wtorek, 6 sierpnia 2019

Audyt nawyków


Tak jak cały poprzedni rok (2018) bawiłem się w składanie puzzli, aby zejść z wagi 123 --> 81 czyli osiągnąć tę okrągłą maratońską liczbę 42 kg, tym razem jest przede mną trochę inny obrazek do ułożenia. Tak jak się pochwaliłem kilka wpisów temu - szykuję się na atak na łamanie 3h w Poznaniu tej jesieni.

Jestem po 8 dniach konkretnych, linowych przygotowań. Główną osią jest oczywiście trening, a dokładnie plan treningowy. Nie mam go ułożonego pod siebie - korzystam z Książkiewicza, który się po prostu jako pierwszy wyszukuje w googlach. Przejrzałem też inne, ale ten Książkiewicz mi pasuje chyba najbardziej.

Jednak sam trening to nie wszystko. Przygotowania to proces całościowy, składający się w wielu różnych elementów, gdzie każdy z nich potrafi dodać sekundę albo dwie na kilometr. Analogie pomiędzy puzzlami z roku 2018 a aktualnymi są wręcz narzucające się. Znów zwracam uwagę na te same rzeczy. Część z nich stała się już głęboko zakorzenionymi nawykami, ale niektóre wymagają zaraportowania z listą do poprawki.


Audyt nawyków


  • Jedzenie
Tak naprawdę do 81 kg zszedłem tylko na chwilę. Na dłużej zatrzymałem się gdzieś w okolicach 82-84 kg. Odpuściłem zbijanie wagi na siłę i przez pół roku cieszyłem się tym stanem plateau. Chciałbym jednak na starcie w Poznaniu stanąć z 7-ką z przodu. To mój talizman. Gdzieś wewnętrznie uwierzyłem, że 7 z przodu przyniesie mi szczęście.

Wiem co robić. Audyt tego co jem wypadł raczej poprawnie. Nie dopadł mnie efekt jojo. Urlopowe skoki jestem w stanie naturalnie korygować w ciągu tygodnia. Muszę jednak znaleźć tę cienką linię między bezpiecznym minimalnym zredukowaniem ilości przy lekko mocniejszym treningu. Każdy posiłek musi być zorientowany na jakość, żadnych pustych kalorii. No i jeszcze jedno: sierpień miesiącem trzeźwości :) A może i wrzesień i jeszcze pół października. W tym temacie robię większą poprawkę, bo jak przyszły ciepłe dni, to za bardzo poluzowałem.

  • Trening
Tak jak wspomniałem, robię 12 tygodni według Książkiewicza. To nie jest skok na głęboką wodę. W całym planie są może tylko 2 treningi, które wywołują lekką gęsią skórkę. Reszta jest spokojnie do zrobienia. Zmiany względem mojego codziennego biegania są niewielkie... ale są. Polegają na tym, że objętość rośnie o jakieś 10-15% a treningi jakościowe są obligatoryjne. To znaczy, że ich sobie nie odpuszczę ani nie zastąpię czymś lżejszym jeżeli naszłaby mnie taka ochota. 
Wracając do audytu. Nie wypadłem z odpowiedniej trajektorii treningowej. A plan na łamanie 3h jest tylko delikatnym zintensyfikowaniem tego co i tak robię.  

  • Motywacja
Audyt mojej motywacji wypadł bardzo dobrze :) Wiem, że Dominik się bał o to, że osiągnięcie pewnego celu sprawia, że człowiek odpuszcza. Mnie jednak dalej nakręca ten "gniew", o którym kiedyś pisałem. Nakręca mnie też wirtualna rywalizacja z realnymi osobami. Nic się nie zmieniło :)
* * *

Z tych trzech bazowych elementów można złożyć całkiem wyraźny obrazek. Na starcie w Poznaniu będę składową tego jak się odżywiałem, jak trenowałem i jaką mam wolę walki. Ale jest też sporo tych mniejszych elementów, które również powoli układam w głowie i zaczynam się o nie troszczyć. Jeżeli walka będzie na granicy, to właśnie ta drobnica będzie miała znaczenie: lekkie buty startowe, najlżejszy możliwy wygodny strój, jedzenie tuż przed, żele na trasie przyjęte w odpowiednim momencie, sen w ostatnich dniach, infekcje czy choroby, mikrokontuzje, wyczyszczenie głowy z jakiegokolwiek innego stresu poza tym startowym, czy chociażby nocleg w odpowiednim miejscu... 

Wiem, że mógłbym się też przygotować po cichu, nie pompować tego balona, zrobić to i napisać po biegu pean na cześć samego siebie. Oczywiście pod warunkiem, gdyby się udało. Jednak wtedy bardzo szybko zapomniałbym o wszystkich wątpliwościach, które miałem, nie pozostałby po nich żaden ślad.

PS. Taki screen wczoraj dostałem od lidera wśród fanów :) Panta rei...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy