dwa tygodnie bez głowy |
Dwa tygodnie do maratonu. Dwa bez jednego dnia. Czas będzie leciał coraz szybciej. Nic już nie uda się wypracować, da się tylko zepsuć. Zależy mi na dobrym czasie w tym biegu, więc nie będę psuł...
Patrzę na moich kolegów, którzy robią przygotowania według planu i naprawdę ich podziwiam. Trzeba mieć w sobie charakter żołnierza. A może nawet być biegowym kujonem :) Ale to, że ja nie biegam według planu wcale nie znaczy, że nie zależy mi na świadectwie z paskiem. Ja po prostu nie uczę się z podręcznika i nie jadę rozdział za rozdziałem. Ale tak samo jak każdy, skoro biegnę i mam swoje cele - chcę je osiągnąć.
Za mną dwa tygodnie biegania pełnego fantazji. Co prawda kilka razy spojrzałem co radzą specjaliści aby robić w tygodniach 4 i 3 przed startem, jednak nie traktowałem tego dosłownie, a raczej informacyjnie. Wygrywała fantazja. I tak:
- Gdzieś przeczytałem, że biegając codziennie trzeba lekki trening przeplatać z cięższym. Jak to przeczytałem, to zauważyłem, że tak jakoś samo się robi. Jednego dnia cisnę, drugiego słucham sobie muzyki.
- Dwa dni po połówce wyszedł mi całkiem mocny trening. Taka soczysta dziesiątka w narastającym tempie od 4:50 do 4:20. Słuchałem płyty Facing Gravity niemieckiego neoproga - Chandelier. W obliczu grawitacji :)
- Kolejne dwa dni później zacząłem ścigać się z jakimś młodzianem na naszych bajorkach. W słuchawkach tłukłem Sabbathów i cały czas zdawało mi się, że ktoś mi biegnie na plecach. Przyspieszałem przez 12 km od 5:00 do 3:55. Oba ostatnie kilometry pociągnąłem poniżej 4 min/km, ale okazało się... że ścigam się z cieniem. Wszyscy biegacze nad bajorkiem zlali mi się w jednego mega-biegacza, który chciał mnie wyprzedzić, choć za plecami nikogo nie było.
- W sobotę zrobiłem życiówkę na parkrunie. 19:01. Gdybym tylko dobrze obliczył czas i przede wszystkim - gdybym wstał rano z takim zamiarem, że będzie tak blisko 18 z przodu to trochę bym jeszcze wycisnął.
- W niedzielę zrobiłem planowe długie wybieganie. 30 km w tempie poniżej 5:00 min/km. Przesłuchałem połowę płyt new-romantic jakie przyszły mi do głowy.
- We wtorek poniósł mnie Led Zeppelin. Wybiegając na trening nie miałem takiego zamiaru, a wyszło mi 6 kilometrowych interwałów w tempie ~4:00 z przerwą na kilometrowy trucht po ~4:50. Schody do nieba. Miałem w sobie taki power, że normalnie gdybym zobaczył Baranowskiego przed sobą to bym go wyprzedził (tak mi się wtedy wydawało :))
- W środę zaczął się chaos. Spotkałem Kubę Klajnę na spacerze z psem i odechciało mi się biegać. Przespacerowałem kilometr, pogadałem i poszedłem na zakupy do Biedronki.
- W czwartek za to totalna bomba. 11 km w niecałe 47 minut. Narastające tempo od 4:30 do 4:05.
- Za to weekend to apogeum chaosu. Z piątku na sobotę wzięła mnie jakaś fantazja na 20 km między 1:30 a 3:30 w nocy. Prowadziła mnie gwiazda, spotkałem rowerzystów na Mevo i człowieka z psem. No i słuchałem Marillion z Hogarthem.
- Parkrun w sobotę? Zamiast ataku na 19 minut - konwersacyjnie 5 minut wolniej. Na zaliczenie.
- No i niedziela. Sam nie widziałem czy chce mi się biegać czy nie. Czy już zacząć odpoczywać czy jeszcze się zmęczyć. Do działania natchnął mnie Adam Baranowski. Wygrał 50-tkę w Kolbudach i pobiegłem mu osobiście pogratulować. 21 km w dwie strony :)
Przez ostatnie 2 tygodnie wybiegałem 76 i 88 km. Bawiłem się każdym kilometrem, biegałem kiedy chciałem i ile chciałem. Kilka razy się solidnie zmęczyłem, były i interwały i BNP i długie wybieganie i życiówka na 5 km. Połowa treningów to spokojne tempo z muzyką i bez żadnych historii.
* * *
Dwa tygodnie przede mną to już czysta matematyka. Wskakuję na szyny niczym Trans Europa Express z płyty Kraftwerk. Przeczytam pewnie za chwilę kilka porad jak spędzić ostatnie dwa tygodnie przed maratonem, jak zrobić dobry tapering, jak się wyostrzyć, a nie zamulić. Z kilku planów treningowych złożę swój, którego będę się trzymał...
Tak. Zaczynam się już lekko stresować. To chyba dobrze. Zaczynam z balonikami na 3:15.
Trzymam kciuki. Powodzenia !!!!!
OdpowiedzUsuńJa też startuję z tymi balonikami. Po Twoich wpisach widzę, że to chyba błąd, bo Twoje treningi wyglądają lepiej od moich... No, ale warto powalczyć ;)
OdpowiedzUsuńTeż biegnę z tymi balonikami. Chociaż jak patrzę na Twoje treningi to nie wiem czy nie porywam się z motyką na słońce... No, ale trzeba powalczyć ;)
OdpowiedzUsuń