeźnik, kiedy nie wystarczyło być o umówionej porze przy komputerze i spokojnie wpisać dane. Wtedy serwery stanęły, poszedł dym, a jak opadł było po zapisach...


Bałem się, że dziś będzie podobnie. Dziś, czyli w dniu zapisów na IV edycję Łemkowyna Ultra Trail. W końcu mieszkam w Gdańsku, a stąd nawet światłowodem do Krosna jest jakieś 700 km. Bałem się, że rosnąca geometrycznie reputacja biegu sprawi, że w ciągu kilku sekund będzie po zapisach. Przygotowałem się perfekcyjnie. W notatniku miałem wcześniej przygotowane swoje dane aby nie pisać, ale operować wyłącznie klawiszami Ctrl-C Ctrl-V... No i w końcu nastał 12 grudnia 2016 godzina 19:00... Trenowałem do tego momentu od 12 stycznia 2014... Szybkie palce poszły w ruch i JUŻ! Klikam wyślij i jestem!! Dwunasty na liście!!

niedziela, 11 grudnia 2016

Parkrun Gdańsk-Południe #19 - Łemko 70 czy 150?

Notatka z tego parkruna jest dla mnie wyjątkowa. Od kilku dni cała moja energia fizyczno-psychiczno-kulinarna zaangażowana była w organizację wydarzenia, które miało miejsce dziś w mojej rodzinie - mówiąc wprost: chrzest. Bieganie parkruna o 9:00 wiedząc, że o 11:00 mam być w kościele, a następnie być gospodarzem imprezy na ponad 20 osób... można nazwać lekkomyślnym zamiarem :)

Przyznam, że trochę się zdziwiłem, kiedy moja małżonka nie protestowała, gdy o 8:40 zacząłem szukać obcisłych gaci i bluzy z Łemko... Dlatego też nie nalegałem za bardzo aby szła ze mną Kreska, tym bardziej, że o 9:00 miała przyjechać ukochana kuzynka Karolina, aby zrobić jej szałową fryzurę :)

O 8:50 wyszedłem z domu. Niewyspany, z głową zawieszoną gdzieś między odhaczaniem checklisty a trwogą zadań, które jeszcze przed mną. Włączyłem endo i zacząłem truchtać na linię startu... NAGLE:

- "Ho ho ho" - zza pleców pojawił się Dominik.
- "Sam jesteś?" - zapytałem rozglądając się za Hanią
- "Hania pobiegła przodem, a ja musiałem cofnąć się bo..."
- "...zapomniałeś kodów" - dokończyłem zdanie
- "Tak... "

Ucieszyłem się, że będzie biegła Hania, bo to oznacza, że mam alibi na nie-bieganie-poza-granicą-komfortu :)

- Haha! Cieszysz się, że będziesz miał alibi na wolne bieganie? - zagaił cwaniaczek Dagiel

Jesteśmy jak stare dobre małżeństwo, czytamy sobie w myślach. Ale ostrzegam Cię Dagiel - jak zaczniesz grać na gitarze i śpiewać mi o wrzosowisku, to nie jadę z Tobą na żadne ultra i powiem Eli!



sobota, 10 grudnia 2016

Bieganie z Pokemon Go

- Słuchaj, mogę z Tobą biegać, ale jest jeden warunek... daj znać przed 16... to nie jest warunek.

Tymi słowami we wtorkowe południe przywitał mnie Michał na messengerze. Od kilku tygodni mamy swój męski plan wtorkowego wieczoru: odstawiam moje dzieciaki na basen przebrany już w obcisłe gacie i na godzinę urywam się z Michałem na bieg między Karczemkami a Jasieniem.

Nie zdążyłem zapytać co zatem ma być tym warunkiem, kiedy nasz picasso biegania dodał:

- Warunek jest, że nie będziesz zbierał tych pierd... pokemonów


poniedziałek, 5 grudnia 2016

Kącik biegowego melomana: Pink Floyd - Meddle


Stoisz na pustkowiu, w samym sercu wielkiej zamieci. Pomiędzy podmuchami wiatru wyłapujesz pojedyncze trącenie struny basu. Potem kolejne, i jeszcze raz. Potem cała kaskada, basu, klawiszy, perkusji i gitary. Czujesz się jakbyś opuścił bezpieczny kontener na stacji polarnej "Arctowski" na Antarktydzie. Nikt nie śpiewa. Bo to nie jest piosenka do śpiewania. To dźwięki, które wykręcają na lewą stronę Twoje poczucie bezpieczeństwa. I wtedy zmodulowany głos wypowiada jedno jedyne zdanie: One of these days, I'm going to cut you into little pieces...

sobota, 3 grudnia 2016

Parkrun Gdańsk-Południe #18 - Mewa Ochocka

Nie było wpisu z zeszłotygodniowego parkruna. Nie było bo ja sam bawiłem się w słonecznej Italii, a mój osiedlowy donosiciel faktów z parkruna powiedział po prostu - "wiało". Teoretycznie mogłem pójść na łatwiznę aby zachować ciągłość relacji pt "wiało", ale aż takim niewolnikiem w narzuconych przez siebie kajdanach nie jestem :)

Ale z dzisiejszego parkruna relacja będzie.

Mewa ochocka. 

Widzieliście tę grupkę osób wyglądających jak ekipa desantowa z Kamczatki uzbrojona w wielkie lufy? Przebiegając zatrzymałem się i zapytałem co to za zgromadzenie. Okazało się, że byliśmy świadkami wydarzenia dekady w świecie polskiej ornitologii!! Nad stawem Świętokrzyska 1 po raz pierwszy w historii zaobserwowano mewę ochocką!! To niezwykle rzadka mewa, która na co dzień mieszka nad Morzem Ochockim, czyli na Kamczatce, ewentualnie na Alasce. A Ci ludzie co stali nad stawem to ornitolodzy, którzy zjechali nad nasze bajorko z całej Polski (Opole, Wrocław, Kraków) po tym jak wczoraj wieczorem poszła fama, że widzianą taką mewę u nas. Jechali nocą po kilka godzin aby nad ranem zrobić to zdjęcie!!


To 452 gatunek ptaka zaobserwowany kiedykolwiek w całej historii Polski.