niedziela, 21 kwietnia 2019

"Sprawa dla explorera" - czyli o jelitach ultramaratończyna na National Geographic

Taka sytuacja, wracam sobie w Wielką Sobotę pod wieczór pierwszego dnia świątecznego ultramaratonu objazdowego po rodzinie, włączam TV, zasiadam na kanapie, odpala mi się ostatnio oglądany kanał, National Geographic a tam.... !!!! ... jacyś ultramaratończycy biegają!!


Włączyłem nagrywanie i dziś rano obejrzałem sobie co to był za program. A był to jakiś nowy cykl pod tytułem "Sprawa dla explorera" [edit: gdzie tam nowy, to sezon nr 3]


Dla jednych przebegnięcie 40 kilometrów to wielki wyczyn, dla niego to tylko rozgrzewka. Co takiego mają w sobie sportowcy czego brakuje zwykłym śmiertelnikom?  Jeśli ktoś zna odpowiedź to Kyle Pietari - jeden z najlepszych ultramaratończyków na świecie. Prawnik z Harvardu, ojciec trojga dzieci. 

"Ultramaratonami  zająłem się by dać odpocząć umysłowi. Dają mojemu ciało zdrowie i siłę. Dzięki nim nie rezygnuję gdy instynkt każe się poddać"


Kyle zwykle kończy ultramaratony w pierwszej szóstce. Tak było na Western States 100 zwanym  "superbowlem biegów wytrzymałościowych".  Tajemnicę sukcesu Kyle'a może wcale nie tkwić w mięśniach ani płucach. Według nowych, przełomowych badań może się kryć... w jelitach.

Dla ultramaratończyka jelita są jednymi z najważniejszych organów. Ludzie myślą, że ważniejsze są nogi lub mięśnie tułowia. Ale to jelita najbardziej wpływają na wyniki. W naszych jelitach istnieje ekosystem miliardów dobrych i złych bakterii. U ultramaratończyków dobre bakterie czyli probiotyki zmieniają węglowodany w czystą energię o wiele szybciej niż u przeciętnych ludzi.


"Bardziej skupiam się na tym jak jem niż jak szybko biegnę"

W dalszej części programu naukowcy skupili się na analizie tego co Kyle je i tego co można znaleźć i wyprodukować z jego kupy.... Dokładnie tak - co można wyprodukować :) 

Przede wszystkim Kyle je mnóstwo kiszonek. Kamera pokazuje jego posiłek, gdzie na stół wjeżdża ogromny słój kim-chi, czyli kiszonej kapusty pekińskiej. Tak naprawdę nie od dziś znamy wszyscy powiedzenie, że ultramaraton to nie są zawody w bieganiu, ale zawody w jedzeniu. I sumie to wszytko trzyma się ... kupy. Jeżeli jesz kiszonki, masz dobrą i szybką florę jelitową, potrafisz szybko trawić to możesz także biegać szybko i długo. 



Dalej, jak to w Ameryce, ktoś od razu chce z tego zrobić biznes i wejść z na rynek probiotyków z ekstraktem wyhodowanym na bazie bakterii z kupy ultramaratońskiego mistrza. 

Pozostaje tylko pytanie, również zawarte w tym dokumencie... Czy jedzenie kupy innego sportowca sprawi, że u każdego może stworzyć się taka sama flora bakteryjna? Tak samo jak jedzenie poszatkowanego penisa tygrysa uczyni Ciebie tygrysem w łóżku? 

A jeżeli tak, czy probiotyki będą nowym rodzajem dopingu?

*część cytatów oraz zdjęcia ekranu pochodzą z programu Sprawa dla explorera wyemitowanego na National Geographic

1 komentarz:

  1. Zasadniczo temat znam od dawna z książki "Biegiem przez Życie" Skarżyńskiego, ale do tej pory podchodziłem do tego z dużą rezerwą, ponieważ w książce znajdują się reklamy producenta probiotyków. Teraz znalazłem na stronie tegoż producenta próbkę z innej książki Skarżyńskiego dot. tego tematu: http://www.sanprobi.pl/news/sanprobi-active-sport/jurek-skarzynski-trening-biegowy-metoda-skarzynskiego

    A co do kiszonek, to właśnie planowałem wypróbować przepisy, zaczynając od marchwi. Jakbyś zamawiał jakieś weki, to możemy zrobić zakup grupowy :P

    OdpowiedzUsuń

Podobne wpisy