niedziela, 2 czerwca 2019

On CloudRush - test pierwszego wrażenia


Wiele razy powtarzałem, że jakiekolwiek pisanie o butach, w których nie przebiegło się 1000 km nie ma sensu, bo poza pierwszym wrażeniem zazwyczaj jest całe spektrum tych kolejnych, które lubią zmieniać się w trakcie dłuższego użytkowania.

Ale tym razem sytuacja jest trochę inna. Dostałem buty za free na kilka dni do testów. Tak naprawdę sam je sobie wybrałem i poprosiłem. Nie mam z tego powodu żadnych profitów, przez co nawet przez jednego z moich dobrych znajomych zostałem nazwany frajerem, a firma On Running maestrem od marketingu :)

Ja to traktuję trochę inaczej. Biegam sobie kilka dni w butach, nie płacę za to, mi nikt nie płaci, ale też nie mamy wobec siebie żadnych zobowiązań i oczekiwań. Możemy natomiast się lepiej poznać, wyjść kilka razy na randkę i sprawdzić czy iskrzy. A jak nie iskrzy to wprost o tym napisać.


Buty, które wybrałem do kilkudniowego wypożyczenia z 3athlete.pl po czwartkowym treningu są trochę jak relikwia. W tym samym egzemplarzu biegał Poranny Biegacz. To żwirem spod tych butów dostałem w twarz chcąc dotrzymać kroku Antoniemu :)

A było to tak: cały trening zrobiłem w czerwonych On CloudFlow. Biegło się poprawnie. Trochę przeszkadzała mi świadomość ceny tych butów, bo te modele kosztują w cenniku 600-700 zł. Bardzo dużo. Nigdy nie miałem tak drogich butów na nogach i podświadomie oczekiwałem od nich więcej. Tylko nie bardzo wiedziałem więcej czego? 

Po treningu, kiedy wszyscy włożyliśmy buty do pudełek zakręciłem się chwilę dookoła pudełka Antoniego i wciągnąłem jego białe On CloudRush na swoje stopy. I pobiegłem... Tylko kilkaset metrów, po chodniku. Ale poczułem to coś... Pozostając w klimacie porównań do spotkań z dziewczynami w dawnych czasach, to był ten rodzaj iskry, który sprawił, że ze wszystkich butów na półce właśnie do tego egzemplarza miałem ochotę podejść i się przedstawić:

- Hej jestem Tomek...

I zaraz potem spojrzałem na Antoniego, czy nie ma nic na przeciw, bo jakby nie było, to on był pierwszy... Antoni pozwolił.



* * *
 CLOUDRUSH
  • bardzo lekkie buty treningowo-startowe na dystansie do 42km
  • komfortowa, dopasowująca się do stopy skarpeta wewnętrzna
  • profil biegacza: do 80kg, rywalizujący o kolejne rekordy życiowe
  • wstawka speedboard zapewnia płynne przejście do fazy wybicia
  • sprężyste chmurki w podeszwie dają efekt większej dynamiki dla wyższych prędkości
  • drop: 5 mm
  • waga: W 189 g – M 220 g

Tak pisze o nich producent.



Nie są to te najbardziej ekstremalne startówki w ofercie. Takimi są Cloudflash. Cloudrush to model tuż następny. Mimo to nigdy wcześniej w życiu nie miałem na stopach butów dedykowanych do startów. I szczerze mówiąc uważałem takie szufladkowanie za nic innego niż trick marketingowy. Przecież lepiej dla producentów jeżeli potrzebujemy inne buty na 5 km, a inne na 42. Inne na teren, inne na asfalt. Inne na trening, inne na zawody...



Biegałem w nich dwa razy po 5 km. Opowiem więc tylko o moim pierwszym wrażeniu:

  1. Cloudrush'e wyglądają trochę jak buty na rower. Teoretycznie design jest najmniej ważny, ale w mózgu tworzy się pewna sprzeczność, którą trzeba złamać :)
  2. Przez całą podeszwę idą tzw. "chmurki" odpowiedzialne za poziom amortyzacji. Rozwiązanie wydawało mi się czysto marketingowe, bo przecież trzeba mieć coś swojego na rynku. New Balance ma swój foam, Adidas - boost, Mizuno - wave, Asics - gel. On Running ma cloud. 
  3. Ale po założeniu ich na stopę odczułem, że cała ta niewielka amortyzacja jest perfekcyjnie rozłożona, dokładnie tam, gdzie powinna być. Antoni powiedział, że Altry Escalante są świetnie amortyzowane i przy bieganiu ze śródstopia ta amortyzacja na przedzie buta jest większa niż u konkurencji, ale ... ja poczułem właśnie coś w tym stylu w Cloudrushach. Amortyzacja na przodzie pozwala po prostu biegać a nie myśleć.
  4. But, który testowałem jest o rozmiar mniejszy niż zwykłem używać. Nie znaczy, że był za mały, po prostu biegam w 47 a do garnituru wystarczy 46. Tym razem biegałem w 46. Raczej nie odważyłbym się zrobić w tym rozmiarze całego maratonu, ale nie był to problem polecieć 5 km. W związku z tym bardzo dokładnie trzymał się mojej stopy. Biorąc pod uwagę moje ostatnie niemal roczne doświadczenia z butami o miękkim i elastycznym zapiętku, a podeszwie, którą dowolnie można wyginać (czyli New Balance Cruz pierwszej generacji i Altra Escalante) tym razem poczułem wręcz ogrom stabilizacji. Trochę jakbym zamienił bieganie jak pies na bieganie jak koń. 
  5. W związku z poprzednim punktem - zwyczajnie chciało mi się biegać szybciej. Tak samo jak na treningu prowokowałem Antoniego, tak samo w samotnych biegach prowokowałem sam siebie. Zamieniałem ciało w sprężynę i leciałem do przodu wcielając w życie podpowiedź Antoniego - biegnij tak, jakbyś patrzył na innych spode łba :) Nie wchodząc ani trochę w bieganie siłowe polecałem kilometr w 3:46 - na totalnym luzie. Wow!
  6. Powtórzę dwa ostatnie punkty ale trochę inaczej, dla pewności abym został dobrze zrozumiany: mówię o amortyzacji i stabilizacji wyłącznie w kontekście tego w czym ostatnio biegam i do czego dążę. Dla wielu osób przyzwyczajonych do wygodnych butów do biegania to będzie wręcz minimalizm! 



Model który będzie jak najmniej przeszkadzał – najmniejsza amortyzacja, najmniej usztywnień, najmniej buta - o takie buty poprosił Antoni na testach i w sumie takie dostał. Bo dostał trochę amortyzacji, trochę usztywnień, nie za dużo buta, ale przede wszystkim - dostał model, który faktycznie nie przeszkadza. Ja po tych kilku dniach z On Running Cloudrush mam bardzo podobne przemyślenia.


* * *

To tyle. Pamiętajcie, że to tylko pierwsze wrażenie. Być może moja opinia po 1000 wspólnych kilometrach byłaby inna. Być może kiedyś się o tym dowiem, bo jeżeli będę rozglądał się za lekkimi startówkami wezmę z całą pewnością właśnie ten egzemplarz pod bardzo poważne rozważanie.

1 komentarz:

Podobne wpisy