niedziela, 9 października 2016
I Bieg Morsa w sezonie 2016/2017
Można się obijać cały tydzień, ale w niedzielę, niezależnie od pogody trzeba się o obudzić o 6:45 a o 7:15 spotkać Dominika przed blokiem. Dzisiaj było naprawdę ciężko. Co prawda zwlekłem się z łóżka ale zasiadłem na kanapie z tabletem w ręku i długo się zastanawiałem jakie słowa będą najbardziej odpowiednie aby wyłgać się z dzisiejszego biegania. Myślałem tak z 10 minut i nic nie wymyśliłem. Ze spuszczoną głową założyłem spodenki, bluzę i buty i zszedłem przed klatkę.
Kierunek na dziś był znany od dawna - plaża w Brzeźnie. Zaproponowałem trasę przez schody trzeźwości. Przydały się.
Porozmawialiśmy trochę o Beksińskim, wytłumaczyłem się Dominikowi ze swojej wczorajszej recenzji filmu, podziwialiśmy rozbudowę Politechniki Gdańskiej, ale szybko weszliśmy na temat dziewczyn z Nykoping.
Po 13 kilometrach w siąpiącym deszczu dotarliśmy na plażę. Ja nawet w głębokich planach nie miałem moczenia tyłka - za to Dominik testował kąpiel w spodniach biegowych :)
Gdyby Jim Morrison biegał z nami ultra i wchodził w spodniach do Bałtyku w Brzeźnie - tak właśnie by wyglądał :)
Po wyjściu z wody odśpiewaliśmy pierwszą zwrotkę Light My Fire i udaliśmy się w nużącą drogę do domu...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
wracał w mokrych spodniach ?
OdpowiedzUsuńGdyby nie siąpiło wyschłyby. Gorzej spisały się kąpielówki-bokserki, bo lekko przytarły uda.
Usuń