Przez cały tydzień padało. Dosłownie dzień i noc. Nie mam już tej psychiki co parę lat temu, kiedy biegało się w deszczu, śniegu, błocie i orkanie :) Wychodzę z założenia, że nic nie muszę sobie udowadniać, a biegać i tak nie przestanę, więc jak wiało i padało od poniedziałku do piątku to po prostu grzałem tyłek w domu.
Kiedyś pisałem, że w Anglii w sobotę o 9:00 rano nigdy nie pada. 2,5 roku temu kiedy biegłem w Bushy Parku - tamten bieg też był poprzedzony tygodniowymi ulewami, ale w sobotę rano, na ten krótki moment niebo się przejaśniło.
Kiedy wstałem dziś rano byłem przygotowany na przeciwdeszczową kurtkę. Ale wychodzę na balkon, patrzę w niebo, a tu nic. Nie pada. Obudziłem Kreskę, która oznajmiła mi:
- Ale ja nie mam sił.... będę biegła wolno.... przecież jestem po imprezce...
No tak, wczoraj świętowaliśmy roczek mojego dziedzica :)
Na starcie pojawiła się cała nasza sąsiedzka juniorska ekipa. Nikogo nie wystraszyły całotygodniowe opady. A może to dlatego, że każdy wie, że biała koszulka junior 10 sama się nie wybiega? :)
W trakcie naszych ojcowskich rozmów padła taka propozycja, że jeżeli ktokolwiek kto biega (albo chciałby pobiec) i wziąć ze sobą swoją pociechę ale:
- chciałby sam pobiec szybciej
- albo nie jest pewny czy da radę pobiec w 35 minut
- albo po prostu sam nie chce biegać
Nasz parkrun Gdańsk-Południe i tak chyba lideruje jeżeli chodzi o udział procentowy grupy juniorskiej do 10 lat. Co dziesiąta osoba na biegu do junior!
* * *
Jeżeli chodzi o dzisiejszy bieg, to był on trochę chaotyczno-konwersacyjny :) Kreska narzekała, że jest zmęczona po imprezce i biegła z rękami w kieszeniach, Karol chyba też był trochę wczorajszy. Do Dominika i Hani dołączył w połowie biegu brat i Dominik mnie olał :)
Jeżeli chodzi o wyniki, to żadnych życiówek nie było, choć na stronie wygląda to inaczej, bo wyniki są poprzestawiane (zawsze się tak dzieje, kiedy metę przebiegnie ktoś, kto biegnie bez kodu i się nie zeskanuje).
Ale najważniejszy dziś i tak był dziedzic :) W wieku 1 roku i 1 dnia zadebiutował na Parkrunie Gdańsk-Południe w czerwonym Ferrari marki Thule. Jednak w połowie trasy stwierdził, że bieganie to strasznie nudny sport i poszedł spać. Na świadome pokonanie mety musi jeszcze trochę poczekać :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz