Uwielbiam kotlety warzywne. Wiem, że są osoby, które nie są w stanie przełknąć różnego rodzaju kotletów na bazie strączków, a kiedy już im się to uda to czekają na brawa :) Jednak wbrew fali wegepoprawności politycznej wcale nie są one łatwe i na pewno nie są szybkie do przygotowania. Przede wszystkim wymagają zaplanowania przynajmniej jeden dzień wcześniej. Ja nie jestem typem osoby, która robi raz na tydzień zakupy w markecie i dokładnie planuje tygodniowe posiłki. Może stąd mój problem z ciągłą walką z wagą?
Wracając do kotletów z ciecierzycy. Zdecydowanie najtrudniejszym elementem w ich przygotowaniu jest namoczenie ciecierzycy DZIEŃ WCZEŚNIEJ! Ile to już razy zdarzało mi się, że po pracy marzyłem sobie: "ależ bym zjadł jakieś kotleciki warzywne" aby po chwili się zreflektować ze smutkiem "ech... nie namoczyłem wczoraj cieciorki".
Wczoraj w tym najtrudniejszym elemencie wyręczyła mnie małżonka informując przed snem "wiesz Tomek... namoczyłam Ci na jutro pół torebki cieciorki".
Nastał dzień kolejny i wziąłem w swoje ręce co następuje:
- pół dzbanka namoczonej cieciorki (nie gotowanej!!)
- cebulę
- czosnek
- pietruszkę
- kmin rzymski
- ziarna kolendry
- pieprz
- sół
- łyżkę mąki
Niektórzy dają jeszcze paprykę chilli, ale ja z racji, że moje kotlety jedzą też dzieci nie robię ich w wersji hot. Przyprawy mielę, cebulę, czosnek i pietruszkę tnę drobno, Wszystko to razem z ciecierzycą miksuję w garnku i uzyskuję taką oto masę:
Formuję kulko-placki i smażę na patelni po kilka minut z każdej strony do uzyskania złotego koloru. Do smażenia dodaję 2-3 łyżki oleju, jednak trzeba z nim uważać aby nie dać za dużo. Kotlety lubią spijać olej z patelni, dlatego trzeba z nim uważać.
Efekt mojej pracy wygląda pysznie i tak smakuje. Jednak i tak najlepsze z wszystkich jakie w życiu jadłem robi... Ela, małżonka Dominika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz