Majka po wczorajszym etapie Tour de Pologne, gdzie zajął 5-te miejsce powiedział, że tak naprawdę jest przygotowany na 80% i trochę się męczył, ale na tyle przepalił nogi, że dziś będzie łatwiej i powalczy o zwycięstwo zarówno etapowe jak i w całym wyścigu.
Zanim wrócę z analogią do swojego samopoczucia podsumuję ostatnie dni mojego planu. Jeszcze przedwczoraj marudziłem o ogromnym nakładającym się zmęczeniu, że kaskady treningów już po kilku dniach zaczęły mnie męczyć, a wczoraj w planie było 16 km, z czego 10 km biegu ciągłego w tempie ~4:15 min/km. W każdych innych okolicznościach byłby to dla mnie po prostu trochę mocniejszy trening, jakich wiele. Ale wczoraj, na tej kaskadzie zmęczenia zwyczajnie trochę się ... go bałem. Dodatkowo Antoni w dyskusji pod postem na FB zasiał we mnie kolejne ziarenka niepewności...
No i wyszedłem wczoraj na ten trening. Zaraz po tym jak skończył się etap Tour de Pologne. Dzieciaki oddałem pod opiekę Kamilowi i ... zerwała się ulewa. Nawet się ucieszyłem, po pierwsze, że będzie luźniej dookoła zbiornika, a po drugie, że będę miał chłodzenie od samego początku.
Pierwsze 4 kilometry rozgrzewka w pierwszym zakresie. Zawsze to biegam na czuja, jak noga niesie, na spokojnym oddechu, bez gazowania, ale i bez hamowania. Średnia 4:44... hmmm całkiem normalnie. Nie ma żadnego cierpienia. Zacząłem przyspieszać. Również na czuja. Przestałem zerkać na zegarek, chciałem jedynie dotrzeć do granicy dobrego samopoczucia i rozpocząć delikatnie jej przekraczanie. No i wszystko co dobre w bieganiu wróciło: flow, psia radość, chęć przyspieszania...
Kilometry stukały od 4:19, po chwili 4:12 a ostatni z tej szybszej dziesiątki w 3:52. Tuż przed nim na głos wypowiedziałem cytat z komentarza Antoniego. Pytanie zadane samemu sobie. "Jak bardzo tego chcesz?". No i nogi same zakręciły kilkanaście sekund szybciej.
A co ma do tego Majka?
Ma tyle, że dziś od rana roznosi mnie energia. W planie mam wolne, ale mógłbym dziś pobiec tak jak mówi o tym Majka - na maxa. Tak się czuję. Przepaliłem wczoraj nogi. Koło zatoczyło pełny krąg. Tak naprawdę plan treningowy nie działa od poniedziałku do niedzieli, ale od soboty do czwartku. Właśnie te 6 treningów dzień po dniu, ta wspomniana kaskada jest przemyślanym (?) systemem bodźców, które pobudzają organizm. A dziś wolne. Ten najważniejszy dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz