sobota, 1 września 2018

Parkrun Gdańsk-Południe #111

- Ty, Kamil, skąd ja mogę mieć tą koszulkę? - zapytam na starcie parkruna Kamila
- Nie wiesz? Przecież Marcinko kiedyś rozdawał


W tym tygodniu zobaczyłem 93 kg. Jestem już tuż tuż przed najniższą wagą od ponad 10 lat. Wyciągam z szafy koszulki, o których zapomniałem, że mam, albo takie, których nigdy nie nosiłem i okazują się pasować. Dziś na przykład znalazłem w szafie jakiś nieużywany singlet z napisem PZU.

Kreska zaczęła pod koniec wakacji trenować. Biega sama w tygodniu z endomondo. Tydzień temu obraziła się, że jej nie obudziłem przez 9-tą, więc wczoraj wieczorem kilka razy upewniała się, czy na pewno ją obudzę czy może ma sama ustawiać sobie budzik.

Poranek był wzorowy. Pobudka, kawa, kruche ciasto ze śliwkami. Oczywiście tylko jeden kawałek. Pogoda całkowicie letnia. Miało być już chłodniej i miało lżej się biegać, ale na parkrunie wciąż wakacyjnie.

Parkrun nr 111 był dziś jednocześnie 100-tnym biegiem, gdzie koordynatorem był wspomniany na wstępie Paweł Marcinko. Co prawda koszulek dziś nie rozdawał, ale słodkości na mecie były :)

Mój plan na ten bieg był taki, aby pierwsze 4 km pobiec na granicy tempa konwersacyjnego a ostatni dać w rurę i wpaść na metę zmęczony. W tym tygodniu miałem w nogach już niemal 70 kilometrów i nie nastawiałem się na bicie rekordu lokalizacji. Na to przyjdzie czas jesienią :)

Można powiedzieć, że było dokładnie tak jak to sobie zaplanowałem. Biegliśmy z Kamilem przez 3 kilometry tempem około 4:55 min/km i gadaliśmy sobie o pokemonach i takich innych męskich sprawach :)  A potem był dzień świstaka. Na 4 km zobaczyłem przed sobą Leszka i Jacka.

- Ej, ale Ty przyśpieszasz - powiedział Kamil
- No tak, ale do mamy jeszcze 1,5 km do mety, więc raczej damy radę dobiec do mety



Czwarty kilometr 4:40 min/km. Pozostał ostatni. Do mety praktycznie tylko fragment łącznika, długa prosta po przeciwległej stronie zbiornika, zakręt w lewo i 200 metrów do mety. Finisz zazwyczaj zaczyna się dopiero po zakręcie. Ale mi strzeliło coś dziwnego do głowy w połowie długiej prostej i rozpocząłem go 500 metrów przed przyspieszając do niemal 3:15 min/km. Wyprzedziłem trzech albo czterech zawodników, wpadłem na ostatnią prostą i aż mi się wzrok zaczął zwężać.

- Biegnij PZU, biegnij, gonię Cię - usłyszałem zza pleców

Chyba chodziło o moją koszulkę. Poczułem się jak ciężarowiec, który przed rwaniem musi sztachnąć się amoniakiem. 100 metrów do mety. Pociągnąłem do końca....

... wziąłem do ręki token i usiadłem. Chyba pierwszy raz w historii parkruna musiałem sobie usiąść na mecie. Czas 23:40. Biegałem już lepiej w tym roku, ale jednego kilometra (4:05) to lepiej nie przebiegłem.

- Różnica między 22 minuty a 20 minut jest mniej więcej taka jak między 30 a 22 - powiedziałem do Krzyśka Łapucia na mecie. Wydaje mi się, że nawet większa. Krzysiek jest dumnym posiadaczem niedawnego rekordu na 5km poniżej 20 minut :D Być może dlatego nonszalancko spóźnia się na parkrun, no ale mistrzowi wszystko wolno :)

I na koniec tradycyjna lista płac:

  • 100 lat dla koordynatora Tobiasza z okazji niedawnych urodzin. Całe życie biedaku nie mogłeś rozdać cukierków w szkole, ale teraz możesz to robić na parkrunie 
  • 100 kolejnych wolontariatów dla koordynatora Pawła z okazji okrągłej rocznicy. Powinni dawać za to różowe koszulki w pakiecie z uszkami królika
  • Brawo dla firstimera Mateusza Sitka, zwycięzcy dzisiejszego parkruna. Masz dobrą statystykę :)
  • Brawo dla 4 firstimerów EVER oraz 2 firstimerów w lokalizacji
  • Brawo dla 4 dziewczyn juniorek, które ukończyły dzisiejszy bieg! Dziewczyny rządzą, chłopaka juniora nie było żadnego, odsypiali piątek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobne wpisy