Za moich czasów na rower o cienkich kółkach i zakręconej w dół kierownicy mówiło się "kolarzówka". Była wymarzonym prezentem na komunię. W moim przypadku skończyło się na marzeniach. Na komunię dostałem lego policję, a jakiś czas potem rower Jubilat.
Stasiu na kolarzówkę mówi szosa. To ewidentnie pokazuje, że NIE urodził się w latach 70-tych, tylko później. I na pewno nie miał obowiązkowego rosyjskiego od piątej klasy.
Od kiedy Stasiu kupił szosę stał się innym człowiekiem. Podobno jeździ szosą tylko dlatego aby lepiej biegać, ale ja w to nie wierzę. Kilka dni temu rozmawiamy sobie spokojnie o Łemko 150, na którą jesteśmy zapisani jesienią i którą strasznie przeżywamy. Rozmowa meandruje zakolami przed-łemkowskiej logistyki. Kiedy najlepiej jest pojechać? Czy w czwartek i wyspać się na miejscu? Czy spać do oporu w piątek w Gdańsku i pojechać na ostatnią chwilę? Czy może zrobić sobie przystanek w Krakowie i zabawić się z człowiekiem-imprezą by pojechać na Łemko w dobrych humorach i bez strachu w oczach? Rozmawiamy sobie w pełni zaangażowani aż tu NAGLE:
- "Muszę wyczyścić drogę z dziur" - rzecze Stasiu.
Czy Stasiu jest stracony? Czy jest w stanie myśleć jeszcze o czymś innym niż szosa?
Dziś zabrał nas (mnie i Dominika) na 10 km po okolicznych pagórkach. Dominik biegł pierwszy, sandały+białe skarpetki. Strząsał rosę z traw. Stasiu zamienił na chwilę spd na traile i przeciągnął nas przez błoto. Ja podchodząc złapałem się ślimaka i wytarłem rękę w koszulkę. Nie wyglądało to wiarygodnie :) A Michał? Michał był na imieninach u teściowej.
Stasiu robi czwórki na Łemko. Zrozumiecie na mecie dlaczego :)
OdpowiedzUsuńAle na Łemko nie wolno jechać na rowerze :-P
UsuńJa będę tylko cisnął w tempie rowerowym :)
UsuńNo będziesz w Komańczy przed świtem! Tym pierwszym :D
Usuńnie zrozumiejo.
OdpowiedzUsuń