piątek, 29 maja 2015

Endo is back!!! ...but for how long?


Jem sobie dziś spokojnie obiad... a tu nagle dostaje na komórce powiadomienie, że na endomondo wróciły playlisty!! Normalnie kotlet sojowy stanął mi w przełyku! W pierwszej chwili pomyślałem, że ktoś poszedł po rozum do głowy i po prostu wsłuchał się w tsunami hejtu jakie padło na endo i pokornie naprawia to co zepsuł.

Niestety aż tak dobrze nie jest. Nad wszystkim wisi złowrogie słowo "TEMPORARILY", które oznacza nie mniej nie więcej, jak to, że gdy tylko pokonają największe fuckupy, to ponownie pojawi się najnowsza wersja bez możliwości wyboru.

czwartek, 28 maja 2015

Grand Trail des Lacs et Châteaux


Czas płynie. Bieg, który miał być za pół roku jest za półtora dnia. Wystarczy podskoczyć, a kula ziemska sama będzie kręcić się pod naszymi nogami, a my będziemy starsi i starsi... Pamiętacie jak Gabrysia i Krzysiek - czyli szefostwo najlepszego biegu górskiego w PL - Łemkowyna Ultra Trail nagrodzili mnie wycieczką w Ardeny? Po prostu opisałem swoje wspomnienia z ŁUT70. W nagrodę dostałem wyżywienie, nocleg i pakiet na ultratrail.be. A za dwa dni będę na mecie 6° Grand Trail des Lacs et Châteaux - czyli biegu wśród zamków i jezior, poprzez belgijskie Ardeny.

niedziela, 24 maja 2015

Kącik biegowego melomana: The Afghan Whigs - Gentleman


Czasami bywa tak, że jeden przeczytany lub nieprzeczytany artykuł muzyczny jest jak mikroeksplozja na meteorycie. Niby nic ona nie znaczy, ale w perspektywie lat zmienia jego trajektorię o setki tysięcy kilometrów. W latach 90-tych słuchałem audycji Tomka Beksińskiego i od deski do deski czytałem Tylko Rock. Wielokrotnie. Niemalże na pamięć. Miałem swoich ulubionych recenzentów i wiedziałem, że nawet jak zespół był nie z mojej bajki, ale recenzował go np. Grzesiek Kszczotek to warto się przyjrzeć muzyce mimo wszystko.

Nie wiem kto recenzował płyty The Afghan Whigs. Nie pamietam. Ale recenzja była na pewno w tonie odległym od moich upodobań. Generalnie nie trawiłem wtedy muzyki z wytworni Sub Pop i całej około-Nirvanowej otoczki. Pewnie z tego powodu musiało minąć ponad 20 lat aby droga moja i grupy The Afghan Whigs się po raz pierwszy w życiu zeszła.

Bursztynowa Góra vol 3



Jeżeli pamięć mnie nie myli to był nasz pierwszy wspólny bieg od czasu Niepokornego Mnicha. Radość na mostku nad obwodnicą, gdzie spotkaliśmy czekającego na nas Michała widać na powyższych zdjęciach. Ten mostek nad obwodnicą przy ścieżce do Otomina powoli robi się dla nas tak samo kultowym miejscem jak Błyskawica - pod którą obowiązkowo trzeba strzelić fotkę w trakcie biegu Tricity Ultra. To dzięki zdjęciom z mostka widać, że Dominikowi lepiej w tygodniowym zaroście, dlatego poprosiliśmy go aby golenie przeniósł z soboty na niedzielny wieczór. Dzięki! :)

sobota, 23 maja 2015

Aaaaaaa! Redesign Endomondo!!!


Od kiedy w lutym tego roku duński startup Endomondo został przejęty przez amerykańskiego producenta odzieży sportowej Under Armour zaczęło się w tym serwisie dziać dziwnie... Na początku podczas jednej z automatycznych aktualizacji okazało się, że aplikacja mobilna nie eksportuje na web moich playlist. Może dla wielu to bardzo mało istotny feature ale ja lubię wracać do dawnych treningów przypominając sobie jakich płyt podczas jakich biegów słuchałem.

Napisałem wtedy do supportu maila z informacją o bugu w nowej dystrybucji apki na androida. Odpisali mi, że to nie bug, ale w nowej linii rozwoju nie ma miejsca na zajmowanie się takimi pierdółkami jak playlisty i nie mają zaplanowanej naprawy tego tematu. Trudno. Zrobiłem downgrade endomondo do ostatniej wersji z poprawnym uploadem playlist czyli 10.6.3 i wyłączyłem autoupdate. Żyłem jak dawniej i było fajnie.

wtorek, 19 maja 2015

Puchar dla Michała

Czasem szukamy motywacji do biegania bardzo daleko. Poza motywacjami oczywistymi typu: chcę zrzucić wagę, chcę w zdrowiu dożyć długich lat, chcę osiągać coraz lepsze czasy, chcę robić to co lubię... przewijają się motywacje ukierunkowane na ikonę typu: chcę być jak Scott Jurek czy chcę być jak Rich Roll.

W Richu Rollu fajne jest to, że swoją przemianę rozpoczął po 30-tce. Dean Karnazes miał w swojej karierze 15 letnią przerwę, także po 30-tce rozpoczynał ją praktycznie od nowa. W książce "Szczęśliwi biegają ultra" takich przykładów jest jeszcze więcej. To daje nam szansę marzyć, że nic nie jest stracone, że będąc grubo po 30-tce wciąż można bawić się coraz lepszym bieganiem, a przy pewnym poświęceniu bić rekordy na przekór kalendarzowi.

poniedziałek, 18 maja 2015

"Szczęśliwi Biegają Ultra" - recenzja

Nie śledziłem zapowiedzi tej książki. Nie zapisałem się w przedsprzedaży. Nie miałem nawet wielkiej ochoty jej kupować, bo patrząc na okładkę i czytając krótkie opisy na stronie wydawnictwa wydawała się po prostu emocjonalnym zapisem dwojga ludzi, którzy biegają po górach. Ot takie spojrzenie na ultra oczami innych. Coś jednak pchnęło mnie do jej zakupu w dniu premiery i już dzień później odebrałem przesyłkę w paczkomacie.

Myliłem się jednak baaardzo. A z każdą kolejną kartką oczy otwierały mi się z coraz większym niedowierzaniem, że na naszym polskim podwórku powstała książka tak GENIALNA, zaskakująca, napisana świetnym językiem i przede wszystkim szczegółowo opisująca tyle aspektów biegów górskich. Jestem oszołomiony taką mnogością wartościowych dygresji ciągnących się meandrami kolejnych stron.

To nie jest - jak można domniemywać ze streszczenia - historia dwojga ludzi, którzy postawili pasję ponad dom i kredyt by biegać 100 km w ciągu jednego dnia. To jest coś znacznie więcej. Magda i Krzysztof nie poszli na łatwiznę i pisząc tę książkę nie skorzystali z kuszącego i łatwego wyjścia na pierwszy plan i pisania wyłącznie o sobie. Choć ich historia jest tak barwna i tak ciekawa, że z pewnością i taka książka mogłaby też powstać. Jednak ich losy stały się wyłącznie klamrą do pokazania nam czegoś znacznie więcej. We wszystkich znanych mi książkach o bieganiu praktycznie tylko Christopher McDougall w Urodzonych Biegaczach potrafił usunąć się na dalszy plan i opisać historię poszukiwań Caballo Blanco będącą jednocześnie bardzo szeroką opowieścią o świecie ultra i jego bohaterach. Magda i Krzysztof zrobili to samo. I zrobili to także w wymiarze międzynarodowym.

sobota, 16 maja 2015

Test słuchawek - Pioneer SE-MJ512


Na tę recenzję chyba z największą niecierpliwością czeka Ania, bo co rusz mnie podpytuje czy już, i jak brzmią itd... Szczególnie jest zainteresowana, bo sama biega w podobnych Pioneerach, tylko model wyższych - MJ522. Tradycyjnie jednak, nie będę w niczym ściemniał, nie przepiszę też bezmyślnie danych producenta z pudełka i nie pochwalę "pozłacanego jacka" tylko napiszę dokładnie jak odbieram ten sprzęt. Jak się w nim biega i jak brzmi.

czwartek, 14 maja 2015

Kącik biegowego melomana: Aragon - Don't Bring The Rain


Czasami są takie dni, kiedy to właśnie muzyka dosłownie wyciąga mnie na trening. Mija minuta za minutą i wiedząc, że i tak pójdziesz biegać, mimo to szukasz tego cyngla, który odpali nagłą i totalną chęć wybiegnięcia tu i teraz. Dziś takim cynglem był album Don't Bring The Rain australijskiej grupy Aragon. Nie słuchałem tej płyty wieki. Nie wiem jakie neurony zadziałały, ale nagle z czeluści poszukiwań motywacji usłyszałem w głowie kilka nut z tej płyty. I dalej poszło już jak z kebabem po imprezie o 2 nocy. Jak pójdzie iskra to nie ma opcji aby nie ustawić się w kolejce pod budką.

poniedziałek, 11 maja 2015

Smoothie maker


W ramach biegowych gadżetów w ostatnich dniach kupiłem sobie... najpierw gigantyczne słuchawki nauszne  tajwańskiej firmy Superlux (na forach polecane bardziej niż Sennheiser HD201) a dzisiaj... smoothie maker z Lidla. Jest gazetce. Kosztuje 88 pln i po prostu był w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. A może to ja byłem w odpowiednim miejscu... Meandrami reklamy rządzi statystyka. W każdym razie kupiłem go w afekcie.

Jak podsumowała ten zakup moja małżonka: "Wow, chyba pierwszy raz w życiu kupiłeś gadżet AGD bez siedzenia tygodnia w internecie."

niedziela, 10 maja 2015

Witunia #268



Wczoraj napisałem na FB chwilę po zakończeniu #268 Maratonu z Rysiem w Wituni, że to moje pierwsze zawody od 25 lat, które wygrałem. Oczywiście z dużym przymrużeniem oka :) 366 maratonów w 366 dni to projekt, który ma dużo więcej z towarzyskiego biegania niż bicia rekordów szybkości i ściganiu się na pojedynczych dystansach. Cel jest tutaj tylko i wyłącznie jeden: Rysiu bije rekord Guinnessa. Biega maraton każdego dnia począwszy od 15 sierpnia 2014. Zostało już mniej niż 100 maratonów. Podobno z górki. "Ludzie mówią, że z górki, tylko tego zbiegu jakoś nie widać" - podsumowuje sam Rysiu.

piątek, 8 maja 2015

Test słuchawek do biegania: Pioneer SE-MJ711


Dokładnie tydzień temu dostałem przesyłkę od Pioneera z prośbą o przetestowanie trzech par słuchawek. Dwie z nich to lekkie słuchawki nauszne oraz zestaw Lenco: słuchawki bluetooth + sportwatch. Biegam w nich za zmianę codziennie. Na pierwszy ogień wziąłem model Pioneer SE-MJ711.

Zacznijmy od tego, że doskonale pamiętam czasy, kiedy mieć w domu wieżę Pioneera to było coś. Poszczególne jej elementy, opatrzone jeszcze starym logo były otaczane takim samym kultem jak inne Pewexowskie sprzęty firmy Sony czy Technics. Co prawda moja pierwsza wieża była marki Sanyo, a dokupiony osobno odtwarzacz CD - Sony, ale sąsiad miał komplet Pioneera i pamiętam zazdrość i szacunek kiedy przychodziłem do niego posłuchać Dire Straits i Pink Floyd :) No ale minęło 25 lat. Pioneer ma od dawna nowe logo, a z pozycji sprzętu audiofilskiego przesunął się na szerzej rozumianą elektronikę audio&video.

czwartek, 7 maja 2015

Kącik biegowego melomana: Peter Hammill - Fool's Mate [1971]


Jeżeli kiedykolwiek, ktokolwiek zadałby mi pytanie: jaki jest twój ulubiony zespół/muzyk? - odpowiedź była by prosta: Peter Hammill. O momentu kiedy na przełomie lat 80/90 usłyszałem w jednej z audycji Tomka Beksińskiego godzinę z muzyką Hammilla jestem fanem, wyznawcą i apostołem wszystkiego czego swoją ręką dotknął Peter Hammill. 

Nie chcę się bawić w Wikipedię i opisywać historii Petera Hammilla i grupy Van Der Graaf Generator. Z drugiej strony mamy Spotify czy Youtube i każdy może sam posłuchać także muzyki. Streszczę to dosłownie w kilku słowach: rock progresywny, najgenialniejszy wokalista wszechczasów, poeta rocka z kilkudziesięcioma płytami w dorobku. 

O swoim emocjonalnym spojrzeniu na tę muzykę pisałem już przy okazji recenzji płyty World Record

Rok temu zrobiłem przebieżkę z wszystkimi płytami The Beatles, jedna po drugiej. Przyznam, że było to trochę monotonne i z wielką ulgą skończyłem ten maraton przy Let It Be. Nie chcę powtórzyć tego błędu i narzucić sobie tak restrykcyjnych warunków tym razem. Nie będę słuchał wyłącznie Hammilla, ale po prostu od czasu do czasu wrzucę płytę Mistrza do playera i napisze o niej parę zdań. Mam świadomość, że to będzie to jeden z najmniej poczytnych cykli na moim blogu, ale trudno. To mój prywatny hołd dla Petera Hammilla i jego muzyki. Musze to spisać póki jeszcze pamiętam, a za kilka lat będę mógł wrócić do tych wpisów z przyjemnością.

środa, 6 maja 2015

Bieganie postarza?


Aplikacja Microsoftu, która odczytuje płeć i wiek osoby ze zdjęcia robi furorę w sieci w ostatnich dniach. Na powyższym zdjęciu ekipa na starcie Niepokornego Micha jest starsza o jakieś... 50 lat niż w rzeczywistości. Czy ktoś powiedział, że bieganie odmładza? Hmmm...

sobota, 2 maja 2015

Test słuchawek do biegania - Sennheiser HD 239


Zacznijmy od wyjaśnienia pewnej nieścisłości, która pojawia się chyba na zasadzie copy-paste w polskim internecie. Słuchawki Sennheiser HD 239 to nie są słuchawki zamknięte. Są to słuchawki otwarte (open-air). Oznacza to, że nie odcinają słuchacza od dźwięków z zewnątrz, nie przylegają szczelnie do ucha/głowy, ale także dzięki temu, przynajmniej teoretycznie - możemy w nich bez uczucia zmęczenia słuchać muzyki dłużej.

Nie są to też słuchawki dedykowane do biegania, aczkolwiek nigdy nie patrzę na to, co producent sugeruje, ale na to jak się sprawują w trakcie treningów. Gdybym chciał zawęzić swoje poszukiwania idealnych słuchawek do tych z tzw. półki sportowej - miałbym o wiele większy kłopot ze znalezieniem świetnego dźwięku. Producenci słuchawek sportowych stawiają głównie na ergonomię (często w wątpliwym wykonaniu) a w temacie brzmienia wyznają zasadę, że wymagania dźwiękowe sportowca są na poziomie neandertalczyka. No bo czy ktoś widział człowieka w dresie w operze? :D

piątek, 1 maja 2015

Kącik biegowego melomana: Red Hot Chili Peppers - Blood Sugar Sex Magik


Ani ćwierć wieku temu, kiedy ukazała się ta płyta, ani nigdy potem nie byłem fanem RHCP. Dużo muzyki z pierwszej połowy lat 90-tych po prostu umknęło mi wtedy, kiedy powinienem jej słuchać. W czasach licealnych skupiałem się przede wszystkim na budowaniu fundamentów muzycznych: The Doors, Janis Joplin, Jimi Hendrix oraz baaardzo dużo rocka progresywnego, głównie z wysp Brytyjskich: Pink Floyd, Genesis, King Crimson, Jethro Tull, Camel, Van Der Graaf Generator i mnóstwo mnóstwo innej muzyki z lat 70-tych. Kompletnie ominęła mnie grunge'owa histeria. Nirvana, Pearl Jam, Soundgarden... zupełnie nie rozumiałem tej muzyki. Nie słuchałem jej. Do tej pory muzyka "mojego pokolenia" jest mi w pewnym sensie obca. Ale od tej reguły jest kilka wyjątków. Jednym z nich jest płyta Blood Sugar Sex Magik - Red Hot Chili Peppers.